|
www.timberships.fora.pl Forum autorskie plus dyskusyjne na temat konstrukcji, wyposażenia oraz historii statków i okrętów drewnianych
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kgerlach
Administrator
Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6377
Przeczytał: 1 temat
|
Wysłany: Nie 23:27, 18 Gru 2011 Temat postu: Kanony i Kartauny |
|
|
Na temat dział nazywanych kartaunami i kanonami powstało sporo nieporozumień, stąd warto poświęcić im nieco uwagi. Od razu zaznaczam, że interesuje mnie wyłącznie artyleria okrętowa, więc pewnym odrębnościom charakterystycznym dla armat używanych na lądzie poświęcę tylko tyle uwagi ile wymaga pokazanie, że nie dotyczą egzemplarzy wykorzystywanych na morzu.
Niemal od chwili pojawienia się dział dysponowano dwiema możliwościami polepszenia ich skuteczności, zupełnie niezależne od stałego postępu w konstrukcji i technologii wykonywania luf, budowie pocisków i lawet, technikach produkcji prochu. Energię kinetyczną kuli można było zwiększyć przez wzrost jej masy (czyli w praktyce przede wszystkim przez pójście w kierunku wielkich kalibrów) albo przez dłuższe oddziaływanie gazów prochowych, czyli wydłużanie lufy. Już bardzo wcześnie wykorzystywano obie drogi, kiedy jeszcze nikomu się nie śniło o kolubrynach i kartaunach/kanonach. W końcu XV wieku na duńskich żaglowcach strzelano z długich dział w typie foglerzy, z kutych listew żelaznych, 6- i 18-funtowych, a w tym samym czasie na galerach śródziemnomorskich trafiały się wykonane z takich samych listew wielkie, odprzodowe bombardy, o znacznie większych kalibrach i krótszych lufach. Wykorzystanie obu sposobów, czyli skonstruowanie dział o wielkich kalibrach i długich lufach, też było możliwe, lecz dawało w efekcie armaty zbyt ciężkie i nieporęczne, by istniał większy sens ich używania poza artylerią nadbrzeżną, czy co najwyżej oblężniczą.
Ten dylemat – długa lufa i stosunkowo mała kula, albo krótka lufa, a za to duża średnica kuli – nie przestał gnębić konstruktorów do końca epoki żagla, ponieważ dopiero później użycie pary, hydrauliki i elektryczności pozwoliło wyjść poza ograniczenia ludzkich mięśni. „Rywalizacja” między kartauną/kanoną a kolubryną nie wniosła w tej dziedzinie absolutnie niczego nowego i - wbrew niektórym opiniom nawet dobrych autorów, których poleciłem – niczego także nie rozstrzygnęła. W każdym razie to na tym właśnie tle narodziła się koncepcja działa zwanego potem kartauną czy kanoną, jako przeciwstawionego dłuższym kolubrynom. Oczywiście mówienie, że kartauna była działem w typie kolubryny tylko krótszym, ma dokładnie taki sam sens, jak stwierdzenie, że kolubryna była działem w typie kartauny, tylko dłuższym.
Porównanie angielskiej kolubryny i angielskiej kanony (Cannon of 7) czasów odpierania hiszpańskiej Armady.
Natomiast znane nam pojawienie się NAZW kanona (canon, cannon, canone, cannone, Kanone) i kartauna (Kartaune, kartog, kartouw, kartowen) wiąże się z działami odlewanymi z brązu, odprzodowymi, a przypada na wiek XVI. W obu przypadkach chodziło o dokładnie ten sam typ konstrukcyjny, w którym skrócenie lufy (w stosunku do proporcji w kolubrynach) pozwoliło na zwiększenie kalibru bez niemożliwego do zaakceptowania wzrostu masy.
Przeciwstawianie kanon jakoby odmiennym kartaunom jest kompletnie bezsensowne (i sprzeczne ze źródłami, jak wykażę niżej), choćby dlatego, że w całej Europie na zachód od Niderlandów i na południe od terytoriów niemieckich szybko rozpowszechniła się nazwa „kanona” z równoczesnym kompletnym zanikiem terminu „kartauna” nawet tam, gdzie się początkowo pojawił – oznaczałoby to, że takie marynarki jak angielska, francuska, hiszpańska, portugalska, wenecka, całkowicie odmiennie uzbrajały swoje okręty niż marynarki Szwecji, Danii, Holandii i państw niemieckich.
Prawdziwe jest za to łączenie kartaun z pierwszymi próbami zmniejszenia chaosu w konstrukcji dział, tyle że na świecie początek tego trendu przypadł już na wiek XVI. Rozdrobnienie polityczne Europy powodowało, że niemal każdy ludwisarz stosował własny system wymiarowy przy produkcji armat, kumulując najlepsze doświadczenia i przekonując innych o wyższości swoich konstrukcji nad konkurencją, dla zwiększenia zysków. Oczywiście wielkie państwa dysponujące dużymi armiami i flotami mogłyby dość łatwo wymusić standaryzację, gdyby potencjalne dostawy przewyższały wciąż gwałtownie rosnące zapotrzebowanie. Jednak chodzi o epokę, w której każde miasto fundowało sobie własną artylerię; gdy floty tworzono doraźnie w znacznej mierze z wynajmowanych statków prywatnych, zaopatrywanych przez właścicieli w podstawowe działa z dowolnego źródła (nie mówię, że ich nie uzupełniano z arsenałów państwowych, lecz nawet te ostatnie często powstawały w wyniku ściągnięcia armat miejskich albo fortecznych, swoich lub zdobycznych; uzbrajanie okrętu w konglomerat kompletnie nieodpowiadających sobie dział, czasem nawet odlanych w różnych państwach, stanowiło normę, nie wyjątek); kiedy każde z licznych księstw niemieckich, prowincji hiszpańskich, państewek włoskich itd. wprowadzało czy utrzymywało odrębne zwyczaje i systemy w odlewaniu dział. Liczba typów musiała być wiec fantastycznie wielka. Na dodatek zdarzająca się tożsamość nazw wcale nie gwarantowała tożsamości konstrukcji, zwłaszcza że ta też się zmieniała. Kiedy więc sami Włosi mieli jeszcze w 1562 roku 26 różnych kalibrów (oczywiście nie wszystkie dotyczyły artylerii okrętowej), przy armatach strzelających kulami żeliwnymi, kamiennymi i ołowianymi (że wspomnę tylko te najbardziej popularne), to próba ograniczenia ich do czterech, z amunicją wyłącznie żeliwną i działem 40-funtowym jako podstawowym, stanowiło faktycznie krok w dobrym kierunku, chociaż nie do końca przemyślany.
