Forum www.timberships.fora.pl Strona Główna www.timberships.fora.pl
Forum autorskie plus dyskusyjne na temat konstrukcji, wyposażenia oraz historii statków i okrętów drewnianych
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Galery joannitów
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.timberships.fora.pl Strona Główna -> Okręty wiosłowe, żaglowe i parowo-żaglowe / Artykuły tematyczne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kgerlach
Administrator



Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6477
Przeczytał: 5 tematów


PostWysłany: Śro 8:29, 29 Sty 2025    Temat postu: Galery joannitów

ROZWÓJ GALER WOJENNYCH JOANNITÓW W CIĄGU WIEKÓW

Rycerze Zakonu Szpitala Jerozolimskiego św. Jana Chrzciciela, popularnie nazywani joannitami i szpitalnikami, a w miarę przenoszenia swojej głównej siedziby także kawalerami rodyjskimi i w końcu kawalerami maltańskimi, niemal od początku swojego istnienia posługiwali się własnymi lub czarterowanymi od innych jednostkami pływającymi. Przez długi czas chodziło niemal wyłącznie o transportowce (najczęściej żaglowe), ponieważ takie były potrzeby aprowizacyjne i ekonomiczne.

[W Galerii, w temacie „Galery joannitów”, ilustracja nr 1. Typowy duży transportowiec żaglowy Morza Śródziemnego z XII i XIII w.]

W sumie używano bardzo różnorodnych jednostek, w tym także galer, z reguły transportowych. Mówiłem o nich trochę w referacie wygłoszonym w październiku 2024 r. w Gnieźnie na konferencji pt. „Templariusze. Historia i dziedzictwo”. Joannici nie odczuwali wtedy dużej presji toczenia walk na morzu, ani nie mieli ku temu środków. Typowym okrętem wojennym Morza Śródziemnego przez tysiące lat pozostawała galera, chociaż w wielu odmianach konstrukcyjnych i stale ewoluująca. Dominacja galery wynikała zarówno z charakterystyki samego akwenu (wiatrów, odległości między wybrzeżami, siły sztormów, ukształtowania brzegów, ilości obszarów usianych wyspami – archipelagi Adriatyku i Morza Egejskiego), jak i sposobów toczenia tu wojen, opierających się niemal zawsze – jeśli nie ograniczały się wyłącznie do walk na lądzie – na operacjach ziemno-wodnych, kiedy nawet próba wywalczenia panowania na morzu i tak była tylko wstępem do desantu armii. O galerach użytych przez joannitów w walce na morzu nie wiemy prawie nic do schyłku XIII w., więc – o ile nasza wiedza nie ulegnie jakiemuś niespodziewanemu wzbogaceniu w tym zakresie – nie warto się zastanawiać nad ich konstrukcją. Po upadku Akki (St Jean d’Acre) w maju 1291 r., kiedy galery zakonów rycerskich odegrały pewną rolę w ewakuacji mieszkańców, rycerze Szpitala Jerozolimskiego św. Jana Chrzciciela musieli szukać nowych siedzib i nowych form aktywności. Początkowo osiedli na Cyprze, niedługo potem opanowali Rodos.
Dla marynarki joannitów był to okres zasadniczy, przede wszystkim pod względem mentalności oraz organizacji. Do tej pory aktywność morska Zakonu opierała się głównie na transporcie (ludzi i towarów) dla zaspokojenia potrzeb własnych oraz pozyskania środków finansowych. Teraz, aby kontynuować misję (przyjętą z czasem jako podstawową, mimo szpitalnych i opiekuńczych początków) zwalczania muzułmanów, musieli dorzucić wykorzystywanie okrętów w bezpośrednich starciach na morzu i przy atakowaniu wybrzeży. Już w 1299 r. znajdujemy w źródłach wzmiankę o admirale szpitalników (w postaci admiratus), a z roku następnego znamy pisemny zbiór reguł odnoszących się do statusu admirała (admirato), sporządzony przez kapitułę generalną. Pierwszym rycerzem powołanym na to stanowisko był brat Foulques de Villaret. Liczba galer bojowych joannitów rosła bardzo powoli, od dwóch w 1306 r. do tuzina w 1334 r. i nigdy nie osiągnęła jakich imponujących stanów. Jednak tutaj interesuje nas konstrukcja tych jednostek. Szpitalnicy kupowali swoje galery przede wszystkim we włoskich i francuskich stoczniach także wtedy, gdy byli u szczytu potęgi i mieli własne stocznie i arsenały (lecz o bardzo małym potencjalne produkcyjnym i wysokich cenach, m.in. z uwagi na warunki naturalne). Te okręty stanowiły więc odpowiedniki aktualnie najlepszych i najnowszych wzorców z czołowych ośrodków szkutniczych Morza Śródziemnego, ale nigdy od nich niczym znaczącym nie odbiegały i wszelkie zmyślone konstatacje o „lepszych, ostrodennych i lżejszych kadłubach dzięki przejściu na mocniejsze poszycie zakładkowe”, odmiennych systemach wiosłowania itp., są tylko monstrualnymi nonsensami.
CDN
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kgerlach
Administrator



Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6477
Przeczytał: 5 tematów


PostWysłany: Pią 11:15, 31 Sty 2025    Temat postu:

CD.
Zatem trzeba zacząć od budowy galer śródziemnomorskich na przełomie XIII i XIV w. Nie miały wiele wspólnego – poza samą ideą napędu i zdolnością do operowania na płytkich wodach, tuż przy wybrzeżach, co niosło określone konsekwencje materiałowo-konstrukcyjne - ani z galerami starożytności, ani z wiosłowcami Arabów, ani z dromonami z Bizancjum.
W tym czasie wszystkie galery zatrzymały już tylko jedno piętro wioślarzy na burcie, czyli były jednorzędowe.

[W Galerii, w temacie „Galery joannitów”, ilustracja nr 2.]

O ile od początku XI w. (albo raczej dopiero od XII w.) typowy system wiosłowania na dużych jednostkach tego typu polegał na posadzeniu obok siebie na każdej skośnej (względem osi podłużnej okrętu) ławce dwóch ludzi, którzy obaj poruszali własnymi wiosłami, to właśnie około 1300 r. (lub nieco później) dosiadł się do nich trzeci kolega. Taka dwu- lub trzyosobowa ławka z dwoma lub trzema wiosłami skierowanymi na jedną burtę, stanowiła swoistą jednostkę systemu napędowego i przyczyniła się do powrotu starożytnych nazw (jeśli one w ogóle zniknęły kiedyś całkowicie): birema i trirema (triera). Opisywanie na tej podstawie przez dzisiejszych ignorantów czternasto- oraz piętnastowiecznych birem i trirem jako jednostek o dwóch lub trzech poziomach wioślarzy jest kompletnym fałszem. Oczywiście wcześniej średniowieczne galery wielorzędowe budowano. Wiosła tych z około 1300 r. z pewnością opierano na znanym już w starożytności (może nawet około 3000 lat p.n.e.) parapecie wioślarskim, chociaż poprzednio czasem uznawano go za zbędny. Śródziemnomorską żeglugę w okresie rozkwitu średniowiecza zdominował takielunek skośnożaglowy i taki też był na na galerach wojennych. Sądząc po ilustracjach z epoki, najczęściej stawiano tylko jeden maszt z jednym żaglem łacińskim, lecz egzemplarzy z dwoma masztami nie można wykluczyć. Charakterystyczny w porównaniu z galerami starożytnymi był też brak podwodnego czy leżącego na linii wodnej taranu, który stracił sens wraz z zanikiem umiejętności wykonywania skomplikowanych manewrów - w dobie ognia greckiego i tak już bezcelowych. Rozwinięciu uległa za to nadwodna ostroga o dość niejasnym zastosowaniu – mogła się przydawać do łamania wioseł przeciwnika, pomagać w podnoszeniu kotwic i stanowić punkt przewijania niektórych lin takielunku (ale to ostatnie tylko przy kilku masztach). Natomiast podnoszona często w literaturze rola pomostu abordażowego wydaje się marginalna – ustawianie się członków załogi jeden za drugim na tej wąskiej kładce, dla ułatwienia wystrzelania ich przez wrogów, brzmi absurdalnie, chociaż sporadycznie mogło się oczywiście zdarzyć, zwłaszcza przy zderzeniu skosem, nie prostopadle.
Do schyłku XIII w. na Morzu Śródziemnym wszystkie galery bojowe, a więc także jednostki należące do joannitów, wciąż wyposażano w boczne stery wiosłowe (po jednym na burtę).
Wiek XIV w. przyniósł bardzo wiele niezwykle ważnych zmian w konstrukcji i wyposażeniu galer śródziemnomorskich, aczkolwiek trudno je precyzyjnie datować. Niektóre z nich wynikły z faktu pojawienia się na początku tamtego stulecia na wschód od Cieśniny Gibraltarskiej silnie zmodernizowanych kog z północnej Europy, które przyniosły rewolucyjny wynalazek - ster zawiasowy na tylnicy, a także przypomniały zalety żagli rejowych.
CDN.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kgerlach
Administrator



Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6477
Przeczytał: 5 tematów


PostWysłany: Sob 12:17, 01 Lut 2025    Temat postu:

CD.
Centralna płetwa sterowa stanowiła ogromny postęp w zakresie manewrowania jednostkami pływającymi. Nawet na największych okrętach wystarczał teraz jeden ster, można go było znacznie pewniej zawiesić, dobrać właściwą powierzchnię i wprowadzać (w odległej przyszłości) coraz bardziej złożoną mechanizację poruszania. Zmiana podparcia jednopunktowego na podparcie wzdłuż całej przedniej krawędzi zminimalizowała siły łamiące trzon sterowy, a zatem radykalnie zwiększyła bezpieczeństwo podczas żeglugi. Taki ster był też mniej narażony na uszkodzenia w czasie bitwy. Ponadto przesunięcie sternika spod burty na środek jednostki dawało mu dużo lepszą ochronę przed żywiołami i pociskami wroga. Hydrodynamika centralnej płetwy sterowej zawieszonej na pionowej lub pochylonej górą w tył tylnicy zapewniała mniejszą skłonność jednostki do myszkowania niż przy sterach bocznych pochylonych z konieczności w przeciwną stronę (czyli dołem do tyłu). Tym niemniej te zalety nie wszędzie i nie od razu ujawniały się z tą samą siłą. Na stosunkowo spokojnych wodach Morza Śródziemnego prawdopodobieństwo uszkodzenia przez szalejące fale było dużo mniejsze niż na Morzu Północnym, w Zatoce Biskajskiej czy na Atlantyku. Niskie galery o smukłych kadłubach nie doświadczały zresztą takich problemów ze sterami jak wielkie kogi z Północy, z ich pękatymi kadłubami i wysokimi burtami. Efektywność skręcająca sterów bocznych i ich kąt krytyczny były też większe niż przy sterze centralnym na jednostkach o pękatych rufach z odrywającymi się strugami wody, co zmuszało do zwiększania powierzchni centralnej płetwy sterowej i wzrostu przenoszonych przez rumpel sił, z którymi zmagał się sternik. Naprawa steru zawiasowego na morzu przedstawiała się niezwykle trudno (w większości przypadków w ogóle nie dało się jej dokonać), wysokie koszty zakupu zniechęcały armatorów. Przy przechodzeniu nad płyciznami w pobliżu brzegów łatwy do podniesienia ster wiosłowy spisywał się dużo lepiej. W sumie wyższość steru centralnego nad bocznym przy stosunkowo niewielkich, niskich kadłubach wcale nie przedstawiała się tak imponująco, jak świadczyłby dalszy rozwój okrętownictwa, nierozerwalnie związany z coraz większymi wymiarami okrętów i rozszerzaniem globalnych stref żeglugowych. Dlatego przez ponad wiek utrzymało się równoległe używanie obu odmian sterów, często obok siebie na tym samym statku.

[W Galerii, w temacie „Galery joannitów”, ilustracja nr 3. Galera handlowa z końca XIV w. Zwraca uwagę nie tylko zatrzymanie – na wszelki wypadek i dla szczególnych warunków – wiosłowych sterów bocznych mimo wyposażenia w ster centralny, ale zupełnie inne proporcje kadłuba (po prawej jego detale) niż na galerach wojennych.]

Na jednostkach Morza Śródziemnego dochodziła ponadto sprzeczność między prostą krawędzią przednią steru zawiasowego z kog, a łukowatą tylnicą - tradycyjną i cenioną w tym rejonie. Warunki geograficzne skłaniały tu do żeglugi z częstym wyciąganiem kadłubów na noc na piaszczyste plaże; również remonty prowadzono nierzadko w takich warunkach zamiast w stoczniach; po przeprowadzeniu desantu całe floty bywały wyciągane na brzeg, aby załogi złożone w stu procentach z kombatantów mogły brać udział w walkach lądowych. Takim praktykom bardzo sprzyjał łukowaty kształt tylnicy. Szkutnicy znad Morza Śródziemnego długo z niego nie rezygnowali (w praktyce nigdy nie porzucili go całkowicie). Jeśli zatem podjęli decyzję o zastosowaniu centralnego steru zawiasowego, musieli go silnie zmodyfikować. Oczywiście zawsze było i jest to możliwie, a wbrew temu co „każdy uczeń stolarza wie”, takie stery stosowano na całym świecie, od południa po północ i od wschodu do zachodu, z akwenem śródziemnomorskim tylko jako jednym z wielu. Tym niemniej w kontekście galer bojowych joannitów interesujące są dla nas jedynie te wody. Łukowe wygięcie steru zawiasowego wymagało ograniczenia jego mocowania do dwóch punktów (co samo w sobie niweczyło wiele zalet z zakresu wytrzymałości i trwałości) i zmuszało do innych kompromisów odnośnie miejsc mocowania czopów i uch, wymaganych luzów, długości czopów oraz szerokości pierścieni tworzących ucha, ponieważ dalsze korzystanie z zalet wygiętej tylnicy wiązało się z koniecznym ułatwieniem montowania i szybkiego demontowania płetwy sterowej.

[W Galerii, w temacie „Galery joannitów”, ilustracja nr 4. Centralny ster zawiasowy z galery kawalerów maltańskich, specjalnie przystosowany do łukowo wygiętej tylnicy, na rysunku konstrukcyjnym z epoki. Jeden z tych, co „nie mogą działać”, ale działały i działają do dzisiaj na wszystkich morzach świata, gdy łukowa tylnica zapewnia użytkownikom cenione przez nich korzyści.]

CDN.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kgerlach
Administrator



Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6477
Przeczytał: 5 tematów


PostWysłany: Nie 8:11, 02 Lut 2025    Temat postu:

CD.
Tym niemniej ogólnie większa odporność nawet takiego łukowego steru centralnego, mniejsze wymagania co wielkości i jednolitości drzewc konstrukcyjnych (w porównaniu z największymi sterami wiosłowymi), lepsza pozycja sternika i wzrost prędkości jednostek (boczne stery stawiały większy opór), sprawiły, że ostatecznie zawiasowy ster zwyciężył także na galerach wojennych. Jak wspomniałem, dokładna data jest trudna do uchwycenia, bo chociaż na ogół przyjmuje się początek XIV w., to na Morzu Śródziemnym takie stery znano już w wieku XIII, a równoległe użycie steru centralnego i bocznych odnotowywano jeszcze na początku XV stulecia.
Też w XIV w. zaczęło się – niezwykle ważne przede wszystkim dla wielkich żaglowców handlowych i wojennych, chociaż znacznie mniej dla lekkich wiosłowców, w tym galer wojennych - przechodzenie od skorupowej do szkieletowej metody budowy kadłuba. Zmieniało całą mentalność szkutników, potrzebne umiejętności, narzędzia, sposoby pozyskiwania materiałów konstrukcyjnych, metody uszczelniania. Oczywiście o ile na Północy zazwyczaj łączyło się z przejściem z poszycia zakładkowego na poszycie gładkie, to Morzu Śródziemnym po prostu pozostano przy typowym tu poszyciu na styk, mimo żenujących fantazji publikowanych na ten temat. Proces przejścia zaznaczył się za to wieloma metodami pośrednimi między starym a nowym systemem.
Nie mamy wystarczająco dokładnych informacji na temat galer wojennych joannitów z tego wczesnego okresu, by wyrokować o datowaniu na nich owych transformacji konstrukcyjnych. Dla jednostek smukłych, lekkich, o małej pojemności kadłuba, z pewnością nie były to zmiany priorytetowe, ale mogły stać się konieczne w miarę modyfikowania codziennych praktyk w stoczniach.
Natomiast rycerze zakonni specjalizujący się teraz w wojnie na morzu i dysponującymi (okresami) dużymi zasobami finansowymi z pewnością stali w pierwszym szeregu unowocześniających uzbrojenie galer. W tym czasie te typowe okręty wojenne Morza Śródziemnego polegały w walce na dystans na indywidualnej broni strzeleckiej członków załogi i ciężkim uzbrojeniu okrętowym. Rozstrzygające były zazwyczaj i tak starcia wręcz, podczas abordażu, kiedy walczący używali wszelkiego uzbrojenia osobistego dostępnego w danej epoce (mieczy, tarcz, hełmów, zbroi, toporów, włóczni itp.). Za to broń dalekosiężna zmieniała się dość szybko. Tajemnica ognia greckiego nie zaginęła chyba już przed XIII wiekiem, mimo że tak sądzą niektórzy, skoro wg pewnych źródeł użyto go jeszcze w 1440 r. podczas bitew galer kawalerów rodyjskich z galerami egipskimi. Tym niemniej częstsze użycie tej broni na galerach wojennych joannitów wydaje się mało prawdopodobne – ogień grecki wymagał wyspecjalizowanych wyrzutni rurowych, o których głucho w tym kontekście; był potępiony przez sobór luterański w XII w.; stanowił broń raczej defensywną niż ofensywną, nie pasującą do taktyki walk okrętów szpitalników. Jego dominujące znaczenie w bitwach morskich VII-X w. jest też zdecydowanie przesadzone w kronikach i legendach. Jak podkreśla John H. Pryor, źródła bizantyńskie rozpisują się o pogromach flot różnych napastników atakujących cesarstwo w tamtym okresie, jako zwycięstwach uzyskanych za pomocą ognia greckiego, ale zupełnie nie tłumaczą, dlaczego ta sama flota z tym samym uzbrojeniem doznała wtedy równej lub większej liczby druzgocących klęsk! Rozmaici współcześnie zapaleńcy, posuwający się do przypisywania upadku Konstantynopola w 1453 r. brakowi owej „tajemniczej broni” i wypisujący dyrdymały o jej adekwatności do dzisiejszych pocisków nuklearnych, nawet nie próbują zareagować na mądrą uwagę Pryora. Zgodnie z obecną modą u półgłówków dowiemy się zapewne wkrótce, że to w ogóle wynalazek „starożytnych kosmitów”. We wspomnianej serii bitew galer joannitów z galerami floty wysłanej przez sułtana Egiptu, mimo intensywnego używania ognia greckiego i wielkiej zaciętości po obu stronach, żadne wyraźne rozstrzygnięcia nie miały miejsca. Z drugiej strony, chociaż w XIV w. pojawiła się na pokładach okrętów pierwsza prochowa broń palna, to początkowo niemal na pewno tylko w charakterze uzbrojenia transportowanego, przeznaczonego do użytku na lądzie. Galery bojowe joannitów polegały z pewnością, jak inne wówczas, na neurobalistycznych machinach miotających (balistach, katapultach, onagerach), których największe egzemplarze umieszczano na dziobach, zaraz za ostrogą. Czy ciężkie, pojedyncze działa zastąpiły je na tych stanowiskach już około połowy XIV wieku, jak sądzą niektórzy, czy dopiero pod koniec wieku XV – jak uważają inni – jest trudne do rozstrzygnięcia wobec ubóstwa źródeł.
CDN.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kgerlach
Administrator



Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6477
Przeczytał: 5 tematów


PostWysłany: Pon 9:14, 03 Lut 2025    Temat postu:

CD.
Sporadyczne wzmianki o wykorzystywaniu dział na morzu już od 1350 r. wydają się wiązać je raczej z żaglowcami (jednak pewności nie ma, a w bitwach między galerami z Egiptu i galerami z Rodos w 1440 r. użyto obok ognia greckiego także dział). Natomiast typowe od początku XVI w. uzbrajanie galer w jedno, bardzo długie i ciężkie działo działo dziobowe w osi okrętu, flankowane też na dziobie przez dość liczne lżejsze działka, wpłynęło bardzo silnie na zmianę taktyki używania tych okrętów.
Ewolucja ręcznej broni miotającej na galerach jawi się w sposób jeszcze bardziej skomplikowany, ponieważ nie tylko daty są niepewne, ale nawet zdanie żyjących wtedy ludzi na temat zalet i wad poszczególnych rodzajów oraz preferencje w rozmaitych marynarkach były odmienne. Joannici korzystali z doświadczeń wielu flot Morza Śródziemnego (Bizancjum, Genui, Wenecji, Francji, poszczególnych królestw Hiszpanii) i chociaż wypracowywali też własne, to ta różnorodność zapewne odbijała się na uzbrojeniu ich galer wojennych.
W tym kontekście do wyboru były kusze, łuki, a od pewnego momentu także arkebuzy. Jednak kusze dzieliły się na wiele odmian z uwagi na przyjęty materiał łęczyska i sposoby naciągania cięciwy, a łuki występowały jako proste włoskie, proste angielskie, refleksyjne. W rzeczywistości więc wybór był bardzo duży i zdecydowanie bardziej skomplikowany niż przyjmowany chętnie przez entuzjastów wychowanych na grach komputerowych, gdzie każda broń ma inną i stałą punktację niezależną od użytkownika i okoliczności (wszystko jest bezwzględnie lepsze albo gorsze), a także przez tych, którzy za swoją misję życiową uznali udowadnianie jak to długi łuk angielski charakteryzował się najgorszymi własnościami i wszystkie świadectwa przeciwne to tylko „mit”. Tymczasem nie tylko znakomite łuki angielskie, ale i wiele innych typów ręcznej broni miotającej wymagały ludzi, którzy w ich użyciu się specjalizowali, i to najlepiej od dziecka. Czasem też ponadprzeciętnej siły fizycznej. W rękach innych nie przedstawiały połowy tej wartości. Ważną rolę odgrywała też łatwość i szybkość nauczenia się choćby przyzwoitego wykorzystania – w tym aspekcie zarówno kusza jak i arkebuz zdecydowanie przeważały nad konkurentami. Na niewielkim dystansie każdy w miarę zdrowy na umyśle człowiek z dwiema rękami mógł strzelać z kuszy czy arkebuza po minimalnym szkoleniu i ćwiczeniu – lekkich odmian kusz używały podczas polowań z konia nawet wielkie damy. Uzyskanie zaś z byle chłopa, parobka lub włóczęgi „angielskiego” łucznika albo strzelca konnego wykorzystującego łuk refleksyjny, było całkowicie niemożliwe. Wbrew pozorom, kawalerowie rodyjscy czy potem kawalerowie maltańscy też stali przed tymi problemami. Sami rycerze słynęli z mistrzowskiego wykorzystania broni i poświęcali szkoleniu wiele lat, jednak na galerach z reguły walczyli mieczami i inną bronią „rycerską” (uczestnicy takich rejsów i walk na galerach Zakonu w XVII w. pisali o „mieczach” – które zgodne z ówczesnym słownictwem mogły już być rapierami – i szpontonach), gdy załogi wioślarskie, strzeleckie i żołnierskie rekrutowali z mieszkańców Cypru, Rodos, Malty, Sycylii, Hiszpanii, Włoch i bynajmniej nie przyjmowali tych ludzi w szeregi rycerstwa zakonnego.
Może akurat nie bogaci joannici, ale na pewno wszyscy inni użytkownicy galer na Morzu Śródziemnym musieli się też liczyć z kosztami broni, zwłaszcza jeśli wystawiali wielkie liczebnie floty. Ponadto – last, not least – czego entuzjaści dyskusji o wyższości Świąt Wielkiejnocy nad Świętami Bożego Narodzenia, pardon, o wyższości kusz nad łukami i wyższości łuku refleksyjnego nad wszystkimi innymi, niemal nigdy nie biorą pod uwagę – zastosowanie broni strzeleckiej w warunkach morskich cechowało się wieloma dodatkowymi uwarunkowaniami (wilgotność, zalewanie pokładów, silniejsze i częstsze wiatry, kołysanie).
CDN.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kgerlach
Administrator



Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6477
Przeczytał: 5 tematów


PostWysłany: Wto 9:46, 04 Lut 2025    Temat postu:

CD.
Od razu na początku trzeba stwierdzić, że nie było nic BEZWZGLĘDNIE najlepszego i każdy z rodzajów ręcznej broni miotającej wykorzystywano na galerach śródziemnomorskich. Kwestia polega tylko na częstości użycia i narodowych preferencjach. Do X w. chodziło praktycznie tylko o łuki, ale w tematyce uzbrojenia galer joannitów nie ma to znaczenia. W XI w. doszło do renesansu kuszy bojowej na terenach dzisiejszej Francji i Włoch. Wyprawy krzyżowe rozszerzyły popularność tej broni, wkrótce szeroko używanej też w krajach niemieckich, Skandynawii i Anglii. Chociaż na galerach Morza Śródziemnego, wykorzystywano (tak jak gdzie indziej w Europie) równolegle łuki i kusze, to w tym czasie zdecydowanie preferowano kusze. Wprawdzie przy ręcznym napinaniu cięciwy (częstym na okrętach z uwagi na kłopoty z miejscem na skomplikowaną obsługę urządzeń mechanicznych) nie miały większej siły naciągu niż łuki, a jeśli dysponowały większą siłą przebicia, to tylko na małych dystansach (potem energia drgającego bełtu bardzo spadała, tak jak i celność) przy równocześnie bardzo ograniczonej szybkostrzelności, jednak w bitwach morskich ceniono kusze głównie za dwie ich zalety. Po pierwsze, nie wymagały lat na szkolenie ani nadzwyczajnej siły fizycznej; po drugie, używający ich strzelec mógł znacznie lepiej wykorzystywać osłony (nadburcia, nadbudówki) niż łucznik. W europejskich krajach śródziemnomorskich zawodowi żołnierze zdecydowanie wybierali kusze – słynni byli np. kusznicy genueńscy – a stąd łatwiej i taniej przychodziło ich zwerbowanie. Jeśli decydowano się na mechaniczne napinanie kusz, siła przebicia i zasięg wzrastały w sposób osiągalny tylko dla nielicznych, szkolonych od dziecka i bardzo silnych łuczników, bardzo rzadko spotykanych w Europie nad Morzem Śródziemnym. W XIII w. znano już kusze napinane za pomocą strzemion, pasa z hakiem, kołowrotu z wielokrążkiem (windy angielskiej) i może „koziej nogi”. Przełożenie mogło wynosić np. 145:1, więc zupełnie przeciętny człowiek uzyskiwał nadzwyczajne możliwości rażenia, chociaż istotnym kosztem obniżenia i tak już fatalnej szybkostrzelności. Sądząc po późniejszych kłopotach z działami, celność strzału na kołyszących okrętem falach musiała być marna, ale jeśli zwalniano strzały lub bełty tuż przed fazą abordażu, nie odgrywało to większej roli. W warunkach morskich problemem stawała się za to mała trwałość łuków i kusz. Stała, wysoka wilgoć i okazyjne zalewanie falami szkodziły cięciwom z materiałów naturalnych (jelit baranich, konopi, jedwabiu, lnu, poziewnika szorstkiego) oraz łęczyskom kompozytowym (klejonym z drewna, rogu, ścięgien). Bardziej zawodne okazywały się kusze z mechanicznym napinaniem, ponieważ ich cięciw nie dało się nałożyć tuż przed początkiem strzelania, jak w łukach (w kuszach ta czynność wymagała czasu i specjalistycznego sprzętu), a łęczysk chronić tak ściśle pokrowcami. Mimo wszystko w oczach decydentów europejskich znad Morza Śródziemnego, przede wszystkim z republik Genui, Wenecji, Florencji, królestwa Francji, a więc niemal na pewno także szefów arsenałów dla galer wojennych joannitów, suma zalet i wad przemawiała za kuszami aż do schyłku XV w., kiedy Wenecja zdecydowała się porzucić na swoich okrętach kusze na rzecz kompozytowych łuków refleksyjnych.
Przez cały ten czas ma galerach przeciwników chrześcijan dominowały łuki, bowiem umiejętność wykonywania i szerokiego posługiwania się refleksyjnym łukiem kompozytowym należała do azjatyckich tradycji.
Łuki i łęczyska kusz wykonywano z cisu (preferowanego w zastosowaniu morskim), dębu, wiązu górskiego, kompozytów. Łęczyska kusz bywały ponadto stalowe najpóźniej od lat trzydziestych XIV w. Z tego okresu znamy też lewary niemieckie do naciągania cięciw kusz.
Strzały i bełty mogły być robione m.in. z topoli, brzozy, olchy, wierzby, jesionu, bzu czarnego, grabu, głogu, orzecha włoskiego, wiązu górskiego.
CDN.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kgerlach
Administrator



Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6477
Przeczytał: 5 tematów


PostWysłany: Śro 13:22, 05 Lut 2025    Temat postu:

CD.
Ręczna broń palna pojawiła się na okrętach już w XIV w. Na początku miała znikome możliwości i znaczenie, a jej obecność jest poświadczona dla okrętu hanzeatyckiego (w 1384 r.), więc prawdopodobieństwo użycia na ówczesnych galerach śródziemnomorskich – bardzo nikłe. Tym niemniej, gdyby joannici uznali wykorzystanie ówczesnej broni palnej za zasadne, z pewnością byli w stanie ją kupić. Wrócę jednak do tej kwestii przy omawianiu galer z przełomu XV i XVI w., kiedy arkebuzy z zamkami lontowymi zaczęły bezdyskusyjnie pełnić bardzo istotną rolę także w bitwach morskich.
Na razie łuki i kusze były wspierane, w charakterze ręcznej broni miotanej, przez oszczepy, krótkie włócznie, rzucane strzałki, dzidy. Nie znam wzmianek łączących je bezpośrednio z galerami kawalerów rodyjskich czy maltańskich, ale to niczego nie dowodzi.
Ważnym komponentem uzbrojenia okrętowego już przed końcem XIII w. była ręczna broń zapalająca. Pociski w formie kwaczy lub garnczków z substancją zapalającą mocowano na czubkach strzał i bełtów, posyłając w stronę nieprzyjaciela za pomocą łuków i kusz. Innym sposobem było rzucanie tych garnczków z wykorzystaniem pewnego rodzaju procy. Obie odmiany pokazano na miniaturze dotyczącej walk na morzu. Chociaż kroniki i traktaty z XIII w. bardzo chętnie wspominają jeszcze mniej typowe pociski rzucane w kierunku nieprzyjaciela, jak tribole, garnki z płynnym mydłem, naczynia z wapnem palonym, to ich praktyczne używanie na okrętach – chociaż się zdarzające – musiało być bardzo ograniczone.

Już od początku XIV w. joannici zabrali się energicznie za zwalczanie muzułmańskich korsarzy. Podczas ataku na Rodos w 1307 r. nowy admirał, brat Sanche d’Aragon (poprzedni, de Villaret, został tymczasem wielkim mistrzem) dysponował eskadrą składającą się z dwóch galer wojennych, jednego wiosłowca pomocniczego (zwanego fusta albo galeone), jednego dużego żaglowca (prawdopodobnie karaki) i dwóch mniejszych żaglowców. Wbrew tradycyjnej i chętnie powtarzanej przez dyletantów narracji, marynarka szpitalników nigdy nie była bardzo silna liczebnie, ani nie składała się z jednostek o jakiejś unikalnej konstrukcji czy uzbrojeniu. O jej skuteczności decydowali przede wszystkim ludzie, umiejętny wybór celów ataku oraz trafny dobór sprzymierzeńców. Rycerze słynęli z umiejętności walki, determinacji, poświęcenia, bezwzględnej dyscypliny, pogardy dla wygód i okrucieństwa względem przeciwników. Spośród mieszkańców Cypru i Rodos rekrutowano znakomitych żeglarzy. Flota joannitów nie stawała do samodzielnej walki z dużymi zgrupowaniami wrogów. Na co dzień atakowała muzułmańskie okręty korsarskie, wybrane punkty na wybrzeżach, wyspy i odosobnione archipelagi; zgarniała statki handlowe oraz te przewożące islamskich pielgrzymów; niszczyła małe eskadry i słabsze garnizony. W przypadku większych akcji zapewniano sobie pomoc obcych korsarzy (chrześcijańskich) lub piratów, w wyprawach na szerszą skalę sprzymierzano się z ówczesnymi potęgami morskimi. Jest natomiast mitem i fałszem, że joannici dysponowali jakąś tajną bronią lub odmienną konstrukcją jednostek pływających. Byli wystarczająco zamożni, by zamawiać u innych najlepsze i czasem (rzadko!) największe okręty, budowali własne z najlepszych materiałów, nie szczędzili na ich wyposażaniu – lecz wszystko to w ramach normalnych standardów technologii, konstrukcji i organizacji swoich czasów. Uważa się np., że właśnie na ich galerach pojawił się trzeci wioślarz na wspólnej ławce już około 1300 r., czyli znajdowali się wśród pionierów tego rozwiązania, przez ignorantów technicznych mylonego z trzema wioślarzami poruszającymi wspólnym wiosłem. Tym niemniej nie byli „wynalazcami” owych średniowiecznych trirem, gdyż zdaniem piszącego na początku XIV w. Marino Sanuto przechodzenie od dwóch do trzech wioślarzy na jednej ławce zaczęło się najpóźniej w 1290 r., gdy joannici zajmowali się jeszcze wojną na lądzie.
CDN.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kgerlach
Administrator



Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6477
Przeczytał: 5 tematów


PostWysłany: Czw 10:26, 06 Lut 2025    Temat postu:

CD.
Rozwój galer wojennych nie przebiegał w jakimś oszałamiającym tempie, ponieważ ograniczały go prawa fizyki wynikające z przyjętego pędnika (wioseł) oraz wymiary i możliwości fizyczne człowieka, też stawiające bariery nie do pokonania. Przewaga jednostki wiosłowej nad żaglową polegała oczywiście na niezależności od kierunku i siły wiatru (przy dobrej pogodzie), ale by okręt wiosłowy był szybki, musiał być wąski i lekki. Tylko smukły, wąski i słabo zanurzony kadłub zapewniał minimalizację oporów ruchu do granicy nadającej się dla efektywnego pokonania przez wioślarzy. Jedynie bardzo niskie umieszczenie wiosłujących nad wodą (a zatem niska wolna burta) dawało im pozycję dogodną do wiosłowania. Wyłącznie mała masa jednostki umożliwiała duże przyspieszenie przy tej samej sile napędowej.

[W Galerii, w temacie „Galery joannitów”, ilustracja nr 5. Smukły i bardzo niski kadłub galery wojennej, niezbędny by jednostka o głównym napędzie wiosłowym była wystarczająco szybka – zapewniał małe opory ruchu oraz optymalną pozycję wioślarzy. Do tego musiała dochodzić mała masa całości.]

Wiosła zapewniały napęd „skokowy” (po ruchu roboczym musiały wrócić górą na pozycję wyjściową, a w tym czasie prędkość galery spadała, bowiem następował chwilowo brak siły napędowej, gdy opór nie znikał), więc każdy następny „suw roboczy” był tym efektywniejszy, im bezwładność (proporcjonalna do masy) mniejsza. Równocześnie siła napędowa zależała od liczby wioślarzy, czego nic nie mogło zmienić (no, chyba że wyhodowanie rasy olbrzymów-lechitów, jakie śni się niektórym chorym na umyśle). Aby jednostka wąska, lekka, mało zanurzona mogła mieć wielu ludzi przy wiosłach, musiała być bardzo długa, co ograniczało jej wytrzymałość i trwałość. Jednocześnie charakteryzowała się małą pojemnością kadłuba (brak możliwości zabierania większych zapasów, a przede wszystkim słodkiej wody, potrzebnej dla tylu ludzi w ogromnych ilościach), znikomą wypornością (co nie pozwalało na silne uzbrajanie, zwłaszcza gdy pojawiły się ciężkie działa) i – głównie w wyniku niskiej wolnej burty – słabą dzielnością morską. Co więcej, był to układ zamknięty, w którym radykalna poprawa jednych cech mogła się odbyć wyłącznie kosztem pogorszenia innych. Rozwijano wtedy ważne galery handlowe: podniesiono ich pojemność przez poszerzenie kadłuba, usprawniono dzielność morską przez zwiększenie wolnej burty (zobacz ilustrację nr 3), zwiększono wytrzymałość i trwałość przez budowę mocniejszą i z lepszych materiałów; ale za to szybkość i zwrotność spadły dramatycznie. Z czasem doskonalenie tych galer handlowych umożliwiło też wprowadzenie na nie bardzo silnej artylerii, przez co wytworzyły zupełnie nową kategorię okrętów wojennych (galeasów), lecz na miejsce bitwy trzeba je było często holować „prawdziwymi” galerami wojennymi.
Tymczasem na żaglowcach każdy taki problem czy podwyższone wymagania pokonywano po prostu przez ulepszanie pędnika żaglowego i zwiększanie powierzchni żagli. Jeśli tylko wiał wiatr, wzrost siły napędowej stosownie do potrzeb był niemal zawsze możliwy. Żaglowce mogły być większe, bardziej pojemne, dużo silniej zbudowane niż galery. Z czasem to stałe zwiększenie uzbrojenia i odporności na ogień działowy wysunęło je na pierwsze miejsce we wszystkich marynarkach, także kawalerów maltańskich.
CDN.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kgerlach
Administrator



Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6477
Przeczytał: 5 tematów


PostWysłany: Pią 12:48, 07 Lut 2025    Temat postu:

CD.
Wróćmy jednak do galer wojennych, poczynając od XIV w. Powolny postęp konstrukcyjny musiał się zmierzyć z szybszym rozwojem artylerii okrętowej i wzrastającą rolą w walce dużych żaglowców. Dodanie trzeciego wioślarza na jednej ławce sugerowało możliwość zwiększenia ich liczby do czterech, pięciu itd. Konkurencja z burzliwie ewoluującymi żaglowcami wielomasztowymi i zwiększenie liczby masztów na galerach handlowych skłaniały do zastosowania tego rozwiązania w pewnej mierze także w odniesieniu do galer wojennych. Dużo mocniejsze stery centralne z wieloma zawiasami na żaglowcach prowadziły do konkluzji, że przynajmniej na niektórych galerach warto zrezygnować z zalet łukowej tylnicy na rzecz „wyprostowanej” i dzięki temu pozbyć się centralnych sterów łukowych (o dwóch zawiasach). Większa siła ognia przeciwnika, a zatem coraz poważniejsze skutki ostrzału dla drewnianego okrętu, zmuszały do wzmacniania własnej konstrukcji (między innymi przez zastosowane twardego, mocnego drewna, mimo jego masy) i godzenia się z większą wypornością (dla przyjęcia cięższych dział), chociaż obniżało to prędkość i ruchliwość. Wzrastały wymiary galer wojennych, modyfikowano uzbrojenie okrętowe oraz broń załogi. Oczywiście żadna z tych zmian nie zachodziła gwałtownie, ani nie była przyjmowana przez wszystkich równocześnie. Ich dalsze omawianie będzie też bardziej tematyczne niż chronologiczne, głównie z uwagi na niepewność wszelkiego datowania w tym zakresie, multiplikowaną przez brak wyraźniejszego odniesienia do joannitów.

Wspominany wyżej Marino Sanuto (starszy), piszący w okresie 1306-1321, twierdził, że Wenecjanie próbowali już wcześniej aranżacji z czterema wioślarzami (każdy z własnym wiosłem) na jednej ławce; naciskając na papieża w sprawie organizacji kolejnej krucjaty, rekomendował zbudowanie na jej potrzeby takich właśnie galer. Przynajmniej dwóch jednostek z czterema wioślarzami na jednej ławce używano we flocie weneckiej w 1432 r., a w pierwszej połowie XVI w. były już tu rozpowszechnione. W 1529 r. zgodzono się, by szkutnik-teoretyk Vettor Fausto skonstruował jeszcze większą galerę, z pięcioma wioślarzami na każdej ławce; chociaż jej sukces bardzo reklamował sam autor i późniejsi entuzjaści, w rzeczywistości udowodniła dojście do granicy tego systemu wiosłowania. Była tak trudna w obsłudze, że eksperymentu nigdy już nie powtórzono w Wenecji, chociaż próbowano analogiczne, jednostkowe konstrukcje w Genui, Turcji i Francji (z reguły też bez sukcesu). Wydaje się, że o ile joannici mogli mieć w XV w. (bardzo nieliczne!) galery z ugrupowaniem wioślarzy w czwórki, to niemal na pewno nie wiedzieli sensu w budowaniu jeszcze większych, ponieważ ich taktyka walki zakładała maksymalną efektywność, a nie imponowanie dostojeństwem, wymiarami i wysokimi kosztami.
System z kilkoma wioślarzami na jednej ławce, ale każdy z własnym wiosłem, zwany alla zenzile (alla sensile, czyli pojedynczy, prosty), ustąpił ostatecznie systemowi a scaloccio (czyli „drabinowemu”), w którym wszyscy siedzący na tej samej ławce obsługiwali razem jedno, ciężkie wiosło. Trudno tę aranżację precyzyjnie datować, ponieważ nie stanowiła absolutnego novum i nie wiązała się z żadnym pojedynczym odkryciem. Tym niemniej przypisywanie jej galerom weneckim i maltańskim (sic!) w XV w., to typowe, absurdalne michałki z odmiennego stanu świadomości. Przypuszcza się, że nowożytne eksperymenty z systemem a scaloccio rozpoczęli Hiszpanie krótko po 1530 roku. W Wenecji oficjalne próby systemu zaczęto w 1534 r., a do połowy XVI w. stał się tu powszechnie znany, ale wcale nie jedyny, ani nawet nie dominujący - poza największymi jednostkami. Na galerach Genui i kawalerów maltańskich został być może adaptowany około 1560 r.

[W Galerii, w temacie „Galery joannitów”, ilustracja nr 6. Galera z systemem wiosłowania alla sensile w optymalnej wersji, czyli z trzema wioślarzami na wspólnej, skośnie ustawionej ławce, jednak każdy z nich poruszał własnym wiosłem. Takie galery były bardzo szybkie, zwrotne i efektywne, lecz wymagały wysoko wykwalifikowanych wioślarzy. Zwracają uwagę „wyrwy” w rzędach wioseł na obu burtach – jedna dla łodzi okrętowej, druga dla kuchni.]

[W Galerii, w temacie „Galery joannitów”, ilustracja nr 7. Idea systemu wiosłowania a scaloccio. Kilku wioślarzy (tu akurat czterech, ale sensowne liczby dochodziły do siedmiu, a faktyczne nawet do dziewięciu na galeasach) siedzący na wspólnej, skośnie ustawionej ławce, obsługiwało jedno, ciężkie wiosło. Takie galery mogły być większe i cięższe, a do ich napędu dało się użyć zakutych w kajdany galerników, w większości bez poważniejszych kwalifikacji.]

Oczywiście w systemie a scaloccio teoretycznie była możliwa każda liczba wioślarzy przy jednym wiośle, ale w praktyce najczęściej preferowano czterech lub pięciu, zaś siedmiu stanowiło kolejną górną granicę, której przekroczenie obniżało efektywność, zamiast ją podnosić.
CDN.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kgerlach
Administrator



Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6477
Przeczytał: 5 tematów


PostWysłany: Sob 13:14, 08 Lut 2025    Temat postu:

CD.
Nowy system miał swoje własne wady i łączył się już ze zmianą cywilizacyjnego podejścia do wioślarzy, gdzie miejsce dotychczasowych – biednych, ale świetnie wyszkolonych zawodowców – zajmowali coraz częściej skazańcy i niewolnicy przykuci łańcuchami. W sumie jednak bardzo uprościł napęd i zwiększył jego efektywność. Umożliwiło to budowanie większych i cięższych galer. Nieudana „quinquirema” Fausto Vettora miała 200 wioślarzy (i tyleż wioseł) siedzących na 40 ławkach (po 20 ławek na burtę), natomiast flagową galerę kawalerów maltańskich Santa Maria della Vittoria z bitwy pod Lepanto w 1571 r. napędzało 60 wioseł (przy 30 ławkach na burtę), co oznaczało 240-300 wioślarzy. Wenecka galera z początku XVI w. miała 41 m długości, 5,2 m szerokości, a przy końcu tamtego stulecia - już 46 m długości oraz 7,5 m szerokości. Flagowa galera hiszpańska i równocześnie całej floty Ligi, Real don Juana d’Austria, miała około 49 m długości oraz 7,6 m szerokości, a jej 70 wiosłami poruszało 420 wioślarzy. Flagowa galera kawalerów maltańskich z początku XVII w. wg rysunku Josepha Fürttenbacha (niekoniecznie w stu procentach godnego zaufania, ale jednak istotnego) była jednostką o 54 długich wiosłach (po 27 na burtę), każde z 5 galernikami, co dawało 270 wioślarzy. Francuska galera flagowa z końca XVII w. charakteryzowała się długością blisko 52 m na linii wodnej, a przy 7 wioślarzach na wiosło (było 61 wioseł) mogło ją napędzać 427 galerników. Wenecka galera wojenna ze schyłkowego okresu używania takich okrętów miała około 49 m długości, ponad 9 m szerokości, a przy 30 ławkach na burtę obsadzonych przez 6 do 7 ludzi, liczba galerników dochodziła do 360-420. Na takich wielkich jednostkach typowe stało się dostawianie drugiego masztu, początkowo (już na przełomie XV i XVI w.) w eksperymentalnych postaciach, np. z bardzo małym fokmasztem o rejowym żaglu, ale potem w formie dwóch wysokich masztów z pojedynczymi żaglami łacińskimi. Na galerach handlowych ten trend zaczął się wcześniej (co najmniej w połowie XV w.) i realizowano go dużo bardziej konsekwentnie (szybkie przejście do trzech masztów z różnorodnym takielunkiem), co oczywiście wiązało się z odmiennymi potrzebami. Jeśli wierzyć Fürttenbachowi, galery bojowe joannitów, używane intensywnie w długich kampaniach na odległych wodach, cechowała pewna unikalność takielunku – po pierwsze, maszty były przeciętnie nieco niższe, a po drugie fokmaszt wyraźniej nie dorównywał grotmasztowi; np. gdy na galerze hiszpańskiej wysokość obu masztów wynosiła 25 i 18 m, to na należącej do rycerzy zakonnych – 23 i 13 m. Spowodowaną tym utratę powierzchni żagli nadrabiano dłuższymi grotrejami. Teoretycznie taka aranżacja wydaje się niekorzystna (wyżej wieją zwykle silniejsze wiatry, bardzo długie reje łacińskie niezwykle trudno obsługiwać), jednak przy długotrwałych rejsach patrolowych po Morzu Śródziemnym, w zmiennych warunkach pogodowych, ożaglowanie galer joannitów sprawdzało się lepiej – koncentracja siły napędowej przy grotmaszcie umożliwiała ostrzejsze chodzenie do wiatru, dawała lepszą zwrotność, a niższe maszty zapewniały większe bezpieczeństwo przy szkwałach.

[W Galerii, w temacie „Galery joannitów”, ilustracja nr 8. Typowa galera wojenna Morza Śródziemnego (tu francuska, ale bardzo podobne były hiszpańskie, weneckie itd.), z niewiele różniącymi się wymiarowo grotmasztem i fokmasztem oraz umiarkowanymi długościami obu rej.]

[W Galerii, w temacie „Galery joannitów”, ilustracje nr 9 i 10. Galery wojenne kawalerów maltańskich. Grotmaszt zdecydowanie wyższy od fokmasztu, bardzo długa grotreja – takielunek trudny w obsłudze, ale dający określone korzyści żeglarskie.]

CDN.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kgerlach
Administrator



Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6477
Przeczytał: 5 tematów


PostWysłany: Nie 11:56, 09 Lut 2025    Temat postu:

CD.
Aby fokmaszt nie przeszkadzał w odrzucie ciężkiego, głównego działa galery, nie znajdował się w osi okrętu, lecz był wyraźnie przesunięty w stronę bakburty lub sterburty. W XVIII w. największe galery wojenne kawalerów maltańskich (admiralskie) miewały już trzy maszty z ożaglowaniem łacińskim (bezanmaszt robiono dużo niższy od pozostałych). Wymiarowo nie biły jednak rekordów – nawet admiralska galera pokazana przez Chapmana nie przekraczała 49,5 m długości na linii wodnej, przy szerokości 8,5 m i 300 wioślarzach na 60 ławkach. W tym czasie zwykłe galery zakonu miały długość o co najmniej kilka metrów mniejszą. Wyposażone w 28 ławek na burtę były poruszane przez 280 wioślarzy (czyli też 5 u wiosła); w skład ich załogi wchodziło ponadto 280 walczących, co razem dawało 560 ludzi. Ponieważ dla wojennych jednostek wiosłowych napęd żaglowy odgrywał rolę drugorzędną, a nie należały one do najbardziej statecznych i o dużej dzielności morskiej, więc przy wyborach kierowano się względami bezpieczeństwa. Dlatego na galerach maltańskich chętnie posługiwano się lekkimi żaglami bawełnianymi, na ciężkich żaglowcach północnej Europy źle ocenianymi.
Kolejną kwestią łączącą się dość ściśle ze zwiększaniem wymiarów galer i przechodzeniem od wioseł względnie krótkich do wielkich, bardzo masywnych, a w systemie a scaloccio z wieloosobową obsługą – była zmiana materiału konstrukcyjnego. Wcześniej powszechnie robiono wiosła z materiałów nie tylko łatwych do obróbki, ale lekkich, giętkich (tyle, by nie pękały pod obciążeniem, lecz nie tak, by się nadmiernie wyginały podczas wiosłowania) prostoliniowych (i z prostoliniowymi słojami), więc wystarczały najlepsze sosny i jodły. Po wzroście długości sprawy się skomplikowały. Wykonanie dobrego wiosła z drzew iglastych wymagało użycia jednego młodego pnia na jedno wiosło, co było nieekonomiczne. Poza tym giętkość sosny w omasztowaniu okrętowym korygowały sztagi, wanty i baksztagi, a przy bardzo długich wiosłach nadmierne wyginanie się było niepożądane. Odporność na wycieranie się miękkiego drewna większości gatunków iglastych też nie przedstawiała się ciekawie. Zdolność buków do niemal idealnego rośnięcia pionowo w wielkich zwartych kompleksach, podatność na rozłupywanie wzdłużne (co dawało kilka wioseł z jednego pnia, a zatem zwiększało ekonomiczność), wytrzymałość na zginanie (rzadkie pękanie), mniejsza strzałka ugięcia, wysoka trwałość (bardzo duża odporność na ścieranie się; poza tym konkurencyjne wiosła sosnowe po krótkim czasie stawały się kruche, czyli łamliwe, prawdopodobnie w miarę wysychania żywicy), nie największa gęstość (większa niż sosny, ale mniejsza od jesionu, dużo mniejsza niż dębu), łatwość pozyskiwania, dostępność transportu wodnego, spowodowały, że około połowy XVI w. we wszystkich europejskich krajach śródziemnomorskich uznano powszechnie drewno bukowe za idealny materiał na wielkie wiosła galer. Od początku następnego stulecia żadna licząca się europejska flota mająca takie jednostki na Morzu Śródziemnym – a zatem także kawalerów maltańskich – nie dopuszczała stosowania na wiosła czego innego niż drewno bukowe i ewentualnie z wybranych modrzewi (np. alpejskich). W tym czasie nad Bałtykiem wybierano na ogół jesion, brzozę i buk.