Oczywiście na początku nie występowała ani jednolita pisownia, ani nie mogło być mowy o większej spójności wymiarowej lub wagomiarowej. Glete za pierwowzór kartaun uważa angielskie działa zwane curtow. Co prawda Laughton, na którego się powołuje, nie wspomina o takim związku ani słowem (!), ale niewątpliwie taka hipoteza istnieje i ma poważne podstawy. Ów typ występował w równoległych dokumentach - dotyczących bezwzględnie tych samych sztuk – w formach curtoff, curtow, curtall. Oxford English Dictionary wywodzi nazwę od francuskiego słowa court, czyli „krótki”, przeniesionego do Anglii przez Normanów (syn Wilhelma Zdobywcy miał przydomek „Curthose”, a ludzi noszących krótkie szaty nazywano „curtal friar”; do dzisiaj angielski termin „curtailed” oznacza skrócić). To Blackmore zasugerował, iż w odniesieniu do dział chodzi o alternatywne określenie niemieckiego „cartoun”.
Nie ulega wątpliwości, że angielskie curtoffs były specjalną, skróconą wersją standardowych, ciężkich dział lądowych, przeznaczoną akurat na okręty. Okres ich wykorzystywania nie wydaje się długi. Z jednej strony wspominane są w 1509 jako armaty „używane dawniej”, z drugiej zaś nie istnieją żadne świadectwa zainstalowania ich na okrętach właśnie przed 1509. Zaczęły znikać w latach 1530-tych. Znamienne jest np., że w 1514 słynny Mary Rose na 78 niesionych dział miał tylko 5 sztuk zdolnych uczynić większą krzywdę burtom i były to właśnie „Great Curtows”, zaś w jego artylerii z 1540 w tym samym miejscu pojawiły się kanony i pół-kanony (cannon, demi cannon). Spis floty z 1546 wymienia już tylko jedno (!) curtall, wchodzące w skład uzbrojenia galeasa, strzelające żeliwnymi kulami. Z całą pewnością były to działa odlewne z brązu, odprzodowe. W 1510 Hans Popenreuter z Malines podpisał kontrakt na dostawę dla angielskiej floty m.in. 12 curtows 35-funtowych, ważących każde po 40 cetnarów (c.2000 kg), z czego sześciu o długości 7’3” (c.2,2 m) i sześciu o długości 7’9” (c.2,36 m) oraz „innych curtows” o wadze 28 cetnarów (c. 1400 kg) „lub coś około tego”, 24-funtowych, „o podobnych długościach lub nieco krótszych”. Pomijając urokliwą dla nas precyzję tej specyfikacji widać, że chodziło o curtoff/cartoun (35 funtów) jako trzyćwierciowe pełnych, podwójnych czy wielkich curtows oraz o połówkowe ich wersje (24 funty). Na okrętach Henryka VIII znajdowały się bowiem także wspomniane wyżej great curtows ważące prawdopodobnie po około 56 cetnarów (c.2850 kg) i strzelające kulami 50-funtowymi, traktowane zapewne jako „podwójne” albo „pełne curtows”. Popenreuter odlewał też podwójne curtows o masie 65 cetnarów (3300 kg), zdolne do wyrzucania kul 80-funtowych oraz odmiany 50-funtowe o masie 49 cetnarów (c.2500 kg), jednak wątpliwe, by te najcięższe stanowiły kiedykolwiek uzbrojenie okrętów. Długość owych pierwotnych kartaun angielskich wahała się między 10 a 15 kalibrów, najczęściej mieściła się w zakresie 12 do 14 kalibrów, co sytuowało je w grupie dział o pośredniej długości między kolubrynami a odprzodowymi, odlewanymi działami kamiennymi. Zastąpiły je nowocześniejsze, podobne w proporcjach, ale średnio nieco dłuższe i cięższe kanony, w pełni już odpowiadające kartaunom z obszaru niemieckiego i nordyckiego. Najstarsze kanony dla Mary Rose odlano w 1535.
Oczywiście zaklinanie się autorów leksykonów, że były to działa ujednolicone, nie zmieni rzeczywistości. Wszystkie reprezentowały tylko zasadniczą ideę kanon/kartaun, czyli względnie krótsze lufy wielkiego kalibru, zdolne do strzelania ciężkimi kulami żeliwnymi na małe odległości. Jednak do jakiegokolwiek usystematyzowania było jeszcze daleko. Angielskie kanony z połowy XVI w. (odlewane, brązowe, odprzodowe) miewały kaliber (ale w tym wypadku mierzony średnicą pocisku, nie przewodu lufy) 190-210 mm, strzelały kulami ważącymi 57-77 funtów. Przy średnicy przewodu 210 mm i średnicy kuli 203 mm stawały się działami 64-funtowymi. Masa ich luf na Mary Rose wahała się między 2180 a 2463 kg. Jedno z wydobytych z tego okrętu ma długość 8’6” (2,59 m) i kaliber 217 mm, co oznacza długość równą 12 kalibrom.
Angielska, brązowa Cannon Royal o kalibrze 217 mm z okrętu Mary Rose straconego w 1545 r. W pracy wydanej w języku holenderskim bez wahania nazwana kartouw (czyli kartauna).
W tym samym czasie na okrętach znacznie popularniejsze były pół-kanony (spis floty Henryka VIII wymienia w 1546 r. dziewięć kanon i 27 półkanon). Strzelały kulami żeliwnymi o średnicy 152-165 mm, ważącymi 26-35 funtów. Te z Mary Rose ważyły 2513 i 2740 kg; znamy egzemplarze z końca XVI w. (z niemniej sławnego okrętu Revenge) ważące po około 2050 kg, o szacowanej długości 3,05 m. Długość wynosiła zarazem c.18-19 kalibrów.
CDN
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kgerlach
Administrator
Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6377
Przeczytał: 1 temat
|
Wysłany: Wto 7:10, 20 Gru 2011 Temat postu: |
|
|
W krajach skandynawskich odpowiednikiem angielskiego cannon, francuskiego i hiszpańskiego canon (u Hiszpanów z tyldą nad pierwszym „n”), włoskiego cannone, niemieckiego Kanone i Kartaune (aczkolwiek zu Mondfeld jest zdania, że tylko największe kanony powinno się nazywać kartaunami) było działo nazywane kartog. Być może pierwsza zachowana o nim wzmianka dotyczy kwietnia 1535, kiedy król szwedzki pisał, że jego flagowiec był uzbrojony w „całe i pół-kartoger. W połowie XVI w. Szwedzi starali się działa tego typu w miarę ujednolicić. Średnie parametry z lat 1564-1610 dla całego (hel) Kartog obejmowały [za Gletem] wagomiar 40 funtów, długość 4,15 m, masę 3800-4350 kg; dla trzy czwarte Kartog – odpowiednio 30 funtów, 4,15-4,46 m, 3300-3500 kg; dla pół-Kartog – 20 funtów, 3,56-3,71 m, 2200 kg. Zdarzały się też, rzadkie na okrętach, podwójne kartoger. Przynajmniej dla lat 1555-1556 wiadomo o występowaniu całych, trzy czwarte i pół-kartog również na okrętach duńskich, ale nie stanowiły na nich żadnej osobliwości, więc z pewnością występowały w znacznie szerszym okresie. Glete podkreśla jednak, że o standaryzację było bardzo trudno, ponieważ cennych dział brązowych używano z reguły znacznie dłużej niż samych okrętów (przenosząc stare egzemplarze na nowe jednostki), zdobywano je na przeciwniku i kupowano za granicą.
Tradycyjnie przyjmowano, że kartauna równocześnie w nazwie i postaci narodziła się już pod koniec XV w., w wyniku reform artyleryjskich cesarza Maksymiliana I, ale obecnie data ta jest przesuwana raczej na wiek następny. Formę kartaune (kartaun, a raczej – zgodnie z ówczesną pisownią - kartowen) skojarzoną z typem działa spotyka się na pewno w „Księdze dział dla cesarza Karola V” z około 1542. Z porównania spisów jasno wynika, że te same egzemplarze, odlewane od 1535 w Maladze, potem w innych ludwisarniach imperium Habsburgów, nazywano czasem „słowikami”, „śpiewakami” i „kanonami”! Owe kartauny/kanony Karola V strzelały żeliwnymi kulami o masie 40 funtów i występowały również w formach pół-kartaun 24-funtowych, gdy w tym samym czasie lubeczanie odlewali pół-kartauny 20-funtowe. Kiedy w Lubece zbudowano w 1566 wielki okręt Adler, uzbrojono go m.in. w 8 brązowych kartaun 40-funtowych oraz 6 brązowych półkartaun 20-funtowych. Na terenie Hesji produkowano około 1530 r. kartauny 42-funtowe i 48-funtowe oraz półkartauny 24-funtowe. Jak widać, nikt z ówczesnych odlewników nie przewidział treści polskich leksykonów bronioznawczych wydawanych w XIX, XX i XXI wieku.
Około 1560 r. odlewano w Niemczech działa, które dały powód do chwilowego i miejscowego odróżniania kanony od kartauny, chociaż nawet sporadyczne ich używanie na okrętach budzi wątpliwości. Chodzi mianowicie o monstrualne 94-funtowe kanony (kaliber 235 mm, długość 3,54 m, długość w kalibrach – 13,5), mające swoją odmianę ćwiartkową (Viertelkanone), dla niepoznaki bynajmniej nie 23-funtową, tylko 32-funtową (!), wykonywane równolegle do 42-, 48- i 50-funtowych kartaun oraz 46-funtowych słowików w typie konstrukcyjnym kartaun. Jednak w tym samym czasie produkowano w Bremie całe kartauny 42- i 48-funtowe, nazywając je równolegle kanonami, a także półkartauny 24-funtowe, ćwierćkartauny 12-funtowe i oktawy-kartauny (Achtel-Kartaune) 6-funtowe. Inwentarz lubecki z 1526 wymienia 4 kartowen (kartauny, z tego dwie odlane w Norymberdze) i 1 halbe kartowen (pół-kartaunę).
Wszystkie te kartogi, kartauny, kanony, oraz ich cząstkowe bądź podwójne wersje, mimo całej swojej różnorodności w kalibrach, długościach i masach, miały zdecydowanie wspólne cechy. Były proporcjonalnie do kalibru krótsze od armat w typie kolubryny, ale zarazem dłuższe od odlewanych kanon kamiennych, wyrzucały ciężkie kule żeliwne, wykorzystywały duże ładunki miotające (w przeciwieństwie do dział kamiennych) i miały niewielki zasięg. Ten ostatni, podawany w opracowaniach z epoki dla angielskich kanon i półkanon, wynosił zaledwie 225 m.
Wszystkie były też działami odlewanymi, wtedy jeszcze wyłącznie lub prawie wyłącznie z brązu, zawsze odprzodowymi.
Oczywiście owa wielka rozmaitość stanowiła zmorę dla logistyki, miała także swoje (ograniczone) negatywy taktyczne, więc odpowiednio silne instytucje dokonujące zakupów (czyli marynarki państwowe) starały się bardzo wcześnie wymusić standaryzację. Przy popycie zdecydowanie przewyższającym podaż nie było to jednak możliwe. Dopiero znaczne rozwinięcie odlewnictwa (nie mówiąc już o przejściu z brązu na żeliwo) mogło zmienić tę sytuację. Z drugiej zaś strony, przy pełnym (w ramach jednego państwa) usystematyzowaniu artylerii, zanikała potrzeba określania dział specyficznymi nazwami, oddającymi ich konstrukcję, skoro miał je teraz odróżniać tylko wagomiar.
Tak stało się np. w Szwecji, gdzie ujednolicenie (1616) podstawowych kartaun do wagomiaru 48 funtów oraz ustabilizowanie półkartaun przy 24 funtach (zdaniem Gletego od 1616 starsze półkartauny prawdopodobnie rozwiercano do tego wymiaru) spowodowało wypieranie nazwy kartog ze spisów uzbrojenia okrętów. Oczywiście nie wszędzie zaczęło się to w tej samej chwili i przebiegało z jednakową intensywnością. Zresztą nawet w Szwecji, jak pisze Waldemar Gurgul, 48-funtówki o kalibrze 184 mm, długości wynoszącej 18 kalibrów i masie 2500-4000 kg długo jeszcze nazywano tradycyjnie kartaunami (kartogen), podobnie czyniono w stosunku do ich ultralekkich (1200-1600 kg), krótkich odmian. Także nowe szwedzkie 24-funtówki o kalibrze 146 mm, długości około 20-24 kalibrów i masie 2000-2500 kg nie przestały być od razu nazywane półkartaunami, mimo że tamte „właściwe” miały przecież wagomiar tylko 20 funtów.
W 1627 inżynier Joseph Furttenbach krytykował dawną praktykę nadawania licznych nazw działom i mieszania ich między sobą „że ja sam nie mam tyle rozumu by je rozpoznać, tych wszystkich śpiewaków, słowików, bazyliszków, małp itp.” Zredukował liczbę omawianych przez siebie typów do takich, które „będą używane przez mądrych i doświadczonych ludzi na morzu i na lądzie”. Wyróżnił mianowicie trzy rodzaje dział: szlangi (=kulweryny, kolubryny), kartauny (kanony) i działa komorowe. Wśród Kartaunen oder Kanonen opisał Canone oder ganze Kartaune (całą kartaunę/kanonę) jako działo o długości 18 kalibrów, strzelające żelaznymi (oczywiście chodziło mu o żeliwne) pociskami o masie 50-60 funtów; Mezzo Canone oder halbe Kartaune (pół-kartaunę/kanonę) jako działo o długości 24 kalibrów i masie żelaznej kuli 25-30 funtów; Quarto Canone oder Viertelkartaune (ćwierć-kartaunę/kanonę) jako działo o długości 28 kalibrów i masie żelaznej kuli 15-16 funtów.
CDN
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kgerlach
Administrator
Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6377
Przeczytał: 1 temat
|
Wysłany: Śro 8:16, 21 Gru 2011 Temat postu: |
|
|
Na rozwój artylerii okrętowej w tym czasie znaczący wpływ miały – z natury rzeczy - ustalenia podejmowane w dwóch najsilniejszych na początku XVII w. flotach świata – angielskiej i holenderskiej.
Holendrzy właśnie wtedy (c.1600) zdecydowali się adaptować dla swojej marynarki „niemiecki” system zaledwie czterech wagomiarów, obejmujący 48-funtowe kartauny (kanon, kartouw), 24-funtowe półkartauny (half kanon, half kartouw), 12-funtowe ćwierćkanony (kwart kanon, kwart kartouw) oraz 6-funtowe rarogi czy sokoły (saker).
Holenderska kolubryna 18-funtowa z 1616 r.
Holenderska kartauna/kanona 48-funtowa z 1600 r. (Nie w tej samej podziałce co kolubryna - powiększona).
Ta regulacja i drastyczne ograniczenie liczby kalibrów w porównaniu z XVI wiekiem, zostały okrzyczane przez historyków „spisowych” i „źródłowych” jako gigantyczne osiągnięcie, podstawa do seryjnej produkcji dział przez Holandię, niemal główna przyczyna zwycięstw jej marynarki. Stanowi też ulubiony punkt odniesienia rozmaitych leksykonów.
Tymczasem rzeczywistość wyglądała zgoła inaczej! Płytkość wód nie pozwalała Holendrom na budowanie tak wielkich żaglowców, jakie wchodziły w skład floty angielskiej, a potem i francuskiej. W rezultacie pełnych kartaun (48-funtowych) prawie w ogóle na okrętach niderlandzkich nie spotykano. Gdyby z kolei ich największe jednostki wyposażać tylko w 24-funtówki, pozostałyby niedozbrojone. Prędko więc pojawiła się konieczność wprowadzenia dział 36-funtowych, które można uznać za trzy czwarte kartauny, ale które nazywano raczej bastard kartouw, jeśli już w ogóle posługiwano się jakąś nazwą zamiast wagomiarem. Ponadto jeszcze podczas pierwszej wojny angielsko-holenderskiej większość jednostek floty Zjednoczonych Prowincji stanowiły żaglowce wynajmowane od osób prywatnych. One miały takie uzbrojenie, na jakie stać było właścicieli, o najróżniejszym pochodzeniu, często nabyte okazyjnie (lub złupione) w rozmaitych zakątkach świata. Zarządzenie państwowe nijak nie było i nie mogło być w tych przypadkach przestrzegane. Po trzecie w końcu, ograniczenie do czterech tylko odmian dział okazało się kompletnie nierealistyczne w obliczu użytkowania całej gamy różnych jednostek, także mniejszych, ponieważ nie dałoby się ich wtedy uzbroić optymalnie. Standaryzacja artylerii, na lądzie bardzo pożyteczna, na morzu miała znacznie mniej sensu bez równoczesnej standaryzacji okrętów – jak wiemy, taka reforma już pukała do wrót i zaczęła się przebijać w drugiej połowie XVII w. Tymczasem jednak po 1640 preferowano w Holandii francuski system Richelieu, obejmujący aż siedem wagomiarów, a część armat wykazywała większe pokrewieństwo z dawnymi kolubrynami (kolverijn) niż kartaunami (kartouw). Nie należy zatem mieszać informacji z ówczesnych traktatów o artylerii lądowej z rzeczywistością dotyczącą marynarek wojennych.
Oczywiście tradycja skłaniała do używania przestarzałych nazw (kartauna, kolubryna) długo po tym, gdy armaty przestały wykazywać niektóre ich cechy, uległy rzeczywistemu ujednoliceniu (tylko w pewnym zakresie!) i w oficjalnych dokumentach były opisywane najczęściej masą wyrzucanej kuli, co dotyczy np. czasów budowy flagowca de Ruytera, słynnego De Zeven Provinciën.
Gwoli uzupełnienia informacji o systemach holenderskich: także tutaj, oprócz całej kartauny (heel kartouw) 48-funtowej istniała w XVII w. – przynajmniej w teorii – wielka kartauna (groot kartouw) 70-funtowa. Długość kartauny wynosiła 16 kalibrów, pół-kartauny – 18,5 kalibra, ćwierć-kartauny – 19,5 kalibra.
Również angielski system kanon i pół-kanon (pomijając tu szeroko używane kolubryny i gromadę mniejszych dział w typie kolubryny plus wiele konstrukcji całkiem specyficznych) nie przedstawiał się tak prosto, jak wygląda na pierwszy rzut oka.
Na początku XVII w. Anglicy nadal stosowali takie określenia jak Cannon Royal, Cannon of 8, Cannon Serpentine, Cannon of 7, Cannon of 6. Pierwsza z wymienionych kanon miała średnicę przewodu lufy około 215 mm (egzemplarz wydobyty z Mary Rose ma 217 mm) i różną długość – np. 2,6 albo 3,35 m, przy masie np. 3630 kg. Kula ważyła podobno 66 funtów. W przypadku Cannon of 8 średnica przewodu lufy wynosiła teoretycznie 203 mm, ale w praktyce np. około 210 mm, przykładowa masa działa to 2720 kg, a wagomiar wahał się od 60 do 64 funtów. Przykładowe dane dla Cannon Serpentine to średnica przewodu lufy 190 mm, masa 2500 kg, wagomiar 53,66 funta. Jednak brak dowodów, że scharakteryzowanych dotąd kanon kiedykolwiek użyto na angielskich jednostkach pływających.
Praktyczna artyleria okrętowa zaczynała się dopiero od Canon of 7. I tak, aby zastosować to monstrualne wtedy działo o nominalnym kalibrze 7 cali (178 mm) potrzeba było czekać do zwodowania w 1637 r. olbrzymiego Sovereign of the Seas, chociaż w wykorzystaniu lądowym zanotowano je w Anglii już w sierpniu 1589. Nosiło wtedy także nazwy „French Cannon” oraz „Bastard Cannon” i stanowiło najwyraźniej zapożyczenie francuskie. Kiedy jednak we Francji mogło być uważane za typową dla XVI w. kanonę/kartaunę 40-funtową, to różnica w wartości funtów powodowała, że dla Anglików było to działo 42-funtowe, przy początkowo silnie wahającej się realnej masie kuli żeliwnej. Oryginalny dokument z 1627 r. mówi o wagomiarze 41,25 funta i ciężarze lufy 2040 kg. Tymczasem na Sovereign of the Seas specjalne, skrócone (!) egzemplarze ważyły od 2230 do 2390 kg. Ich długość wynosiła około 15 kalibrów. Pełne kanony 7-calowe z drugiej połowy XVII w., przy długości 2,9 m (16 kalibrów) miały zwykle masę około 3050 kg. ZATEM CHARAKTERYZOWAŁY SIĘ CAŁKOWICIE TYPOWYMI PARAMETRAMI KARTAUNY XVI-WIECZNEJ. Tyle tylko, że gdy w innych państwach przestawiono się potem z wagomiaru 40 na 48 funtów i prawie nigdy takich dział nie wstawiano na okręty, ograniczając się do wartości (36 funtów) odziedziczonej po trzyćwierciowych kartaunach, Anglicy woleli pozostać przy swoich kanonach 42-funtowych i faktycznie uzbrajać w nie najcięższe swoje żaglowce.
Jak już pisałem, dużo popularniejszym działem w marynarce angielskiej była jednak pół-kanona, rozwinięta z Canon of 6, a nazewniczo oparta na założeniu, że „całą” kanoną powinno się nazywać ową 64-funtową Cannon of 8. Sytuacja z XVI w. zmieniła się na początku następnego stulecia tylko o tyle, że w ogóle znacznie chętniej używano kolubryn, pół-kolubryn i dział w tym typie konstrukcyjnym. Na przykład w 1622 r. słynny, wielki okręt Prince, na 57 niesionych wtedy dział miał 36 kolubryn i półkolubryn oraz 15 rarogów (sakers), a tylko dwie półkanony (i to „z odzysku”!). Ważyły one 1996 kg przy długości 2,4 m oraz 2183 kg przy długości 2,5 m. Średnica przewodu lufy wynosiła na nich około 160 mm, co dawało długość w granicach 15-16 kalibrów. Znacząco mniej niż w ówczesnej holenderskiej półkartaunie, co jest ważnym komentarzem do fałszywego poglądu, jakoby kanony stanowiły rodzaj kolubryny, a kartauny były dużo krótsze!
Kapitan John Smith podawał w 1627 dla półkanony średnicę przewodu lufy 165 mm, masę 1800 kg i ciężar kuli 30,25 funta, więc o jednolitości w dzisiejszym rozumieniu tego słowa nie mogło być mowy.
Inne okręty angielskie na początku XVII w. miewały trochę większą liczbę pół-kanon niż ta na Prince, jednak przegląd z 1609 r. wykazał na 38 żaglowcach w sumie tylko 50 armat tego typu, przy 1038 działach w ogóle. Jeszcze większy Sovereign of the Seas nosił co prawda aż 20 cannon of seven (42-funtówek) i 8 pół-kanon (32-funtówek), ale zarówno wymiary tego żaglowca jak użycie specjalnych, krótszych wersji dział, nie pozwalają na uważanie takiej aranżacji za typową. Natomiast ostatnia ćwiartka XVII w. to już zupełnie inne systemy uzbrojenia, związane ze znaczącymi zmianami konstrukcyjnymi okrętów, które przekształciły się w liniowce. Przykładowo: zbudowany w 1673 Royal Charles miał 24 kanony kalibru 7 cali przy 102 działach w ogóle; zbudowany w 1675 Royal James miał 28 półkanon przy 107 działach w sumie; zbudowany w 1674 Royal Oak miał 23 półkanony przy 76 działach. Rozporządzenie Artyleryjskie z 1677 przewidywało po 26 kanon kalibru 7 cali na siedmiu największych okrętach oraz od 22 do 28 półkanon na dwudziestu następnych liniowcach w kolejności rozmiarów. Największe znaczenie miało coraz silniejsze przechodzenie z brązu na żeliwo.
We Francji schyłku XV w. (mamy dane dla 1477 r.) panowało duże zamieszanie nazewnicze odnośnie pierwszych dział odlewanych z brązu. System (z wagomiarami 48-, 24-, 12- i 6-funtów) przejęto od Burgundii. Największe z armat tej konstrukcji nich nosiły nazwę Canon de France, Grande Canon, Canon. Dla zmylenia późniejszych bronioznawców armaty 24-funtowe też określano jako Canon, chociaż w odniesieniu do nich funkcjonował równolegle termin Canon Bastarde. Z kolei określenie Canon Moyenne rezerwowano wtedy dla 12-funtówek, podczas gdy 6-funtówka była głównie nazywana Canon Petit albo Petit Canon. W pierwszej połowie XVI w. trafiały się kanony 36-funtowe, a od 1550 utrwalił się system z kanoną 33-funtową (ściśle – 33,25 funta, ze średnicą przewodu lufy 171 mm), o długości równej 18 kalibrów. System Richelieu z 1632 r. wprowadzał armaty 48-funtowe (średnica przewodu lufy 186 mm, długość równa 18 kalibrom), 42-funtowe (średnica przewodu lufy 180 mm, długość równa 18 kalibrom), 36-funtowe (średnica przewodu lufy 172 mm, długość równa 18 kalibrom) i 32-funtowe (średnica przewodu lufy 165 mm, długość równa 18,5 kalibrom).
CDN
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kgerlach
Administrator
Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6377
Przeczytał: 1 temat
|
Wysłany: Pią 12:43, 23 Gru 2011 Temat postu: |
|
|
W Genui w 1535 r. obok podwójnych kolubryn (colubrina doppia) 40-funtowych o średnicy przewodu lufy 178 mm i długości równej 27 kalibrom odlewano kanony (cannone da 60) 40-funtowe o średnicy przewodu lufy 180 mm i długości równej 18 kalibrom. W 1580 produkowano cannone da 50, 36-funtowe (średnica przewodu lufy 172 mm, długość 21,5 kalibra), oraz cannone da 35, 24-funtowe (średnica przewodu lufy 150 mm, długość 15 kalibrów). Około 1600 pojawiły się: cannone da 70, 48-funtowe (średnica przewodu lufy 186 mm, długość 19,5 kalibra), mezzo cannone, 24-funtowe (średnica przewodu lufy 150 mm, długość 20,5 kalibra) i quarto cannone, 12-funtowe (średnica przewodu lufy 120 mm, długość 22,5 kalibra). Zgodnie z przeważającą w Europie tendencją troszkę wysmuklały w stosunku do kanon/kartaun z XVI w.
Jednak w Państwie Kościelnym odlewano w 1621 r. dużo grubsze kanony 48-funtowe (średnica przewodu lufy 186 mm, długość 20 kalibrów) oraz mezzo cannone 24-funtowe (średnica przewodu lufy 150 mm, długość 22 kalibry) i quarto cannone 12-funtowe (średnica przewodu lufy 120 mm, długość 20 kalibrów), idealne odpowiedniki kartaun z obszaru niemieckojęzycznego.
W królestwie Neapolu i Sycylii systemy artyleryjskie zależały od tego, kto aktualnie tam rządził (Hiszpanie, Francuzi) więc wykorzystywano kanony/kartauny 48-funtowe (cannone da 70), 42-funtowe, 36-funtowe (cannone da 50), 24-funtowe (cannone da 35).
Wyliczanie podobnych dział dla Sardynii, Toskanii, Malty pominę, gdyż pomimo pewnej ich specyficzności nie zmieniały obrazu całości.
Pod koniec XVI w. Hiszpanie mieli wiele różnych dział w typie kanony/kartauny. Kiedy ich Armada ruszała w 1588 r. przeciwko Anglii, stanowiły wprawdzie znikomą część całej artylerii tej floty (około 13 procent), ale i tak były silnie zróżnicowane. Działa o wagomiarze od 48 do 50 zwano czasem doble canon, zwykła kanona (canon) była dla Hiszpanów zazwyczaj armatą o wielkości od 29 do 35 funtów, a niewykorzystywaną w zasadzie na okrętach 60-funtówkę określali mianem canon de batería. Kanona 40-funtowa ważyła około 2500 kg. W skład wyposażenia wchodziły też bardzo różnorodne medios canones, które nazwą odpowiadały angielskim pół-kanonom, ale pod względem wagomiaru wahały się od 14 do 27 funtów. Największe z nich, o kalibrze 152 mm, ważyły około 2400 kg. Znacznie mniej popularne były „częściowe” wersje, jak tercio canon (o masie około 1100 kg, wyrzucające kule o ciężarze od 12 do 14 funtów), cuarto canon (cuartos de canon) i canoncete (w sumie o masie 640-870 kg, strzelające kulami od 9 do 12 funtów, mające najczęściej długość 18 kalibrów). Niezależnie od szczegółów, przynależność hiszpańskich kanon do konstrukcyjnej grupy niemieckich czy skandynawskich kartaun jest oczywista – jeśli pominiemy cały drobiazg niewiele się różniący od ciężkich hakownic oraz działa specjalne (np. moździerze), reszta hiszpańskiej artylerii okrętowej z żaglowców wyraźnie dzieli się na trzy grupy: długolufowe kolubryny, perriery o względnie (w stosunku do kalibru) lekkich lufach, proporcjonalnie ciężkie i dość krótkie kanony.
Turcy nie stosowali oczywiście europejskich systemów artyleryjskich po względem nazewnictwa, ale problemy balistyczne tudzież kłopoty z obsługą zbyt ciężkich lub zbyt długich dział były przecież identyczne, więc i rozwiązania nie odbiegały zbytnio od tych znanych z Europy. Typ armaty nazywany kale-kob mógł występować w wagomiarach od 12 do 16 okka – najcięższe z nich, strzelające kulami o masie około 43 funtów kastylijskich (44 funtów angielskich) były podobne do angielskich Cannon of 7, a zarazem trochę większe od holenderskich i niemieckich kartaun trzyćwierciowych, 36-funtowych. Z kolei najmniejsze z armat tego typu zbliżały się do hiszpańskich kanon 32-funtowych, gdyż ich kule miały masę około 33 funtów kastylijskich. Generalnie, częste w europejskich opracowaniach nazwy tureckich dział okrętowych (np. spod Lepanto) są zupełnie fałszywe, ponieważ brane z dawnych kronik i innych dokumentów spisywanych w zachodniej i południowej Europie, gdzie nie miano pojęcia o systemach i nazwach stosowanych w Turcji, próbując wtłoczyć je jakoś w rozwiązania własne. Wyjątek stanowiła kanona, gdyż Turcy mieli jej odpowiednik nazewniczy w postaci kanon, inaczej kanun. Gábor Ágoston ocenia, że chociaż w niektórych dokumentach utożsamia się to działo w ogóle z bazyliszkiem (bacaluşka), to te były bardzo różne, a w imperium osmańskim istniała wyraźna tendencja nazywania kanonami bazyliszków o wagomiarze 11 okka i mniejszych. Turecka kanona tej wielkości strzelała zatem kulami ważącymi około 30 funtów kastylijskich, zbliżając się do hiszpańskiej canon z XVI w. czy niemieckiej półkartauny z wieku XVII (24 funty norymberskie mogły oznaczać 27-35 funtów kastylijskich). Odlewano (z brązu i żeliwa) znacznie większe bazyliszki, nawet o wagomiarze odpowiadającym z grubsza 61 funtom kastylijskim, ale na okrętach żaglowych Osmanów zadowalano się na ogół wielkościami do 54 takich funtów. Długość wyrażona w kalibrach wynosiła około 12,5-22,5, czyli całkiem dobrze wpisywała się w standardy europejskich dział typu kartauny – trzeba jednak wiedzieć, że ten wynik uzyskałem z mnożenia i dzielenia przez siebie wielu egzotycznych miar (np. piędzi) o wartościach, które nigdy nie były całkiem jednoznacznie ustalone.
Śledzenie dalszego rozwoju nie ma już sensu z punktu widzenia rywalizacji między typem kartauny/kanony a typem kolubryny. Nowoczesne (na tamte czasy) armaty okrętowe odziedziczyły najlepsze cechy obu i rozwijały się dalej - w głównym nurcie – w miarę jednolicie, bez potrzeby stosowania jakichkolwiek wyróżnień (poza wagomiarem) w nazwie. Dopiero pojawienie się karonad pod koniec XVIII w. i dział haubicznych w latach 30. następnego stulecia znowu zakłóciło osiągniętą harmonię.
Na zakończenie malutka uwaga dotycząca pochopnego przyjmowania ustaleń dotyczących wyłącznie jednego okresu, z artylerii lądowej i czasem tylko jednego państwa, jako uniwersalnych. W polskich leksykonach i encyklopediach czytamy, jak to kartauna podwójna miała kaliber (od XVI do XVIII w. i to na całym świecie) około 230 mm; zwykła – ok. 190 mm; trzyćwierciowa – ok. 175 mm; półkartauna – ok. 150 mm; ćwierćkartauna – ok. 120 mm; oktawa kartauny – ok. 100 mm.
Tymczasem naprawdę, szwedzkie kartauny odlewane od 1616 r. miały kaliber 184 mm, a półkartauny – 146 mm; ich odpowiedniki z lat 1564-1610 wykazywały znacząco mniejsze kalibry.
Heska kartauna 42-funtowa z około 1530 r. miała średnicę przewodu lufy 180 mm, półkartauna 24-funtowa – 150 mm, ćwierćkartauna 12-funtowa – 120 mm (nic wprawdzie nie słychać o przewagach heskiej marynarki wojennej, ale działa tu produkowane trafiały na okręty Hanzy; zdarzały się też na nich wyjątkowo kartauny 48-funtowe, 46-funtowe o średnicy przewodu lufy 184 mm i 50-funtowe o średnicy przewodu lufy 190 mm).
Toskańska kanona/kartauna 42-funtowa „systemu niemieckiego” z 1600 r. miała średnicę przewodu lufy 172 mm.
Holenderskie kartauny okrętowe z około 1600 r. charakteryzowały się przybliżonymi średnicami przewodów luf: pełna – 186 mm, trzyćwierciowa (ta wyjątkowo z 1666) – 172 mm; połówkowa- 150 mm; ćwierciowa – 120 mm.
Angielskie kanony okrętowe miały nominalną średnicę przewodu lufy 178 mm; półkanony – około 160 mm.
KONIEC
Krzysztof Gerlach
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Powała
Dołączył: 06 Lis 2011
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Łódź
|
Wysłany: Pią 17:54, 23 Gru 2011 Temat postu: |
|
|
Doskonałe opracowanie rozświetlające i porządkujące wiedzę, przynajmniej moją.
Aleksander J. Twardowski
P.S. Cytat: | Holenderska kartauna/kanona 48-funtowa z 1600 r. (Nie w tej samej podziałce co kolubryna - powiększona) | szkoda, rysunek w tej samej skali dawałby pogląd wizualny na różnice w proporcjach kolubryn i kartaun.
AJT
Ostatnio zmieniony przez Powała dnia Śro 11:14, 24 Paź 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kgerlach
Administrator
Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6377
Przeczytał: 1 temat
|
Wysłany: Pią 19:44, 23 Gru 2011 Temat postu: |
|
|
Zmiana skal nastąpiła niechcący (samorzutnie) w czasie transferu dwóch plików . Powtarzam więc oba działa na jednym rysunku, ale teraz tylko w formie zarysów:
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Powała
Dołączył: 06 Lis 2011
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Łódź
|
Wysłany: Nie 12:46, 25 Gru 2011 Temat postu: |
|
|
Przepraszam za dociekliwość, mam jeszcze dwa pytania:
1. Najmniej informacji podał Pan o oktawach, czy były tak rzadko stosowane; jakie były ich kaliber, ciężar i długość?
2. Czy kartauna była w przybliżeniu o 1/4 krótsza od kolubryny o tym samym wagomiarze?
Ostatnio zmieniony przez Powała dnia Nie 12:47, 25 Gru 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kgerlach
Administrator
Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6377
Przeczytał: 1 temat
|
Wysłany: Nie 19:10, 25 Gru 2011 Temat postu: |
|
|
1. Popularność oktaw. Zgadza się, były to działa bardzo rzadko spotykane, jeśli mamy na myśli „częściową” kartaunę. Trzeba bowiem pamiętać, że istniały też „oktawy kolubryny”, które były po prostu 2-funtowymi falkonetami (sokołami), całkiem popularnymi. Ale proszę mieć też cały czas na uwadze, że ja odnoszę się wyłącznie do artylerii okrętowej. W arsenałach fortec oraz w armiach polowych częstość występowania mogła się rozkładać inaczej.
Otóż na okrętach przez cały wieki XVI i XVII rywalizowały ze sobą dwa główne typy konstrukcyjne: kartauny i kolubryny. Na dodatek, jeśli brać pod uwagę tylko liczbę sztuk, to kolubryny tę „walkę” ZDECYDOWANIE wygrywały przynajmniej do połowy XVII stulecia. Przewaga kartaun ujawniała się tylko przy dużych wagomiarach, bowiem kolubryny tych kalibrów musiałyby być (i bywały) monstrualne, nieporęczne, zbyt ciężkie i długie. Ale już przy 18 funtach ostatecznie uznano wyższość kolubryny, a przy mniejszych kalibrach od początku zdecydowanie preferowano typ konstrukcyjny kolubryny. Oktawa kartauny miewała w różnych systemach 6 funtów do 8 funtów, znane mi kalibry to około 95-100 mm. Sześciofuntowa „Cannone da 10” z Państwa Kościelnego i końca XV w. miała kaliber 95 mm i długość 2542 mm, ale to było dość smukłe działo, mimo nazwy.
2. Trudno o takie bezpośrednie porównania, gdyż najczęściej kartauny robiono w tym samym czasie w innych wagomiarach niż kolubryny. Ale np. 12-funtówka niderlandzka z 1592 r. (w typie kolubryny) miała długość 3105 mm, a 12-funtowa ćwierćkartauna niderlandzka z 1600 r. miała długość 2330 mm, czyli była rzeczywiście krótsza o jedną czwartą. Niemiecka 12-funtowa feldszlanga z 1556 miała długość 388 cm, a niemiecka 12-funtowa ćwierćkartauna z 1600 r. miała długość 267 cm, czyli była krótsza o prawie jedną trzecią. Bywało więc rozmaicie.
Krzysztof Gerlach
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Powała
Dołączył: 06 Lis 2011
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Łódź
|
Wysłany: Pon 6:49, 26 Gru 2011 Temat postu: |
|
|
Czy istnieje jakiś parametr, proporcja ciężaru lub wagomiaru artylerii w stosunku do pojemności okrętu? Czy też określano to "na oko". Spotkałem się (nie pamiętam gdzie) z określeniem, że na 1 łaszt mogło przypadać maksymalnie 1 funt wagomiaru dział, ale czy przypadkiem nie jest to parametr "wyssany z palca"?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kgerlach
Administrator
Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6377
Przeczytał: 1 temat
|
Wysłany: Pon 12:31, 26 Gru 2011 Temat postu: |
|
|
Jeśli przyjmować taki parametr (wagomiar do tonażu) jako uniwersalny dla całego okresu, w którym na okrętach czysto żaglowych używano dział (czyli z grubsza 500 lat, od połowy XIV do połowy XIX w.), to jest to całkowita BZDURA.
Jeśli uznać, że taka zależność wynikała z praw fizyki lub cech konstrukcyjnych okrętów, to jest to całkowita BZDURA.
Ale...
Wielkość okrętu wyrażona w łasztach mogła być zarówno „emanacją” pojemności – i wtedy dałoby się tylko określić, ile dział (ściśle – jaka ich objętość) mogło się zmieścić, poukładane jedno przy drugim, w ładowni, co nas chyba mało interesuje – a mogła też stanowić próbę określenia NOŚNOŚCI. Nośność wskazuje bezpośrednio, jaki CIĘŻAR mógł się znaleźć w ładowni i na pokładach okrętu. Oczywiście składało się nań mnóstwo rzeczy, a nie tylko działa, ale one też, i to – na późnych żaglowcach – w dużej proporcji. Istniała więc oczywista zależność między MAKSYMALNYM CIĘŻAREM dział a nośnością okrętu. Jeśli więc zna Pan MASY wszystkich luf, wszystkich lawet i podstawowego zestawu amunicji do każdego działa, to FAKTYCZNIE istniała granica, której dla jednostki o danej nośności nie dało się przekroczyć i jakiś współczynnik można by próbować wyliczać. Trzeba jednak pamiętać, że chodzi o prawdziwe masy, a nie o kalibry czy wagomiary i że to określało tylko GÓRNĄ GRANICĘ, a nie wyznaczało żadnej normy. Okręt ciężko uzbrojony zanurzał się silnie, był wolniejszy, nie mógł wchodzić na wiele akwenów, w niektórych przypadkach bardzo pogarszała się jego stateczność, tracił na zasięgu operacyjnym (ciężar dział i amunicji zmniejszał tę część nośności, która przypadała na zapasy wody i żywności) itd. Nie chodziło więc wcale o maksymalnie ciężkie uzbrojenie każdego żaglowca – tak można było potraktować pływającą baterię, czyli prawie nieruchomą krypę poruszającą się w obrębie portu. Pełnomorski okręt wojenny musiał być uzbrojony optymalnie do zadań, które dla niego przewidziano i np. ładowanie najcięższej artylerii, na jaką tylko pozwalała nośność, na jednostkę patrolową czy łącznikową, byłoby najwyższą GŁUPOTĄ.
A teraz parę słów co do przeliczenia dalej tej ISTNIEJĄCEJ zależności między maksymalnym ciężarem dział i przynależnego im wyposażenia a nośnością, na wagomiary czy kalibry. Początkowo oraz jeszcze dla czasów Pana głównie interesujących, żaden wiarygodny współczynnik NIE MÓGŁ być stosowany z uwagi na zbytnie zróżnicowanie typów dział. Jeśli weźmiemy np. angielski okręt Prince (często się na niego powołuję, ponieważ jego artyleria jest po prostu bardzo dobrze udokumentowana), to w 1622 miał on 57 dział o łącznej masie (same lufy) około 82455 kg. Były one zarówno lekkie, jak ciężkie w stosunku do swojego kalibru. Przyjmijmy na chwilę (co zresztą nie jest prawdą), że tyle wynosiła maksymalna masa artylerii w stosunku do tonażu, jaką dało się na tym okręcie zainstalować. Można więc sobie wyliczyć jakiś współczynnik. Teraz, przy tym współczynniku, czyli przy tej samej masie całkowitej wszystkich armat - i biorąc pod uwagę tylko egzemplarze występujące realnie na Prince w 1622 - mógł Pan teoretycznie zainstalować 51 półkolubryn o długości od 10 do 11,5 stopy o łącznym wagomiarze 459 funtów; albo 88 rarogów (sakerów) o łącznym wagomiarze 462 funty; albo 63 półkolubryny o długości od 7,75 do 8,5 stopy o łącznym wagomiarze 567 funtów; albo 36 kolubryn o długości od 10,5 do 11,25 stopy o łącznym wagomiarze 648 funtów; albo 44 kolubryny o długości od 8 do 8,5 stopy o łącznym wagomiarze 792 funty; albo 39 półkanon o łącznym wagomiarze 1248 funtów; albo 69 kanon kamiennych o łącznym wagomiarze 1656 funtów; albo 193 lawetowe foglerze o łącznym wagomiarze 1737 funtów.
Ponieważ nominalny tonaż Prince wynosił 1200 ton (przymijmy z gubsza 600 łasztów) otrzyma Pan możliwą wartość stosunku wagomiaru dział w funtach do tonażu w zakresie od 0,765 do niemal 3 funtów na łaszt!
Dopiero dla żaglowców od drugiej połowy XVII w., kiedy okręty podzielono na rangi, a w ramach każdej nastąpiła spora stablizacja oraz wydatne ujednolicenie artylerii (pojawiły się rozporządzenia szczegółowo określające rodzaj i liczbę dział dla każdej kategorii), można się rzeczywiście pokusić o wyliczenie dość wiarygodnych stosunków łącznego wagomiaru do nośności, ale prawdziwych też tylko w krótkich okresach i wewnątrz klas.
Oczywiście znając dokładnie całe uzbrojenie przewidziane dla danej eskadry na dany rok oraz sumaryczny tonaż wszystkich okrętów tej eskadry, można sobie takie wskaźniki wyliczać i dla wcześniejszych epok, jako BARDZO ORIENTACYJNE, ale mogą one wtedy w równej mierze (albo i większej) opisywać stan finansów danego państwa, stan arsenałów, poglądy na zastosowanie floty itd.
Krzysztof Gerlach
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Powała
Dołączył: 06 Lis 2011
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Łódź
|
Wysłany: Wto 3:03, 27 Gru 2011 Temat postu: |
|
|
Dziękuję bardzo za odpowiedź.
Pozdrawiam
Aleksander J. Twardowski
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Powała
Dołączył: 06 Lis 2011
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Łódź
|
Wysłany: Pon 12:10, 02 Sty 2012 Temat postu: |
|
|
Na stronie [link widoczny dla zalogowanych] znalazłem takie grafiki:
1. Opisana jako półkartauna:
Według mnie jest to szrotownica - sportretowany eksponat z MMG.
2. Opisane jako miotacz kamieni:
Według mnie jest to bombarda, tylko skąd wzięła się ustawiona z przodu komora prochowa, a trójkątne elementy na krawędzi komór (na działku są odwrócone, tak jakby były zapięte) wyglądają jak zatrzaski pokrywy dawnych odkurzaczy ZELMER. Podejrzewam, że wyprostowałyby się po pierwszym wystrzale
PS. Rysunki zapożyczono z "Bitwy pod Oliwą" E. Koczorowskiego.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kgerlach
Administrator
Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6377
Przeczytał: 1 temat
|
Wysłany: Pon 17:31, 02 Sty 2012 Temat postu: |
|
|
Drugi rysunek przedstawia niewątpliwie bombardę. Nie wiem czy panu Koczorowskiemu istotnie chodziło o zatrzaski do odkurzacza, czy może raczej o odmianę zwaną śrubnicą, czyli z komorą prochową dokręcaną do lufy na gwint (aczkolwiek zmiana położenia owych czubków na komorze wolnej i zamocowanej rzeczywiście sugeruje tę pierwszą możliwość).
Siak czy owak, to i tak totalne nieporozumienie. Autor ten nie miał najmniejszego pojęcia jak wyglądało okrętowe działo kamienne na początku XVII wieku. Przeczytał w inwentarzu wismarskim, że działa strzelające kamiennymi kulami stanowiły część artylerii polskich okrętów i próbował je sobie "wykombinować". To, że nazwał je "miotaczami kamieni", to pół biedy, ponieważ i tak wszystkie nasze nazwy na ten typ armat są zapożyczone w taki czy inny sposób. Jednak zupełnie nie wiedział, co oznacza słowo "komorowy" w odniesieniu do siedemnastowiecznych dział kamiennych i na dodatek oparł swoją "rekonstrukcję" na średniowiecznych bombardach, bo i one strzelały kulami kamiennymi. To, że z takich armat grzmocono do murów Malborka w XV w. nie oznacza jednak, że ktoś je wstawiał na okręty żaglowe w wieku XVII! W epoce bombard nie było "dział kamiennych", ponieważ prawie wszystkie strzelały takimi kulami (co najwyżej jeszcze ołowianymi). Zaczęto je wyróżniać dopiero wtedy, gdy większość amunicji stała się żeliwna. Działa kamienne z polskich okrętów, wymieniane na końcach zestawień - wśród egzemplarzy najlżejszych - nie miały ze średniowiecznymi bombardami żadnego związku, poza osobą pana Koczorowskiego.
Krzysztof Gerlach
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|