Pojedyncze, ciężkie działa, które pojawiły się na dziobach galer (w osi wzdłużnej) już pod koniec XV w. w postaci wielkich bombard odlewanych z brązu lub skuwanych z żelaznych listew, zastępowane były w następnym stuleciu przez ciężkie i bardzo długie działa brązowe, 30- do 40- funtowe w pierwszej połowie XVI w., a 40-do 55-funtowe w drugiej. Jednak akurat kawalerowie maltańscy (czyli joannici w nowej siedzibie od 1530 r.) nie skłaniali się ku ekstremizmom, czyniącym z galer nieruchawe fortece. W XVI w. preferowali na tej pozycji kolubryny (zwykłe lub bastardy) w odmianie tylko 20- i 24-funtowej, a chociaż w pierwszej połowie następnego stulecia trochę podnieśli ich wagomiar (od 33,25 po 48 funtów), to później wrócili do kalibrów standardowych (24, 32, 34 funty). Ich galera admiralska (capitana) z XVII w., słynna z tego, że jej plany zamieścił w swoim monumentalnym zbiorze w 1768 r. Chapman, niosła jedno działo 36-funtowe. Admiralska galera kawalerów maltańskich z rysunku Fürttenbacha (z początku XVII w.) też ma centralne działo około 36-funtowe. Podobna tendencja występowała zresztą w XVII stuleciu – gdy galery prawie wszędzie wychodziły już ze swojej roli podstawowych okrętów wojennych – również we Francji.

[W Galerii, w temacie „Galery joannitów”, ilustracja nr 11. Najcięższe działo galery, pojedyncze, ustawiane w osi jednostki, mogło cofać się przy wystrzale aż do grotmasztu, odpowiednio do tego przystosowywanego.]

CDN.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Telesfor




Dołączył: 07 Sie 2020
Posty: 38
Przeczytał: 4 tematy


PostWysłany: Nie 23:40, 09 Lut 2025    Temat postu:

Absolutnie rewelacyjny artykuł. Zadam bezczelne pytanie - w jakich funtach podaje Pan wagomiary artylerii? Bo odpowiedz wcale nie musi być prosta. Autorzy (nawet "z epoki") pisząc funty czasami nie zdają sobie sprawy o jakie funty chodzi - standardowe pdr czy weneckie libbra sottile / libbra grossa lub genueńskie libbra genoese. Łatwo się pomylić. Generalnie wydaje się że źródła włoskie podają wagomiary w funtach włoskich (z takiego czy innego państwa). W opracowanych i artykułach naukowych - bywa różnie. Ale te lepsze podają o jaki system wagowy chodzi.
Tu widzimy falkonet:

[link widoczny dla zalogowanych]

Wagomiar podany jako lb = 0.3177 kg - to jest oczywiście libbra genoese czyli 3 llibbra genoese = circa 2 1/8 pdr.
To z artykułu: Genoese Ordnance Aboard Galleys and Merchantmen
in the 16th Century
, Renato Gianni Ridella

***

I teraz z tego samego artykułu:

[link widoczny dla zalogowanych]

Pięknie. Ale ta 50 funtowa Kartauna w rzeczywistości to 35 pdr. Bo wagomiary na rysunku również są w libbra genoese.

Serdecznie pozdrawiam
t.-


Ostatnio zmieniony przez Telesfor dnia Nie 23:47, 09 Lut 2025, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kgerlach
Administrator



Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6477
Przeczytał: 5 tematów


PostWysłany: Pon 8:16, 10 Lut 2025    Temat postu:

Uwaga słuszna. Właśnie dlatego nie podaję przeliczeń (choćby zgrubnych) na kilogramy, ponieważ w źródłach po prostu są funty, niemal zawsze bez wyjaśnień, o które chodzi. Jedynie dla galer francuskich, ujętych w ramy organizacyjne całej, wielkiej marynarki – chociaż długo z osobnym korpusem galer – sprawa jest całkiem jasna. U nich to były funty francuskie, dokładnie takie same, jak dla artylerii żaglowców. Oczywiście i Francuzi mieli wcześniej swoje funty karolińskie i inne, a potem ich funt paryski też fluktuował, ale na pomiar dział OKRĘTOWYCH to nie wpływa, ponieważ już wtedy przyjęli funt paryski, a chociaż trochę się wahał na przestrzeni dziejów około wartości 0,49 kg, to przy dokładności dotyczącej odprzodowych armat gładkolufowych, o ogromnym luzie w lufie, rozczulanie się nad drugim (i dalszymi) miejscem po przecinku byłoby po prostu śmieszne.
Teoretycznie biorąc, w przypadku innych śródziemnomorskich flot galer, funty powinny odpowiadać ówczesnym miarom używanym w tych państwach. Jednak zależały one przecież od dostawcy artylerii, a nie wszyscy zaopatrywali się wyłącznie w krajowych arsenałach, no i używano dział zdobycznych. Pana przeliczenie 50-funtów na „w rzeczywistości” 35 funtów zakłada – rozumiem, że tylko przez niedopowiedzenie - istnienie jakichś funtów uniwersalno-światowych, „rzeczywistych” Wink . Tymczasem funt genueński miał po prostu ok. 0,318 kg (podobnie zresztą jak sycylijski), więc 50 funtów genueńskich ważyło tyle samo, co 35 funtów angielskich (ale i tyle co 32,5 funta paryskiego, a przeliczenia można ciągnąć dalej). Najgorzej, gdy w jednym państwie obowiązywało kilka miar funtów (np. Wenecja, Rosja), bo chociaż wtedy jeden z nich często nazywano „artyleryjskim”, to złośliwi ludwisarze równie dobrze posługiwali się oboma, zwłaszcza dla różnych typów dział. Jednakowoż artykuł nie jest o artylerii. Dla ilustracji tendencji ogólnej obniżania wagomiarów dział centralnych na galerach można posłużyć się systemami spójnymi: dokładnie w cytowanym przez Pana artykule jest to na stronach 52,53 (rysunki) oraz 54 (tekst).
Akurat tutaj istotniejsze są tylko armaty na galerach joannitów. Dla czasów, gdy byli kawalerami rodyjskimi, możemy sobie o pochodzeniu ich dział okrętowych tylko spekulować. Ponieważ i tak nie znamy wagomiarów w funtach, dociekanie, który to byłby funt, jest trochę mało produktywne. Natomiast jako kawalerowie maltańscy dostali Maltę od cesarza, co dla XVI w. wiązało się na Morzu Śródziemnym z Hiszpanią. Artyleria ich galer była w większości hiszpańska, więc i miarę funta wzięto z Hiszpanii. Pewne zamieszanie przyniósł rok 1542, gdy Hiszpanie zaczęli zmieniać swoje systemy artyleryjskie, a kawalerom maltańskim to nie pasowało. Ponowne ujednolicenie z hiszpańskimi nastąpiło około 1570, chociaż już po Wielkim Oblężeniu z 1565 zakonnicy zaczęli się rozglądać za innymi źródłami swoich armat i patrzyli głównie na Francję. Około 1600 przejęli już cały system francuski, więc można się domyślać, że i ich funty zaczęły być (nie wiem, czy wyłącznie) francuskie. W każdym razie, gdy w 1632 centralne działa galer maltańskich bywały 48-funtowe (niemal identyczne jak we francuskim systemie „Richelieu”, więc niemal na pewno w funtach francuskich), to już w 1680 r. zredukowano je do 32-funtówek (francuskich). W 1732 przejęli francuski system „Vallière”, a około 1750 system „Gribeauval”, gdzie podstawowym ciężkim działem galery i tak pozostawała 32-funtówka (funty francuskie). Te 36 funtów na galerze maltańskiej Chapmana pozostaje pewną zagadką (wybitny konstruktor nie pisał pracy o galerach, więc nie zamierzał się nad tym rozwodzić), którą kładzie się na karb źródeł z trzeciej ręki, z których czerpał informacje słowne, albo po prostu wnioskuje o specjalnie odlanym dziale.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kgerlach
Administrator



Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6477
Przeczytał: 5 tematów


PostWysłany: Pon 15:53, 10 Lut 2025    Temat postu:

CD.
To jedyne ciężkie działo odgrywało ważną rolę w starciach okrętów tej samej kategorii oraz przy ostrzeliwaniu z bezpiecznych kątów unieruchomionego (np. flautą) żaglowca, ale stawiało galery w bardzo kiepskiej sytuacji w normalnej walce artyleryjskiej z dużymi jednostkami żaglowymi. Dlatego szybko zaczęto je uzupełniać artylerią pomocniczą. Lżejsze armaty na lawetach ustawiano także na dziobie, na lewo i prawo od działa głównego (canone di corsia), czasem w układach nie całkiem symetrycznych. Znamy z szesnastowiecznych jednostek śródziemnomorskich przykładowe zestawienia z dwoma 7- do 10-funtowymi „rarogami” (sacres) i jednym albo dwoma działami kamiennymi (pedreros o wagomiarze 15 do 18 funtów; z dwiema 12-funtowymi „żmijami” (aspidi) i dwoma 5- albo 6-funtowymi falkonetami; z dwoma 7- do 13-funtowymi „rarogami”, jednym działem kamiennymi o wagomiarze 18 do 20 funtów i jednym półrarogiem o wagomiarze 4-5 funtów; z dwoma rarogami 6-funtowymi, dwoma falkonetami 2-funtowymi i dwoma foglerzami 10-uncjowymi; z dwoma rarogami 6-funtowymi, dwoma działkami kamiennymi 3-funtowymi i dwoma foglerzami 2,5-funtowymi; z dwoma rarogami 6-funtowymi i dwoma działami kamiennymi 12-funtowymi. Na galerach kawalerów maltańskich ciężkie canone di corsia flankowano działami 12-funtowymi (bastardami), rarogami 10-funtowymi, 5- albo 6-funtowmi falkonetami (pół-rarogami), kamiennymi petrierami 9-funtowymi, odtylcowymi petrieros-a-braga. Piszący wiek po bitwie pod Lepanto – więc niekoniecznie idealnie poinformowany - Jonas Moore twierdził, że galery maltańskie w czasie tej bitwy niosły na dziobie po 9 dział. Chapman pokazał na maltańskiej jednostce admiralskiej z XVII w., obok centralnego corsier, po dwa działa 8-, 6- i 2-funtowe, czyli w sumie siedem, Fürttenbach na podobnej - pięć. Wg opisu uczestników „karawan” kawalerów maltańskich, na zwykłej galerze zakonu też było 5 dział, w tym jedno ciężkie canon de coursie oraz cztery inne o kalibrze 8 funtów. Tę artylerię dziobową uzupełniano licznymi działkami relingowymi na obrotowych podstawach widełkowych. Występowały w bardzo różnorodnych postaciach: jako brązowe działka odprzodowe, brązowe i żelazne foglerze rozmaitych typów konstrukcyjnych (verso, medios canones, esmeril, bombardelli, morterete), muszkietony.

[W Galerii, w temacie „Galery joannitów”, ilustracja nr 12. Admiralska galera wojenna kawalerów maltańskich z XVII w. Plany z dzieła Chapmana pokazują prawie wszystkie najważniejsze cechy takich jednostek w szczytowym okresie ich rozwoju - długie, wąskie kadłuby o niewielkim zanurzeniu, bardzo liczne ławki galerników, parapet wioślarski, rozmieszczenie uzbrojenia głównego, konstrukcję dziobu i rufy, „nie mogący działać” ster zawiasowy na łukowej tylnicy.]

[W Galerii, w temacie „Galery joannitów”, ilustracja nr 13. Długie wiosło z systemu a scaloccio, do poruszania przez 9 galerników na galeasie.]

Uzbrojenie indywidualne członków załogi zmieniło się silnie po udoskonaleniu pod koniec XV w. ręcznej broni palnej do postaci sprawnych arkebuzów z zamkami lontowymi. Były wprawdzie drogie, ale zazwyczaj tańsze niż kusze ze stalowymi łęczyskami. Najciekawsze jednak, że cechował je z grubsza ten sam zestaw zalet i wad, który charakteryzował kusze: wyszkolenie strzelca też przychodziło łatwo i trwało krótko; obsługujący nie musiał mieć żadnej nadzwyczajnej siły fizycznej; na większe odległości obie bronie były bardzo niecelne, ale z bliska trafiały nieźle i z bardzo dużą siłą przebicia. Obie miały fatalnie niską szybkostrzelność, dużą masę i wymagały miejsca do obsługi. W sumie spowodowało to również, że – jak zauważył Guilmartin – baza społeczna kuszników i arkebuzerów przedstawiała się identycznie. Jednak zdolność zwalczania przeciwnika dobrze opancerzonego w zbroję z twardej stali lub dobrze osłoniętego na okręcie była w przypadku arkebuza nieporównanie większa! Kula osiągała w XVI w. energię 1150-1750 dżuli, wartość absolutnie nieosiągalną dla ówczesnych długich łuków czy ręcznych kusz. W rezultacie ci, którzy nie mieli czasu, pieniędzy i siły by szkolić się w skutecznej obsłudze broni rycerskiej lub łuków (długich i refleksyjnych), najpierw preferowali kusze, a teraz przerzucali się stopniowo na dające większą siłę rażenia, tańsze i wymagające równie krótkiego przeszkolenia arkebuzy. Tymczasem podstawowa zaleta łuku – szybkostrzelność – i poboczne (lekkość, niezawodność, celność, poręczność w noszeniu i przechowywaniu) w niczym nie straciły na tle charakterystyki broni palnej na tym etapie rozwoju. Powstała więc sytuacja, w której z arsenałów galer przez arkebuzy były wypierane nie łuki, lecz kusze. W większości marynarek nie miało to dużego znaczenia, zwłaszcza tam, gdzie kusze zdecydowanie przeważały liczebnie nad łukami. Po prostu w miarę upływu czasu i w różnym tempie (w zależności od środków finansowych na przezbrajanie i lokalnych uwarunkowań) wzrastała liczba arkebuzerów, malała kuszników. Galery francuskie zabierały w 1552 r. 40 kuszników obok 60 arkebuzerów, a ci pierwsi nie zniknęli całkiem nawet na początku XVII w. U Hiszpanów po 1500 r. kusze były szybko zastępowane przez arkebuzy (od 1530 r. te pierwsze rzadko już spotykano na hiszpańskich galerach wojennych, chociaż nadal chętnie ich używano do walk z Indianami w gęstych lasach Ameryki). Ogromne galery flagowe, jak Real don Juana spod Lepanto, zabierały czasem zdumiewająco wielkie liczby strzelców – akurat na niej było wtedy 400 sardyńskich arkebuzerów.
CDN.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Telesfor




Dołączył: 07 Sie 2020
Posty: 38
Przeczytał: 4 tematy


PostWysłany: Pon 20:28, 10 Lut 2025    Temat postu:

Dziękuję Panu za nader ciekawe i jak zwykle merytoryczne do bólu wyjaśnienie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.timberships.fora.pl Strona Główna -> Okręty wiosłowe, żaglowe i parowo-żaglowe / Artykuły tematyczne Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin