 |
www.timberships.fora.pl Forum autorskie plus dyskusyjne na temat konstrukcji, wyposażenia oraz historii statków i okrętów drewnianych
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kgerlach
Administrator
Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6501
Przeczytał: 2 tematy
|
Wysłany: Czw 21:10, 02 Sty 2025 Temat postu: Manila 1762 |
|
|
W drugiej połowie wojny siedmioletniej (1756-1763), w wyniku niedostatecznej siły marynarek francuskiej i hiszpańskiej (oba państwa, chcąc nie chcąc, musiały poświęcać ogromne środki na wojnę lądową w Europie), Anglicy przeprowadzili szereg udanych operacji desantowych, zdobywając ważne punkty w Kanadzie (Louisbourg, Quebec, Montreal) oraz w Indiach Zachodnich (Martynika, Hawana). Najciekawsze i najgłośniejsze z nich już opisałem w książkach wydanych (zajęcie Hawany w 1762 r.) lub jeszcze nie wydanych (zajęcie Quebecu w 1759 r.). Stosunkowo słabiej znana jest ekspedycja równoległa do wyprawy przeciwko stolicy Kuby, wymierzona w główne miasto Filipin, też należących do Hiszpanów. Dość charakterystyczne, że w wyniku popełnionego przez kogoś dawno temu błędu (chyba przez Clowesa), w wielu opracowania angielskich występuje pod fałszywą datą 1761 r.
Nie była tak ciekawa taktycznie i pod względem operacyjnym (koncentracja sił z wielu kierunków i części świata pod Hawaną, intensywne wykorzystywanie przewagi ruchowej i ogniowej floty na wielkim obszarze plus walki branderów pod Quebekiem ) jak obie wspomniane, więc nie zamierzam poświęcać jej całej książki, ale zasługuje na uwagę z uwagi skomplikowane aspekty geograficzne oraz niespotykaną w Ameryce i Indiach Zachodnich „egzotykę”. Przede wszystkim jednak jako przykład zwycięstwa, które przez osobliwą ironię losu nie zostało dobrze przyjęte przez rządy ani w Hiszpanii, ani w Wielkiej Brytanii! Nadaje się w sam raz na artykuł w tym miejscu.
Kiedy zawarcie jesienią 1761 paktu „rodzinnego” między Burbonami hiszpańskimi i francuskimi skłoniło Anglików do wypowiedzenia wojny Hiszpanom w styczniu 1762 r., dostali wprawdzie kolejnego, groźnego przeciwnika na morzu, ale zarazem okazję do pozyskania kolejnych ważnych zdobyczy terytorialnych i to w komfortowych warunkach, kiedy francuska flota była już rozgromiona, a francuskie imperium kolonialne w poważnym stopniu zdemolowane.
Najważniejszym celem Wielkiej Brytanii stało się opanowanie Hawany, co przyjęto w Londynie 6 stycznia 1762 r., na naradzie brytyjskiego gabinetu wojny. Plany objęły jednak równoległą ekspedycję przeciwko Manili na Filipinach - najnowszy wtedy pomysł pułkownika Williama Drapera zakładał, że zmusi to Hiszpanów do rozproszenia sił i nie pozwoli być wystarczająco mocnym w żadnym z obu punktów. Admirał Anson zrekapitulował te koncepcje i zaproponował ich zmodyfikowaną realizację.
William Draper, mimo dość długiego – jak na swoją epokę - życia i osiągnięcia wysokich godności i rang, na ogół nie miał szczęścia ani w sprawach osobistych, ani zawodowych. Urodził się w 1721 r. w Bristolu lub w Clifton tuż obok tego wielkiego miasta portowego (dziś to już oczywiście dzielnica Bristolu). Jego ojciec, Ingleby Draper, miał przed sobą obiecującą karierę oficera celnego, gdy nieoczekiwanie zmarł bardzo młodo jeszcze przed urodzeniem Williama! Matka, Mary (z domu Harrison) została sama z czwórką dzieci. Mimo tego zdołała zadbać o edukację potomstwa. William Draper uczył się między innymi w Eton i Cambridge, mógł wybrać karierę akademicką. Zamiast tego wstąpił do armii 26 marca 1744 r., zostając chorążym piechoty. Trwała wówczas „w najlepsze” austriacka wojna sukcesyjna (1740-1748), a w Szkocji wybuchło wkrótce (1745 r.) kolejne powstanie jakobitów. Dało to Draperowi okazje do uczestnictwa w licznych bitwach i do awansów, aczkolwiek te drugie – jak wszyscy wiedzą – na ogół się po prostu kupowało. Brał udział w bitwach pod Falkirk w styczniu 1746 r., pod Culloden w kwietniu 1746 r. i pod Laffeldt w czerwcu 1747 r. Od 24.04.1749 miał rangę kapitana. Ożenił się w 1756 r. z Caroline Beauclerk, a 14.11.1757 awansował na podpułkownika. Podczas wojny siedmioletniej został wysłany do Indii Wschodnich, gdzie na czele swojego regimentu uczestniczył od września 1758 r. w obronie Madrasu, odznaczając się brawurą osobistą i przejmując okresowo naczelne dowództwo udanej kampanii. Nie był jednak w stanie robić w Indiach dalszej kariery z powodów zdrowotnych. Wziął w 1759 r. urlop, by wrócić do Anglii, ale podróżując na statku wschodnioindyjskim zetknął się ze znanym Alexandrem Dalrymple, geografem i hydrografem, który na polecenie gubernatora Madrasu penetrował Filipiny. Z rozmów z nim wywnioskował, że nagły atak brytyjski na Manilę miałby wszelkie szanse powodzenia. Przedstawił swój pomysł rządowi w Londynie, zyskując poparcie pierwszego lorda admiralicji, Ansona oraz Sekretarza Stanu dla Południa (a w praktyce premiera w kwestiach zagranicznych) Williama Pitta. Charakterystyczne jednak, że ani pozostali członkowie rządu, ani dyrektorzy Kompania Wschodnioindyjskiej nie przejawiali większego entuzjazmu. Przyjęli go raczej jako dywersję, która miała odciągnąć uwagę Hiszpanów od głównego uderzenia, wymierzonego w Hawanę. Postanowiono też użyć wyłącznie lokalnych sił, już będących w rejonie Oceanu Indyjskiego i uczynić odpowiedzialnym za całość Williama Drapera. Został on 19.02.1762 pułkownikiem, a lokalnie przysługiwał mu w tej ekspedycji stopień/funkcja brygadiera (nietrwała wtedy ranga generalska). Miał zorganizować wojsko z oddziałów królewskich i należących do Kompanii Wschodnioindyjskiej, znajdujących się wtedy na terenie gubernatorstwa Madrasu, a potem dowodzić wspólnie z ówczesnym głównodowodzącym Royal Navy w tamtym rejonie, kadm. Samuelem Cornishem. Draper pożeglował z powrotem do Indii na pokładzie 28-działowej fregaty Argo, która wyruszyła 22.02.1762. Dotarł na miejsce w czerwcu. Mimo obstrukcji urzędników Kompanii, wyprawę przygotowano bardzo szybko, w ciągu zaledwie trzech tygodni. Podstawą korpusu ekspedycyjnego był bowiem dowodzony przez samego Drapera 79. regiment piechoty (liczący wówczas 567 ludzi), uzupełniony tylko kompanią Królewskiej Artylerii (57 ludzi kapitana Wintera) i 30 ludźmi z artylerii Madrasu (pod kapitanem Woodem; całością grupy artylerzystów dowodził mjr Barker z wojsk Kompanii Wschodnioindyjskiej) i 600 sepojami (pod kapitanem DesPlans) oddelegowanymi z różnych regimentów tej formacji będących do dyspozycji gubernatora Madrasu. Te bardzo skromne liczebnie siły uzupełniono zbieraniną ze wszystkiego, co Kompania Wschodnioindyjska miała pod ręką i pozbywała się bez żalu: dwustu francuskimi dezerterami (oficjalnie: ochotnikami), którymi dowodził por. Martin; 54 Kaframi (czyli oswobodzonymi niewolnikami z Afryki), kompanią 80 ludzi z grupy chrześcijańskich mieszkańców południowo-wschodniej Azji portugalskiego pochodzenia (tzw. Topazów), liczącą 42 ludzi europejską kompanią piechoty nawaba (nawabem Arkotu był wówczas sprzymierzony z Anglikami Muhammad Ali), dwoma inżynierami (kapitanem Stevensonem i kapitanem-porucznikiem Cotsfordem), 60 saperami (pionierami) zwerbowanymi w Madrasie z grupy Europejczyków. Cornish dodał do tego 270-338 żołnierzy piechoty morskiej oraz 550-679 marynarzy. Razem na ląd dało się wysadzić około 2500-2700 ludzi pod bronią. Jak na warunki walk Europejczyków w rejonie południowo-wschodniej Azji nie było to mało, jednak Hiszpanie w Manili dysponowali ponad 9 tysiącami ludźmi pod bronią! Hiszpańscy historycy, aby zmienić te proporcje i podnieść liczbę napastników do prawie 7000, dodają 1400 robotników hinduskich do prac inżynierskich (czasem określając ich ówczesnym terminem wojskowym – pionierów; Draper pisał o kilkuset), widzą aż 800 sepojów i wliczają WSZYSTKICH marynarzy floty w liczbie 3000, co pozwala im uzyskać liczbę 6830 ludzi.
CDN.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kgerlach
Administrator
Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6501
Przeczytał: 2 tematy
|
Wysłany: Pią 20:04, 03 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
CD.
Eskadra kadm. Cornisha składała się z 7 liniowców liczących od 60 do 74 dział, jednego dwupokładowca 50-działowego, trzech fregat, dwóch żaglowców zaopatrzeniowych i dwóch statków wschodnioindyjskich, użytych przede wszystkim do przewozu żołnierzy. Jednostki te, uszeregowane wg liczby dział (ale żaglowce zaopatrzeniowe i statki transportowe na końcu), z dodaniem tonażu konstrukcyjnego i dowódcy – w stopniu komandora (captain), jeśli nie zaznaczono inaczej - to:
Norfolk (74; 1557 ton; Richard Kempenfelt; flagowiec Cornisha); Lenox (74; 1579 ton; Robert Jocelyn); Grafton (70; 1415 ton; Hyde Parker); Elizabeth (64; 1224 tony; Issac Florimond Ourry; flagowiec komodora Richarda Tiddemana); Weymouth (60; 1198 ton; Richard Collins); America (60; 1248 ton; Samuel Pitchford); Panther (60; 1286 ton; William Newsom/ tymczasowo commander George Ourry); Falmouth (50; 1047 ton; William Brereton); Argo (28; 602 tony; Richard King); Seahorse (24; 519 ton; Charles Cathcart Grant); Seaford (22; 435 ton; John Peighin); okręt zaopatrzeniowy Southsea Castle (28; 712 ton; commander William Sherwood); żaglowiec zaopatrzeniowy Admiral Stevens (prawdopodobnie jednostka Kompanii Wschodnioindyjskiej); statek wschodnioindyjski Osterley (-; 499 ton; kapitan Frederick Vincent); statek wschodnioindyjski Essex (-; 499 ton; kapitan George Jackson).
Odległość między Madrasem a Manilą jest nie tylko duża, ale dla żaglowców trudna do przebycia, zważywszy na ilość wysp i przeszkód wodnych, cieśnin niebezpiecznie wąskich dla halsowania dużych jednostek i z uwagi konieczność przebijania się najpierw daleko na południe, a potem na północ. [Tu w Galerii, w temacie Manila 1762, ilustracja nr 1]. Po drodze konieczne więc było uzupełnianie słodkiej wody. Taka operacja w przypadku większych zgrupowań okrętów zajmowała wiele czasu. Jak pamiętamy, przed Trafalgarem Nelson musiał ciągle odsyłać małe grupki liniowców po wodę i żywność – osłabiało to jego siły główne (zawsze istniało ryzyko – i zagrożenie się ziściło – że aktualnie odesłany zespół nie zdąży na czas), lecz dawało szansę innym na trwanie na wyznaczonych pozycjach. Dla Anglików ważne też było w 1762 r., aby uderzyć na stolicę Filipin zanim Hiszpanie w ogóle się zorientują, że są zagrożeni. Przekazanie informacji z Europy na Filipiny zajmowało wiele miesięcy! Dlatego Cornish pchnął naprzód fregatę Seahorse, aby przeszła przez Cieśninę Malakka i podążyła w kierunku Manili. Krążąc między Cieśniną Singapurską a położoną na zachód (blisko Borneo) wysepką Tambelan (Pulau Tambelan; w raporcie Cornisha przekręcona na Pulo Timean) praktycznie zamykała wejście od południa na Morze Południowochińskie, czyli drogę z Oceanu Indyjskiego do Manili, co dawało szanse przechwycenia wszelkich jednostek, jakie mogłyby ostrzec hiszpański garnizon. [Tu w Galerii, w temacie Manila 1762, ilustracja nr 2]. Potem, 29 lipca, odeszła z Madrasu eskadra komodora Tiddemana, składająca się z okrętów Elizabeth, Grafton, Lenox, Weymouth i Argo, z częścią żołnierzy i zapasami wojskowymi. Kadm. Cornish miał nadzieję, że skończą one pobierać wodę w okolicach miasta Malacca, zanim dojdzie tam jego własna grupa. Ta opuściła Madras 1 sierpnia. Siły główne składały się z reszty okrętów i transportowców, poza żaglowcem wschodnioindyjskim Essex, który nie był wtedy jeszcze gotowy do rejsu i miał dołączyć później, pod eskortą pozostawionego z nim 50-działowca Falmouth.
Rzeczywistość zniweczyła większość tych planów. Kiedy kadm. Cornish zjawił się pod miastem Malacca 19 sierpnia, nie zastał w ogóle zespołu Tiddemana. Komodor natknął się bowiem na serię flaut i w rezultacie, mimo wcześniejszego wyjścia z Madrasu, dotarł na miejsce spotkaniowe później od sił głównych, 21 sierpnia. Trudności w szybkim pobraniu słodkiej wody okazały się zgodne z obawami i flota mogła ruszyć w dalszą drogę dopiero 27 sierpnia. Doszła w okolice Pulau Tambelan 2.09, gdzie dołączyła Seahorse. Do 19 września pokonano dystans prowadzący do raf Luconia blisko północno-zachodniego wybrzeża Borneo, ale silny wiatr z północnego wschodu odepchnął brytyjskie okręty z powrotem i spowodował ich częściowe rozproszenie. Na dodatek 22 września rozszalał się sztorm i Anglicy ujrzeli wybrzeża ponownie dopiero następnego dnia. Tymczasem wiatr zmienił się na południowo-zachodni i 24 września prawie całe siły weszły do Zatoki Manilskiej, zbliżając się wieczorem do Fortu Cavite (na charakterystycznym cyplu w południowej części zatoki). Brakowało tylko żaglowców Southsea Castle, Admiral Stevens, Falmouth i Essex, które w większości dołączyły niewiele później.
CDN.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kgerlach
Administrator
Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6501
Przeczytał: 2 tematy
|
Wysłany: Nie 9:40, 05 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
CD.
Zamiarem Brytyjczyków było zaatakowanie najpierw Cavite, ponieważ opanowanie tego fortu zapewniłoby dostęp do obszernego akwenu portowego, w którym wygodnie dało się schronić całą flotę. Ponadto oczekiwano, że w ostrzeliwaniu fortu Cavite wielką rolę mogłaby odegrać artyleria okrętowa, której Anglicy mieli nadmiar – w przeciwieństwie do lądowej. Dlatego w nocy z 24/25 września Cornish wysłał na rekonesans nawigatorów floty. Wrócili z raportem, że mimo płytkości wód w bezpośredniej bliskości Fortu Cavite (głębokość nie przekraczała 16 stóp, kiedy w głębi zatoki to było minimum 32 stopy), atak za pomocą okrętów jest całkowicie możliwy i rokujący powodzenie. [Tu w Galerii, w temacie Manila 1762, ilustracja nr 3]. Jednak rankiem 25 września wiatr był niekorzystny do uderzenia na Cavite, więc kontradmirał wziął dwie fregaty (w tym Seahorse), za pomocą których on, gen. Draper i paru innych oficerów zbliżyli się do samej Manili, dokonując rozpoznania hiszpańskich systemów obrony miasta. Okazało się, że Hiszpanie – ufni w niedostępność swojej filipińskiej kolonii z uwagi na ogromne odległości od europejskich metropolii – niezbyt dbali o sprawność założeń obronnych. Owszem, Manila położona na kawałku lądu chronionego od północy (i w znacznej odległości od wschodu) wodami rzeki Pasig, a od zachodu przylegającego do zatoki (z zostawieniem jedynego wolnego dostępu lądem od południa), była w całości otoczona murami, a od wschodu i południa osłaniana potężnymi bastionami i fosą, ale gospodarze pozwolili, by zabudowa rozwijała się identycznie ja w innych wielkich miastach. Wszędzie pierwotne grody okazywały się za małe, więc budynki nie mieszczące się w osłanianej murami części wyrastały licznie naokoło. W 1762 r. Manila miała już całą wielką dzielnicę na północnym brzegu ujścia rzeki Pasig, a także przedmieścia poza fosami, na południe i wschód od centrum miasta. Takie zabudowania zawsze utrudniały obronę, więc typowe dla poczynań obrońców było palenie ich i niszczenie przed rozpoczęciem oblężenia, bez nadmiernego przejmowania się losem mieszkańców. Jednak w tym przypadku sprawa nie przedstawiała się równie prosto. Na odcinku południowym, kluczowym dla obrony z uwagi na brak przeszkód naturalnych, wybudowano m.in. wielkie kościoły (murowane z kamieni) zasłaniające widok z wałów i bardzo korzystne dla chronienia się ewentualnych napastników. Zburzenie domów mieszkalnych uboższej ludności to jedno, ale zniszczenie kościołów Santiago (na południowym zachodzie) oraz San Juan (na południowym wschodzie) przedstawiało się całkiem inaczej tak pod względem religijnym, jak i technicznym. Kiedy wcześniej wysunięto taką propozycję, księża z obu świątyń zagrozili wnioskodawcy ekskomuniką!
Draper, Cornish i inni doszli do wniosku, że zdobycie fortu Cavite będzie ich kosztować minimum dwa dni, a w tym czasie obrońcy Manili mogą lepiej się przygotować, m.in. oczyszczając przedpola dla artylerii z wałów. Dlatego zmienili plany i zdecydowali się na natychmiastowe uderzenie wprost na stolicę. Upadek miasta i tak pociągnąłby za sobą kapitulację fortu. Kontradmirał zasygnalizował z Seahorse, że inne okręty z eskadry mają do niego dołączyć, a żołnierze przygotować się do desantu.
Generał Draper postanowił zdobyć obiekty na wybrzeżu, które mogły być wykorzystane do głównego uderzenia. Około godz. 18 czy 19 rozpoczął się desant żołnierzy 79. regimentu, piechoty morskiej i oddziału artylerzystów, którzy mieli 3 działa długie i 1 haubicę. Z ramienia Royal Navy operacją dowodzili komandorowie Parker, Kempenfelt i Brereton. Osłonę ogniową zapewniały wszystkie trzy fregaty (Argo, Seahorse, Seaford). Na punkt lądowania wybrano miejsce w pobliżu wsi i kościoła Malate (dziś kościół katedralny), którego nazwę Cornish przekręcił na „Moratta”, około półtorej do dwóch mil na południe od murów miasta. Hiszpanie, absolutnie zaskoczeni (wciąż nie wiedzieli w ogóle, że zaczęła się wojna!) nie stawiali prawie żadnego oporu. Na brzegu zgromadziła się wprawdzie grupa żołnierzy pieszych i konnych, ale przywitana celnym ogniem z fregat, pierzchła w popłochu. Groźniejszy był żywioł, bowiem wysokie fale przyboju zalały łodzie oddziałów desantowych, a niektóre nawet roztrzaskały. Jednak obyło się bez strat w ludziach. Desant przebiegał w trzech kolumnach: lewą dowodził płk Monson (generalny kwatermistrz), środkową - gen. Draper z podpułkownikiem Scottem jako adiutantem generalnym, a prawą – mjr More. Brytyjczycy zajęli jeszcze tej nocy (nad ranem) leżący minimalnie na południe, odosobniony fort zwany Polvorina, Polverina czy Polverista (od: prochownia), słabo przez Hiszpanów broniony – miał być obsadzony przez 100 żołnierzy, ale na widok Brytyjczyków prawie wszyscy od razu uciekli; pozostało tylko 25 ludzi, którymi dowodził kpt Baltasar Cosar. Fort ten miał wyjątkowo dużo różnych nazw – oprócz wyżej przytoczonych postaci jednej z nich, poprzez fort Malate aż do fortu San Antonio Abad. [Tu w Galerii, w temacie Manila 1762, ilustracja nr 4].
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kgerlach
Administrator
Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6501
Przeczytał: 2 tematy
|
Wysłany: Pon 9:17, 06 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
CD.
W tym miejscu warto na chwilę zerwać narrację, aby zwrócić uwagę, że daty dzienne w dokumentach brytyjskich i hiszpańskich nie zgadzają się. Anglicy przybywając z zachodu zachowywali – dla porządku w dziennikach okrętowych – czas europejski. Ale Hiszpanie mieszkający w Manili posługiwali się czasem słonecznym, więc kiedy atakujący dotarli na miejsce, to co dla nich działo się 25 września, dla obrońców miało miejsce 24 września. Ja pozostanę przy czasie angielskim, ponieważ od niego – i od decyzji zapadłych w Europie – zacząłem.
Jeszcze 25 września z pokładu okrętów Royal Navy dostrzeżono około godz. 9 rano wchodzącą do Zatoki Manilskiej jednostkę, którą Cornish nazwał galerą. Miała 2 działa na lawetach i 17 brązowych działek relingowych, a obsadzała ją załoga licząca 80 ludzi (Hiszpanie wyjaśniają, że chodziło o sampan chińskich kupców, wkrótce zniszczony w sztormie). Kontradmirał skierował przeciwko niej trzy uzbrojone łodzie, które przeprowadziły abordaż. Mimo zaciekłej obrony Anglicy opanowali jednostkę. Dowiedziano się od pojmanych członków jej załogi lub pasażerów – w tym kapitana José Cerezo - że została wysłana 10 września spod wysepki Cajoagan (u Cornisha przekręcane na Cajayagan, Cayayagan; inna wersja to Calbayogan) u zachodniego wejścia do znajdującego się w pobliżu portu Palápag (przekręcanego – także przez Hiszpanów – na Palapat, Palapa) leżącego u pn. krańca wyspy Samar, między przylądkiem (Cabo) Espiritu Santo (u Cornisha przekręcane na Cape Spiritu Santa) a El Embocadero (u Cornisha przekręcane na Embarcadero, Bocadero) - czyli dzisiejszej cieśniny San Bernardino między wyspami Samar i Luzon, na normalnej trasie słynnych galeonów manilskich – przez dowódcę galeonu Santa Filipina. Prosił on o pilota dla przebycia cieśniny. [Tu w Galerii, w temacie Manila 1762, ilustracja nr 5]. Oczywiście Cornish zniekształcał hiszpańską nazwę żaglowca, na wszelkie możliwe sposoby zbliżając ją do angielskiej ortografii, jednak znacznie istotniejszy jest fakt, że niektórzy poddają w wątpliwość samo istnienie takiego statku! Anglicy zdobyli wtedy inny, Santisima Trinidad (o nim później), a ponieważ domagali się wydania ładunku także z tego pierwszego, co zawarto w umowie kapitulacyjnej, której Hiszpanie nie mieli najmniejszego zamiaru dotrzymać, powstała koncepcja, jakoby chodziło tylko o jeden galeon, ten zdobyty, a więc „nie ma o czym mówić”. W opracowaniach hiszpańskich autorów o galeonach manilskich nie ma mowy o żadnym z nazwą zbliżoną do Filipin; twierdzi się wręcz, że jedynym wtedy kursującym był Santisima Trinidad y Nuestra Señora de Buel Fin, zbudowany w 1751 r. Określenie Filipino miałoby być po prostu przymiotnikiem „filipiński”, równoznacznym z „manilski”, a więc każdy galeon manilski to zwyczajnie galeon z Filipin. W hiszpańskich pracach o zdobyciu Manili w 1762 r. pojawia się uwaga o galeonie Santisima Trinidad, „znanym jako” Filipino, albo na odwrót. Jednak mamy też ważne świadectwa z hiszpańskich źródeł o wyładowaniu ładunku z jakiegoś galeonu manilskiego Filipino na ląd, o jego transportowaniu i ukrywaniu przed Anglikami, a także o oskarżeniach gubernatora generalnego Filipin pod adresem członka rządu, organizatora ruchu oporu na prowincji, jakoby część tego skarbu zdefraudowano, co dowodzi, że rzeczywiście istniały wtedy dwa galeony, zmierzające w przeciwnych kierunkach. Tylko miejsca budowy i imiona (z uwagi na upodobanie Hiszpanów do chrzczenia okrętów nazwami długimi, kwiecistymi i na dodatek kilkoma różnymi, które nawet w raportach oficjalnych skracano potem w sposób mocno dowolny lub wręcz stosowano pseudonimy) wymagają dokładniejszego prześledzenia. Zdaniem Davida F. Marleya, zimą 1745/46 na Filipinach zwodowano ogromny (1710 ton pojemności) galeon manilski Nuestra Señora del Rosario y los Santos Reyes. Beznadziejnie zaprojektowany (pod względem własności żeglarskich), jak inne tego typu, pływał sobie z rozmaitymi pomniejszymi przygodami do 1762 r. Tu wystarczy stwierdzić, że to właśnie opóźnienie galeonu Nuestra Señora del Rosario y los Santos Reyes, vel Rosario, vel Filipino w drodze z Acapulco do Manili spowodowało tak znaczące w skutkach opóźnienie wyjścia z Manili galeonu Santisima Trinidad. Gdy kapitan Rosario zbliżył się do Cabo Espiritu Santo, został powiadomiony o obecności Anglików na Filipinach. Nie wszedł więc do cieśniny Embocadero, tylko wyładował cenny ładunek swojego żaglowca na ląd. Niektóre opracowania hiszpańskie podają w tym kontekście południowy kraniec wyspy Luzon, a inne – północny kraniec wyspy Samar, czyli dwa brzegi wspomnianej cieśniny. Sam statek, ogołocony ze wszystkiego, pozostał w Palápag (gdzie go w końcu dopadli i zniszczyli Anglicy, jako bezwartościowy) natomiast przewożone przez niego skarby wędrowały sobie na granicy między legendą a rzeczywistością, czyli wg każdego źródła trochę inaczej. Najpierw przewieziono je morzem do portu w prowincji Albay na wyspie Luzon, więc najprawdopodobniej do Legazpi; stamtąd już lądem przez pobliskie osiedle Polangui do miasta Iriga, a dalej do Mauban na południowy wschód od Manili, lub znacznie dalej na północ, aż do miasta Bacolor w prowincji Pampanga, na północny zachód od Manili. [Tu w Galerii, w temacie Manila 1762, ilustracja nr 6]. Nic jeszcze o tym nie wiedząc, Cornish od razu zdecydował się skierować - dla zdobycia statku Filipino (de facto Rosario) i jego legendarnych skarbów - okręty Panther i Argo, jednak panujące warunki (monsun) odwlokły ich wyruszenie do 4 października. Prawdziwa wartość ładunku z galeonu Nuestra Señora del Rosario y los Santos Reyes (dla Anglików Filipino) jest do dzisiaj nieznana, ponieważ uchronienie przed Brytyjczykami wcale nie skończyło jego historii. Opisane peregrynacje odbywały się z inicjatywy kapitana żaglowca i na rozkaz Simóna de Anda, członka rządu w Manili i lidera prowincjonalnego ruchu oporu przeciwko Anglikom. Miały też swoich bohaterów, jak Francisco de San Juan z Pagsanján, który z oddziałem ochotników próbował powstrzymać marsz brytyjskiego oddziału Thomasa Backhouse, wysłanego dla przechwycenia srebra. Po fakcie, arcybiskup-gubernator i kapitan generalny Wysp Filipińskich, don Manuel Antonio Rojo del Rio y Vieyra, odpowiedzialny za klęskę i za warunki kapitulacji, przyjął niezbyt chyba realną wartość 2500000 srebrnych pesos, ponieważ dzięki gigantycznej różnicy między tą sumą, a tym co pozostało, mógł oskarżyć Andę o defraudację i odwrócić uwagę od swoich zaniedbań. Natomiast de Anda rzeczywiście zużył pewną część skarbu na potrzeby walki z Anglikami (tą półlegalną drogą czy może też innymi, całkiem nielegalnymi, pewne sumy faktycznie trafiły w ręce prywatne), więc podanie dzisiaj rzeczywistej wartości pierwotnej jest już niemożliwe.
Tymczasem w dniu, w którym kadm. Cornish opuszczał Madras, z Manili wyszedł zmierzający do Acapulco galeon manilski Santisima Trinidad y Nuestra Señora de Buel Fin.
CDN.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kgerlach
Administrator
Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6501
Przeczytał: 2 tematy
|
Wysłany: Wto 9:06, 07 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
CD.
Wracając zaś do Manili od momentu wysadzenia brytyjskiego desantu do chwili rozpoczęcia oblężenia. Następnego dnia po wylądowaniu brygadier Draper wysłał przodem na północ płk. Monsona z 200 ludźmi dla rozpoznania dróg i podejść do miasta. Brytyjczycy przekształcali zajmowane kościoły w umocnione punkty. Monson zatrzymał się przede wszystkim w Ermita de Nuestra Señora de Guia, dużym i wygodnym, położonym około 900 jardów (c. 825 m) od miasta. Draper natychmiast podesłał tam majora More z 79. regimentem, aby zabezpieczyć posiadanie tego miejsca, bardzo dla atakujących cennego, ponieważ o dużej sile murów, rozległego, świetnie chroniącego przed rozpoczynającymi się właśnie monsunowymi ulewami. Na plebanii generał złożył swoją kwaterę główną. Inżynierowie podeszli pod kościół Santiago, zbudowany zaledwie około 300 jardów (c. 275 m) od Manili i uznali go (mimo tak małej odległości, niezgodnej z kanonami ówczesnej sztuki oblężniczej) za na tyle ważny dla atakujących, że i on został przez Anglików zajęty. Hiszpanie pisali ponadto o obsadzeniu przez Brytyjczyków przedmieść i magazynów między kościołem San Juan de Bagumbayan (Bogomboya i jeszcze inne pisownie – budynek naprzeciwko rawelinu chroniącego Bramę Królewską) a fortem San Antonio Abad. W nocy obrońcy miasta spróbowali wycieczki – wyszły dwa oddziały żołnierzy z bronią strzelecką, które miały zaatakować nieprzyjaciela i w miarę możliwości wyprzeć go z zajmowanych pozycji, a przede wszystkim zapobiec dalszym lądowaniom. Grupy te mocno ucierpiały od ognia Anglików stacjonujących w kościele Santiago oraz pobliskich budynkach i wycofały się w nieładzie.
Pogoda stale się pogarszała i trudności w wysadzaniu brytyjskich wojsk wzrastały, a desantować trzeba było kolejnego dnia resztę żołnierzy i artylerię. Tym razem nie obyło się bez strat w ludziach, utonął m.in. por. Hardwick (z wojsk Kompanii Wschodnioindyjskiej). W celu zapewnienia bezpieczeństwa w miejscu lądowania i wyładowywania posiłków, generał zostawił w Malate oddziały piechoty morskiej. Miał tak mało żołnierzy, że kontradmirał desantował dodatkowo batalion marynarzy złożony z około 700 ludzi, którymi dowodzili komandorowie Collins i Pitchford oraz commander George Ourry. Rozmieszczono ich w zasadzie między pozycjami 79. regimentu a żołnierzami piechoty morskiej dla utrzymania i ochrony komunikacji od armii podciągniętej pod mury twierdzy do miejsca dostarczania zapasów i sprzętu. Wysadzono też resztę oddziałów armii. Hiszpanie próbowali przeszkadzać ostrzałem artyleryjskim z obu wysuniętych na południe bastionów, ale z marnym skutkiem, ponieważ grube mury kościołów świetnie chroniły Brytyjczyków.
W związku z tym obrońcy Manili spróbowali kolejnej wycieczki. Pod komendą kawalera Fayette wyszło kilkuset ludzi z 2 polowymi działami 4-funtowymi (Fayette był francuskim oficerem w służbie Hiszpanów. W hiszpańskich dokumentach figuruje jako César Fallet). Liczba uczestników kontruderzenia jest opisywana bardzo różnie – o dziwo najskromniej w raportach brytyjskich. Anglicy szacowali przeciwników na około 400 ludzi, chociaż mogli mieć na myśli tylko regularnych żołnierzy. Arcybiskup Rojo pisał o nieokreślonej liczbie artylerzystów, 50 żołnierzach piechoty, oddziale milicji i 800 krajowcach z dzidami. Francuskie opracowanie z epoki wspomina 60 żołnierzy piechoty, dwa działa z obsługą i 800 Filipińczyków. Hiszpanie zaatakowali Brytyjczyków z prawej flanki, blisko morza. Do walki z nimi wysłano grupę sepojów pod chorążym Carty, trzy wydzielone oddziały z 79. regimentu oraz 100 marynarzy, a dowodzenie całością przypadło pułkownikowi Monsonowi. Przebieg zmagań jest – jak zazwyczaj – opisywany całkowicie odmiennie przez obie strony. Arcybiskup stosował schemat narracyjny typowy dla ogromnej liczby historyków na całym świecie: „nasi” dokonując cudów bohaterstwa gromili wroga na każdym kroku, zadawali mu ciężkie straty prawie bez ponoszenia własnych, przeciwnik był zszokowany i na granicy klęski, musieliśmy się więc poddać albo wycofać. Brytyjczycy zwykle pomijają niekorzystne fazy początkowe i skupiają się na wyniku ostatecznym. Ich zdaniem szybko wyparli przeciwnika do miasta, a obrońcy stracili na przedstoku jedno z dział polowych. Według Hiszpanów walki trwały większą część nocy, z silnym ogniem po obu stronach. Przewaga przeciwnika zmusiła Fayette’a do cofnięcia się w okolice kościoła San Juan de Bagumbayan, gdzie utrzymał się przez całą noc, strzelając do Anglików w rejonie kościoła Santiago jeszcze do 9 rano następnego dnia. Wtedy wszyscy biorący udział w wycieczce wycofali się pod osłoną wysłanych z miasta nowych oddziałów, tj. dwóch kompanii żołnierzy i 1500 krajowców po komendą Pedro Iriarte oraz jednej kompanii dowodzonej przez Fernando de Araya. Ponieważ Hiszpanie odczuwali potrzebę wytłumaczenia, czemu było tak źle, chociaż szło tak wspaniale, od razu pojawiły się wobec Fayette’a zarzuty „zdrady”. Francuski autor, aby je odeprzeć, pisze o wycieczce, która nie mogła być niczym innym niż „rodzajem zuchwalstwa czy junakierii” wobec rzekomo kompletnego braku wartości bojowej Filipińczyków.
CDN.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kgerlach
Administrator
Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6501
Przeczytał: 2 tematy
|
Wysłany: Śro 20:10, 08 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
CD.
Także 26 września brygadier Draper zaczął wznoszenie dobrze osłoniętych baterii dział i moździerzy, wymierzonych w hiszpański bastion południowo-zachodni, czyli bastion San Diego. Prace inżynieryjne potrwały parę dni, co daje nam czas na przybliżenie kariery Samuela Cornisha oraz przyjrzenie się siłom obrońców Manili.
Samuel Cornish urodził się około 1715 r. Wg niepewnej tradycji pochodził jakoby z „niższych klas” społecznych. Uczył się rzemiosła żeglarskiego pod okiem szypra węglowca. Zdaniem niektórych służył potem na okręcie wojennym jako zwykły marynarz, wg innych był zatrudniony na statku wschodnioindyjskim i został stamtąd zabrany do Royal Navy w 1728 r. już pod protekcją komandora Meada. Bardzo szybko powierzono mu funkcję bosmana, a potem trafił do grupy oficerów. Informacji tych jednak nie da się, jak na razie, zweryfikować; z kolei historyk Nicholas A. M. Rodger widział świadectwa sugerujące, że Cornish był synem dobrze prosperującego armatora żeglugi zachodnioindyjskiej. Pierwszym pewnym faktem z życia tego oficera jest promocja do stopnia porucznika w listopadzie 1739 r. Służył przede wszystkim w Indiach Zachodnich, gdzie uczestniczył w wielu walkach, zanim awansował do rangi commander pod koniec 1741 r. i objął dowództwo okrętu moździerzowego. Kolejny awans, do stopnia komandora (captain) przyszedł już 12.03.1742. Samuel Cornish sprawował komendę nad okrętem flagowym na Morzu Śródziemnym, potem nad innymi jednostkami. Współdziałał w zdobyciu 19.01.1744 hiszpańskiego transportowca państwowego z gubernatorem Paragwaju i jego świtą na pokładzie – żaglowiec ten zmierzał z Kadyksu do Buenos Aires. Komandor walczył w bitwie pod Tulonem 11.02.1744. Wrócił do Anglii w lipcu 1748 r. Na początku 1756 r. patrolował wody kanału La Manche. Wyruszył 17.06.1756 z transportowcami do Nowego Jorku i do Indii Zachodnich. Od przełomu listopada i grudnia 1757 r. Cornish pełnił już rolę komodora, operując w okolicach kanału La Manche. Osiągnął rangę kontradmirała 14.02.1759. Wysłano go 14.04.1759 z eskadrą posiłkową do Indii Wschodnich. Dołączył do wiceadm. Pococka 17.10.1759 w Bombaju. Uczestniczył w zajęciu portu Karical 5.04.1760. Brał udział w zdobyciu Pondicherry 15.01.1761. Kiedy 17.05.1761 zmarł kadm. Stevens, Cornish objął naczelne dowództwo na Oceanie Indyjskim. Przeniósł wtedy swoją flagę na 74-działowiec Norfolk. W ten sposób to jemu przypadło w udziale zorganizowanie morskiej strony wyprawy przeciwko Manili.
Mimo wysiłków polegających na wyolbrzymianiu sił brytyjskich oraz zaniżaniu swoich, Hiszpanie nie mogą zaliczyć obrony w Manili w 1762 r. oraz późniejszej „dyplomacji” w sprawie okupu za to miasto do tradycji zbyt honorowych, więc temat ten nie jest przez nich obszernie omawiany. Wiemy jedynie, że wojska broniące Manili składały się z mieszaniny Europejczyków i Filipińczyków (uparcie i idiotycznie nazywanych w źródłach Indianami!). Starsze opracowania hiszpańskie, nieco bardziej wylewne w tej materii, ale jeszcze bardziej „patriotyczne”, przytaczały garść szczegółów. Pierwotnie garnizon miasta miał się składać tylko z 556 żołnierzy – Hiszpanów, Latynoamerykanów i Filipińczyków – z regimentu del Rey (o teoretycznej liczebności 2000 ludzi) oraz 80 filipińskich artylerzystów. Na wezwanie Brytyjczyków do poddania się, zmobilizowano natychmiast 240 członków milicji. Dysproporcja liczebna między atakującymi a mieszkańcami miasta oraz warunki geograficzne nie pozwalały na zamknięcie pierścienia oblężniczego. Od północy i wschodu Manila była łatwo dostępna dla miejscowej ludności. Obszerne tereny zalewowe chroniły przed Brytyjczykami usytuowane na wschodzie przedmieście Parián, stykające się z rzeką Pasig. Przedmieścia na północ od tej rzeki, jak Minondo czy Vera Cruz, leżały w ogóle poza zasięgiem napastników. Już 26 września przybyło do stolicy 3000 Filipińczyków z pobliskich prowincji Pampanga i Bulacan (położonych na północ od Manili) oraz Laguna (na południe od miasta), a cztery dni później dodatkowych 600 z Bulacan. Razem dawałoby to 4470 ludzi. [Tu w Galerii, w temacie Manila 1762, ilustracja nr 7]. Ale Brytyjczycy, którzy po wzięciu garnizonu do niewoli mogli przeliczyć jeńców i poległych, widzieli rzecz inaczej. Ich zdaniem oprócz wspomnianych żołnierzy, artylerzystów i milicji od początku był w mieście oddział Filipińczyków (500 ludzi z prowincji Pampanga), kompania kadetów, hiszpańska piechota morska i gwardia przyboczna generalnego gubernatora Filipin. Ze sprowadzonymi szybko oddziałami posiłkowymi siły garnizonu miały więc liczyć wg Anglików aż 9356 kombatantów. Draper liczbę samych Filipińczyków szacował z grubsza na 10000 ludzi. Regimentem królewskim dowodził brygadier, markiz de Villa Mediana, drugim batalionem - podpułkownik Miguel de Valdez (Valdes), a korpusem artylerii - generał porucznik Felix de Eguilux (Eguiluz).
CDN.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kgerlach
Administrator
Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6501
Przeczytał: 2 tematy
|
Wysłany: Czw 21:10, 09 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
CD.
Fortyfikacje Manili i ich artyleria są dość dobrze znane w całości, lecz kluczowy dla sprawy stan w 1762 r. oraz ilość i kaliber dział, które pozostawały na stanowiskach, a nie leżały bez lawet w piasku czy magazynach, są już trudniejsze do uchwycenia. Arcybiskup Rojo, nieźle zorientowany w realiach, chociaż terminologicznie i technicznie – dyletant, musiał wyjaśnić, dlaczego Manila tak prędko upadła pod naciskiem Brytyjczyków. Jedynym motywem innych hiszpańskich autorów też było i jest wytłumaczenie szybkiej porażki, mimo bohaterstwa i wytrwałości obrońców („oczywistych”, skoro rodaków), ale wiedza mniejsza, więc są mało wiarygodni. Podobnie zresztą jak Anglicy, bowiem ich skrupulatna buchalteria po zakończeniu oblężenia niezbyt wiele mówi o rzeczywistości w jego trakcie.
Manila miała na północnym zachodzie, w miejscu styku rzeki Pasig i morza, górujący nad miastem fort/cytadelę Santiago. Tworzył go półbastion Santa Bárbara zwrócony na południowy wschód, ku miastu; podobna fortyfikacja San Miguel skierowana była na południowy zachód (tu można dyskutować czy niesymetryczność przy szczątkowym jednym barku dają nadal bastion czy półbastion); przed północny bastion San Francisco wysunięto dwie basteje, a wszystko połączono różnymi kurtynami. Jedna z nich pozbawiona była ławy działowej, zaś miejsca do prowadzenia ognia kiepsko rozmieszczono. Najbardziej zagrożoną południową i wschodnią stronę Manili osłaniały – idąc od rogu południowo-zachodniego na wschód i potem na północ – bastiony San Diego, San Andrés, San Lorenzo, San Gabriel, Santo Domingo. Trzy pierwsze były duże, płaskie i zaopatrzone w ucha bastionowe, dwa pozostałe małe i prymitywne. [Tu kluczowa pod względem nazw obiektów, zaznaczonych pozycji i operacji ilustracja nr 8, za duża do połknięcia przez Galerię, więc zainteresowani mogą ją dostać ode mnie mailem]. Przed bastionami San Diego, San Andrés, San Lorenzo i San Gabriel znajdowały się typowe dzieła fortyfikacyjne zewnętrzne, w postaci fosy z wodą (po stronie południowej twierdzy fosa miała aż 27 m szerokości, ale tylko 1,5 m głębokości), drogi krytej i przedstoku. [Tu w Galerii, w temacie Manila 1762, ilustracja nr 9 o użytym nazewnictwie elementów fortyfikacji]. Jednak arcybiskup uważał, że droga kryta była za krótka i zarośnięta chaszczami, nie osłonięta palisadą, a przede wszystkim usytuowano ją zbyt nisko, przez co odsłaniała bastiony - i kurtyny między nimi - od samego spodu. Także gen. Draper nie miał o tych elementach dobrego mniemania, pisząc o nienaprawianej drodze krytej i zdecydowanie za niskim przedstoku. Filipiński głównodowodzący usprawiedliwiał się ponadto, że wszystkie fortyfikacje były bardzo stare i słabe; obmurowanie skarp bastionów miało u szczytu grubość tylko trzech stóp, nie zbudowano wewnętrznych przypór, a skarpy i przeciwskarpy w wielu miejscach zostały uszkodzone i zwalone. Tymczasem nieporównanie lepszy znawca zagadnień militarnych, gen. Draper, uważał bastiony San Diego i San Andrés za urządzone znakomicie i wyposażone w dużą liczbę dobrych dział z brązu. Nie była to opinia sformułowana dla własnej chwały, jako zwycięzcy, ponieważ dostrzegał też ważne wady – w przypadku bastionu San Diego kluczowy mankament stanowiło otoczenie fosą tylko jednego czoła i barku (na dodatek niekompletne), podczas gdy drugie czoło i drugi bark pozostały łatwo dostępne, co oczywiście skłoniło napastników do uderzenia w tym miejscu. Szczególną krytykę Manuela Rojo wzbudzał mur od strony morza – długą kurtynę osłaniało 5 małych bastionów i reduta ulokowana w dużej odległości od wału. Kurtyna ta o grubości 6 stóp i grubości parapetu zaledwie 1 stopy nie miała ławy działowej, a przed nią nie wykonano fosy. Bastiony były jakoby źle rozmieszczone pod względem możliwości wzajemnego wsparcia ogniowego (trudno zgadnąć, na czym oparto ten wniosek). Kurtynę od strony północnej, obmywanej przez rzekę Pasig, charakteryzowały te same cechy. Od bastionu San Gabriel (na północnym wschodzie) do bramy Parián (na wschodzie), wykonano przedwał z wąską ławką strzelecką. Najważniejsze bramy miały zewnętrzne osłony – przed bramą Parián znajdowało się małe dzieło koronowe (niezbyt klasyczne w kształcie); przed Bramą Królewską (na południu, między fortami San Diego i San Andrés) wzniesiono rawelin, ale na tyle źle umieszczony i ukształtowany, że nie mógł brać udziału w osłonie czół wymienionych bastionów. Draper dostrzegł też, że rawelin nie został wyposażony w artylerię. Natomiast bramy od strony morza (Santa Isabel) i dwóch bram od strony rzeki Pasig nie chroniło z zewnątrz nic. Rzekomo ambrazury w murach źle rozmieszczono, a esplanady nie pozwalały na manewrowanie artylerii. Tej ostatniej arcybiskup poświęcił tylko tyle uwagi, aby ponarzekać na starość i zły stan lawet okrętowych, na których osadzono armaty.
W sprawozdaniu po zwycięstwie gen. William Draper podsumował dokładnie działa zdobyte w mieście i cytadeli jako obejmujące 342 sztuki brązowe zdatne do użytku i 8 takich niezdatnych, 108 sztuk żeliwnych zdatnych do użytku i 15 takich niezdatnych, 2 brązowe moździerze, 7 żeliwnych haubic. Pociski do tej artylerii miały masę od 4 uncji po 28 funtów, a bomby (granaty artyleryjskie) występowały w kalibrach od 7 do 13 cali. W zajętym później forcie Cavite doszło do tego 137 dział brązowych zdatnych do użytku i 1 takie niezdatne, 68 dział żeliwnych zdatnych do użytku i 24 takie niezdatne, 11 żeliwnych haubic. Pociski do tej artylerii miały masę od 3 do 52 funtów, a bomby (granaty artyleryjskie) występowały w kalibrach 8 i 13 cali.
CDN.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kgerlach
Administrator
Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6501
Przeczytał: 2 tematy
|
Wysłany: Pią 22:44, 10 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
CD.
Przebieg działań oblężniczych, widziany – w miarę możliwości – z obu stron, przedstawiał się następująco.
Już w nocy z 26 na 27 września Brytyjczycy wznieśli tuż za kościołem Santiago, chronieni jego grubymi murami, baterię pięciu lekkich moździerzy i skierowali ich ogień przeciwko bastionowi San Diego. Nazwali ją pozycją nr 1.
27 września hiszpański gubernator poprosił o odesłanie mu jego bratanka, wziętego do niewoli na wspomnianej jednostce (sampanie) pochwyconej dwa dni wcześniej. Nastąpiła dłuższa przerwa w wymianie ognia, różnie określana czasowo i przyczynowo przez obie strony. Wg Anglików ostrzał z moździerzy wznowiono o godz. 23. Na swojej lewej flance atakujący umieścili działo 6-funtowe, aby wzmocnić obronę pozycji przy kościele Santiago. Kadm. Cornish skierował na ląd osiem okrętowych dział 24-funtowych i dwa działa 18-funtowe wraz z liczną grupą marynarzy, którzy mieli je zainstalować na pozycjach.
28 września bratanek arcybiskupa został wysadzony na ląd. Odprowadzenie go do hiszpańskich linii, pod białą flagą, powierzono sekretarzowi generała Drapera, porucznikowi Fryarowi. Zgodnie z europejskimi zwyczajami towarzyszył im dobosz. Do grupy dołączył też służący (ordynans?) porucznika. Podążali przez brytyjską pozycję nr 2, czyli koło kościoła San Juan de Bagumbayan, naprzeciwko rawelinu chroniącego Bramę Królewską. Lecz tego samego dnia, około godz. 8 rano, wiele miejsc w tej okolicy, dotychczas zajmowanych przez Anglików, zaatakowali z furią krajowcy (zdaniem Hiszpanów) lub krajowcy przemieszani z żołnierzami garnizonu (zdaniem Anglików) i przechodziły one z rąk do rąk. Napastnicy uderzyli też na grupę pod flagą parlamentariusza, zamordowali wszystkich (łącznie z bratankiem hiszpańskiego gubernatora!), a porucznikowi Fryarowi ucięli głową i po tym bohaterskim wyczynie pierzchli do miasta przez Bramę Królewską. Jak wiadomo, łowcy głów występowali wśród Malajów (podstawowej ludności zamieszkującej Filipiny) jeszcze w zaawansowanym XX w.
29 września brygadier Draper zwrócił się do kadm. Cornisha o pomoc okrętów w osłanianiu prac oblężniczych, polegających przede wszystkim na wznoszeniu nowych baterii. Cornish oddelegował do tego zadania 64-działowiec Elizabeth i 50-działowiec Falmouth, które podeszły tak blisko brzegu, jak na to pozwalała głębokość wód. Z uwagi na proporzec komodora Tiddemana na tym pierwszym, arcybiskup Rojo błędnie rozpoznał go jako jednostkę flagową brytyjskiej eskadry. Skutek ostrzału artylerii okrętowej był oceniany skrajnie różnie, w zależności od punktu widzenia. Zdaniem Cornisha przyniósł wielkie powodzenie. Zdaniem Drapera okręty nie mogły podejść na tyle blisko, by ostrzał przyniósł realny skutek względem linii obronnej, na którą zamierzano potem uderzyć, ale pociski siały strach i zamieszanie wśród mieszkańców miasta. Wg Rojo kule wyrzucane z armat w furtach, bez wystarczającego kąta podniesienia, nie dolatywały do murów, a przy podniesieniu przelatywały ponad miastem, nie czyniąc żadnej szkody.
Bombardowanie z lądu kontynuowano przez całą noc. 30 września inżynierowie wyznaczyli położenie baterii mającej się składać z ośmiu okrętowych 24-funtówek, po lewej stronie kościoła Santiago. Jednak prace były opóźniane przez ulewne deszcze (trwała pora monsunów) oraz brak wystarczającej ilości materiałów i narzędzi, których pokaźna część znajdowała się na spóźnionym transportowcu Southsea Castle. Kadm. Cornish próbował pomóc przez skierowanie wszystkich cieśli okrętowych do produkcji sprzętu. Hiszpanie odpowiadali ogniem z miasta, skierowanym przeciwko liniowcom Elizabeth i Falmouth, ale bez uzyskania trafień. Tego dnia dotarł wreszcie na miejsce Southsea Castle z tak pożądanymi przez Anglików zapasami. Hiszpanie zanotowali przybycie spóźnionych transportowców i dostrzegli w nich zmyślone: „liniowiec Namur oraz dwie fregaty”.
CDN.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kgerlach
Administrator
Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6501
Przeczytał: 2 tematy
|
Wysłany: Nie 9:57, 12 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
CD.
1.10 i 2.10 trwała intensywna wymiana ognia na lądzie, ale okręty znalazły się w poważnym niebezpieczeństwie. Wiał coraz silniejszy wiatr, który w nocy przerodził się w gwałtowny sztorm. Komunikacja między lądem a morzem została zerwana. Obserwatorzy hiszpańscy donosili o utracie przez Brytyjczyków czterech łodzi i zdobytego wcześniej sampana. Zerwały się liny kotwiczne na Southsea Castle i żaglowiec został wyrzucony na brzeg blisko fortu Polverista, lekko na południe od pierwszego brytyjskiego obozu. Mimo że nie dało się go już uratować, nadal pełnił bardzo pożyteczną dla Anglików rolę. Kapitan Sherwood ogniem swoich licznych dział trzymał w szachu miejscowe oddziały próbujące odzyskać fort, a równocześnie po sztrandowaniu znacznie łatwiej było wyładowywać z okrętu wszystkie materiały (m.in. faszynę, gabiony) i sprzęt.
Silny wiatr z południowego zachodu (ku zachodowi) oznaczał wielkie niebezpieczeństwo dla okrętów kotwiczących blisko zawietrznego brzegu, a zwłaszcza dla liniowców Elizabeth i Falmouth stojących w miejscu o głębokości zaledwie 7,3 m, jednak dalszych strat już nie zanotowano – nawet oba wymienione żaglowce nie doznały uszkodzeń dzięki miękkiemu dnu tego akwenu.
Na lądzie, mimo ulewnego deszczu, Anglicy nie ustawali w pracach oblężniczych. Do popołudnia 2.10 marynarze skończyli ustawianie wszystkich ośmiu dział w baterii 24-funtówek. Wzniesiono też baterię ciężkich moździerzy o kalibrze 10 i 13 cali (arcybiskup Rojo widział angielskie bomby o kalibrze 18 cali, co nawet uwzględniając różnicę hiszpańskich i angielskich miar jest świadectwem, że strach ma wielkie oczy). Wykonano okop (paralelę) zapewniający dobrą komunikację między kościołem Santiago a baterią dział 24-funtowych. Całkiem po lewej stronie, tuż nad brzegiem morza, Brytyjczycy zaczęli prace przy nowej drodze dla przemieszczania artylerii.
Tymczasem Hiszpanie skorzystali z pogody i stosunkowo małego nasilenia ognia, aby wprowadzić do miasta spore dodatkowe siły Filipińczyków. Wg skrupulatnego wyliczenia, 1.10 (w kalendarzu obrońców dzień wcześniej) weszło 609 ludzi z prowincji Bulacan, w tym 82 z Paombong, pod komendą Sebastiana Lorenzo; 149 z Bocaue, pod komendą Augusto Percumenla; 16 z Calumpit, pod dowództwem Juana Panganibana; 45 z Malolos, pod Anastasio Bautistą; 53 z Obando pod komendą Pedro Salvadora; 79 z Angat pod dowództwem Nicolasa de Aquino; 30 z San José pod Nicolasem Matiasem; 75 z Polo pod dowództwem Juana Roque, 80 z Bigaa pod komendą Dominga Francisco.
3.10 pogoda się uspokoiła. Anglicy otworzyli o świcie ogień z baterii 24-funtówek, nakierowany na lewe czoło bastionu San Diego. Artylerzystów wspomagało 100 marynarzy. Major Barker i jego podwładni tak sprawnie kierowali ostrzałem i zapewnili taką jego intensywność, że do godziny 10 zniszczyli w tej części bastionu cały parapet artyleryjski i uciszyli 12 dział. W tym samym czasie bomby z ciężkich moździerzy, których liczba urosła do siedmiu, spadały w głąb tej fortyfikacji, na gardło i miejsca sąsiednie. Także okręty Royal Navy brały udział w bombardowaniu. Hiszpanie próbowali odpowiadać, ale pod tą nawałą ogniową nie mogli nawet skutecznie naprawiać uszkodzeń. W rezultacie straty artylerzystów brytyjskich były znikome (dwóch zabitych). Tej samej nocy Anglicy zaczęli wznosić na swojej skrajnie lewej flance baterię dla 3 dział tak specyficznie ustawionych, aby dosięgały ogniem prawego czoła rawelinu przed Bramą Królewską i dział w uchu bastionu San Andrés, ponieważ stamtąd obrońcy Manili mogli zagrozić z flanki oddziałom, które uderzyłyby na bastion San Diego po zrobieniu wyłomu przez artylerię. Brytyjczycy strzelali także cały czas kartaczami i prowadzili ogień karabinowy (tradycyjnie nazywając swoje skałkowe karabiny muszkietami), aby zniechęcić przeciwnika do jakichkolwiek napraw fortyfikacji. Szczególnie dawali się Hiszpanom we znaki strzelcy umieszczeni na wysokich poziomach kościoła Santiago, ponieważ stamtąd widzieli wszystkich żołnierzy i mieszkańców, swobodnie ich rażąc.
Dlatego obrońcy postanowili dokonać kolejnej wycieczki, tym razem bardzo silnej liczebnie. Materiały na jej temat są liczne, ale nawet wewnętrznie sprzeczne, tym bardziej nie zgadzając się przy spojrzeniu narodowym. W każdym razie wszyscy piszą o opuszczeniu miasta przed świtem (4 października dla Anglików, 3 października wg czasu słonecznego) przez trzy korpusy („kolumny”) utworzone przede wszystkim z Filipińczyków. Ich cele były tak odległe, że logicznym byłoby wychodzenie z Manili przez różne bramy, jednak z jakiegoś powodu (chodziło o organizację lub o zapewnienie naturalnej osłony, lepszej akurat w tej partii terenu) wszystkie trzy oddziały skorzystały z bramy Parián. Ich liczebność i dokładny skład nie są jasne. Arcybiskup Rojo pisał o 2500 krajowcach wspartych przez 2 grupy żołnierzy piechoty. Dowodzili nimi sierżant-major z Cavite, 2 kapitanów i 4 niższych oficerów. Inni autorzy hiszpańscy obniżali liczbę Filipińczyków do 2000 ludzi. Brytyjczycy skupili uwagę tylko na pierwszym korpusie, liczącym wg nich około 1000 ludzi. Zgodnie z planem ta kolumna wzięła na cel kościół Santiago, wzniesione obok niego baterie artylerii i obóz brytyjskich marynarzy. Napastnicy liczyli na to, że wielodniowy ciągły deszcz pozbawił Brytyjczyków możliwości korzystania z karabinów. Zbliżali się skryci za gęstymi krzakami porastającymi ten teren. Zadaniem drugiego korpusu wycieczki było uderzenie na oddziały brytyjskie w okolicach kościołów Ermita de Nuestra Señora de Guia i Malate. Trzecia kolumna miała posuwać się wzdłuż wybrzeża morskiego. Ważny element zaskoczenia został zniweczony, ponieważ zaraz po przekroczeniu bramy Parián krajowcy wznieśli wielką wrzawę bojową. Tym niemniej pierwszy oddział (najwyraźniej najsilniejszy), którym dowodził ze strony hiszpańskiej Francisco Rodriguez, a ze strony filipińskiej ich wódz Manalastas, zaatakował z wielką siłą, brawurą i pogardą śmierci. Brytyjczycy sami potem przyznawali, że gdyby atakujący byli uzbrojeni w coś więcej niż dzidy i łuki i znali się na europejskiej taktyce, los sił desantowych mógłby być fatalny. Kolumna zajęła nawet kościół Santiago, z którego zadawano ciężkie straty Anglikom. Po wyparciu stamtąd wycofali się (około 9 rano) do kościoła San Juan de Bagumbayan, skąd byli wspierani ogniem hiszpańskich strzelców. Chociaż przez pewien czas tereny przechodziły z rąk do rąk (Anglicy nie byli zachwyceni postawą sepojów), ostatecznie ściągnięcie kilku dział polowych i przysłanie posiłków pod majorem Fellem i kapitanem Fletcherem przesądziło o wyniku na korzyść wojsk brytyjskich, zwłaszcza że pozostałe grupy wycieczki zawiodły. Hiszpanie zostawili za sobą 70 zabitych, w kościele i obok niego. Anglicy mieli śmiertelnie rannego kapitana Alexandra Strahana z 79. regimentu oraz zabitych lub rannych 50 szeregowców.
Kolumna druga, którą dowodził Santiago Orendain, dotarła do kwatery głównej generała Drapera przy kościele Ermita de Nuestra Señora de Guia i odniosła początkowo nawet sukcesy, ale szybko została spędzona przez Brytyjczyków, ze stratą 200 ludzi – Orendain uciekł jako jeden z pierwszych, co uznano za dowód zdrady. Kolumna trzecia, pod komendą ochotników Esclava i Busto, napotkała od razu zdecydowany opór brytyjskich marynarzy, których po wszczęciu alarmu wsparli małymi oddziałami żołnierzy płk Monson i kpt Fletcher, a kiedy o świcie na prawej flance Filipińczyków pojawiła się świeża grupa z 79. regimentu, i ten oddział hiszpańskiej wycieczki zrejterował, zostawiając za sobą 300 ludzi. Straty brytyjskie nie były duże, ale wśród nich znalazł się porucznik marynarki Peter Porter z okrętu Norfolk.
Klęska wycieczki oraz bezwzględność Brytyjczyków, którzy po zdradzieckim zamordowaniu swoich parlamentariuszy połączonego z obcięciem głowy porucznika Fryara, nie dawali pardonu krajowcom, skłoniła teraz większość z nich do porzucenia obrońców Manili i powrotu do własnych wiosek.
CDN.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kgerlach
Administrator
Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6501
Przeczytał: 2 tematy
|
Wysłany: Pon 8:14, 13 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
CD.
Ognia z dział oblężniczych nie zaniechano i do świtu następnego dnia bastion San Diego znalazł się praktycznie w ruinie. Większa część czoła i ławy działowej były zburzone, a ich szczątki wypełniły fosę. Przerwanie linii obrony szturmem stało się całkiem realne. 5 października armaty z baterii 3-działowej zniszczyły artylerię ucha bastionu San Andrés. Moździerze skierowały swój ogień przeciwko miastu, wiele budynków stanęło w płomieniach. Wieczorem wyższym oficerom brytyjskim przedstawiono plan szturmu.
O godz. 4 rano 6 października Brytyjczycy zaczęli opuszczać swoje pozycje małymi grupami, by nie zwracać początkowo uwagi obrońców. Po zorganizowaniu się w okolicach kościoła Santiago, w paraleli między kościołem a baterią, na placach, ponadto po spędzeniu granatami artyleryjskimi załogi bastionu San Andrés, ruszono około 6 rano do szturmu. Hiszpanie widzieli napastników podzielonych na trzy kolumny – kierujące się na bastion San Diego, Bramę Królewską i na wschód, wzdłuż drogi krytej, jednak nic takiego nie wynika z relacji brygadiera Drapera i wydaje się, że podział nastąpił dopiero w trakcie szturmu, jako konsekwencja jego przebiegu. Na czele Brytyjczyków zmierzających ku wyłomowi w bastionie San Diego poszło 60 ochotników z różnych formacji, pod por. Williamem Russelem z 79. regimentu; wspierali ich grenadierzy z tego samego pułku, za którymi postępowali inżynierowie, pionierzy i inni robotnicy, aby oczyścić i poszerzyć wyłom, a także przygotować pozycje na wypadek, gdyby obrońcy zdołali utrzymać się dłużej w gardle bastionu. Za nimi płk George Monson i mjr John More prowadzili dwie duże grupy żołnierzy z 79. regimentu. Dalej postępował batalion morski i dwie kolejne grupy żołnierzy 79. regimentu. Sepoje zamykali tył. Wszyscy wspięli się na wyłom z wielkim zapałem i szybkością. Hiszpanie w bastionie San Diego zniknęli tak błyskawicznie, że Anglicy obawiali się, niesłusznie, zastać fortyfikację zaminowaną. Nieliczni obrońcy, rażeni wcześniej ciągłym ogniem, stawiali na ogół słaby opór. Jedynie straż Bramy Królewskiej, utworzona przez 100 Hiszpanów i Filipińczyków, nie zamierzała ani ustąpić, ani się poddać, więc została wycięta. W walce z nią zginął, przebity strzałą, mjr John More. Do szturmujących strzelano też z balkonów budynków otaczających główny plac. Gubernator generalny uciekł do fortu Santiago (cytadeli), który nie mógł się długo bronić, mimo dobrej artylerii, ponieważ jego załoga, złożona z milicji, regularnych żołnierzy i krajowców, rzuciła się z murów do ucieczki przez rzekę Pasig. Wielu z tych ludzi, wg niektórych relacji nawet do trzystu, utonęło. Odział brytyjski, który okrążył miasto od wschodu, zajął małą redutę broniącą mostu na rzece, po czym wszedł do Manili przez bramę Parián, spotykając nieznaczny opór – tym niemniej wg relacji hiszpańskich, jak zwykle, w walce o tę bramę miało zginąć ponad trzykrotnie więcej Anglików niż Hiszpanów.
Arcybiskup nie widział już innego wyjścia, niż się poddać. Targi o warunki kapitulacji trwały kilka godzin, a w tym czasie (i długo potem) miasto było przedmiotem okrutnych gwałtów, plądrowania i niszczenia, jak zwykle w przypadku obiektów zdobytych szturmem. W okrucieństwach walczyli o palmę pierwszeństwa żołnierze brytyjscy ze zbuntowaną przeciwko swoim oficerom częścią hiszpańskiego garnizonu. Cytadelę Santiago zajęło 100 żołnierzy kapitana Francisa Duponta z 79. regimentu. Zgodnie z warunkami kapitulacji poddał się też garnizon fortu Cavite, obsadzony zaraz przez kapitana Championa ze 100 żołnierzami piechoty morskiej i 100 sepojami. W porcie Cavite Anglicy zagarnęli wiele dużych żaglowców.
CDN.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kgerlach
Administrator
Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6501
Przeczytał: 2 tematy
|
Wysłany: Wto 16:12, 14 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
CD.
Stratami obu stron w bitwie o Manilę w 1762 r. w ogóle nie będę się zajmował, gdyż ich rzetelna ocena jest niemożliwa (znakomitą większość kombatantów, czyli malajską ludność Filipin, Hiszpanie i Anglicy traktowali pod tym względem zbiorczo i całkowicie szacunkowo, nie będąc w stanie odróżnić tych, którzy zginęli, od tych, co wrócili do wiosek). Źródła są zupełnie niewiarygodne, a współcześni badacze podają niezwykle niskie liczby (przytaczane bezkrytycznie przez wikipedię itp.). Przykładowo wielebny arcybiskup Rojo widział minimum 1000 zabitych Anglików (!!!), gdy w sprawozdaniu gen. Drapera podano po stronie brytyjskiej 36 zabitych i 111 rannych (łącznie 147 osób), co dziś przyjmuje się jako wartości wiarygodne. Na temat przeciwnika brygadier Draper podawał hiszpańskie szacunki dotyczące tylko utopionych w rzece Pasig jako 300 ludzi i dane własne wyłącznie o trupach w Bramie Królewskiej wyliczonych na 100 Hiszpanów i Filipińczyków (nie wspominając o licznych poległych w innych miejscach), a dzisiejsi historycy chcieliby widzieć łącznie zaledwie 100 zabitych i rannych po stronie hiszpańskiej przez całą kampanię! Inni widzą tylko 85 poległych Hiszpanów, ale dopisują do nich 300 zabitych i 400 rannych Filipińczyków.
Punkty umowy kapitulacyjnej, ich interpretacja, zła wola obu stron przy dotrzymywaniu, czasem niemożność ich przestrzegania, kontynuacja walki partyzanckiej w prowincjach, drastyczne okrucieństwa i wzajemne wyznaczanie nagród za głowy wyższych oficerów, działania handlowe, ekonomiczne i społeczne podczas brytyjskiej okupacji trwającej do 1764 r., to tematyka, która spokojnie wystarczyłaby na całą książkę. W artykule o zdobyciu Manili we wrześniu/październiku 1762 r. zostanie jednak pominięta.
Ja poruszę jeszcze tylko kilka wątków dotyczących bezpośrednio marynarki.
W dzień po poddaniu się Hiszpanów, komodor Tiddeman próbował rankiem wpłynąć łodzią na rzekę Pasig. Woda była bardzo głęboka i płynęła wartko. Po wywróceniu się łodzi komodor utonął 7.10.1762 razem z 5 marynarzami.
Ładunek z galeonu Filipino (Rosario), pobudzający wyobraźnię i apetyty Anglików, nigdy nie został im wydany, mimo podpisanych umów i solennie składanych przysiąg, a także mimo poszukiwawczych akcji zbrojnych prowadzonych na lądzie.
Wysłane na poszukiwanie tego żaglowca (kiedy jeszcze Brytyjczycy nie zdawali sobie sprawy z jego rozładowania) okręty Panther i Argo miały niebywałe szczęście natknąć się 31.10.1762 na skierowany z Manili do Acapulco galeon Santisima Trinidad, którego ładunek oceniono na około 3 miliony dolarów czyli ponad 600 tysięcy funtów. Fregatą Argo dowodził – jak przez cały czas kampanii - kmdr Richard King, ale sprawa komendy nad 60-działowcem Panther jest dużo bardziej skomplikowana. Kapitanem tego liniowca był właściwie kmdr William Newsom, lecz za jakieś wykroczenia dyscyplinarne sąd wojenny z 24.08.1762 (czyli w trakcie rejsu z Madrasu do Manili) odebrał mu jednostkę i zdegradował o jeden stopień. Dowództwo okrętu przeszło tymczasowo w ręce młodszego kapitana (commander) George’a Ourry, silnie protegowanego przez kadm. Cornisha. W trakcie operacji manilskiej Ourry został jednym z dwóch dowódców wysłanego na ląd batalionu morskiego. Tymczasem kapitanem liniowcem Grafton w eskadrze Cornisha był kmdr Hyde Parker, który woził wszędzie ze sobą syna o tym samym imieniu. Hyde Parker drugi, wówczas porucznik, usilnie promowany przez tatusia, otrzymał więc tymczasowo stanowisko kapitana żaglowca Panther, kiedy na początku października 1762 r. wysyłano ten okręt spod Manili na poszukiwania „galeonu manilskiego” (prowadzi to zresztą do sytuacji, kiedy wielu autorów widzi w kapitanie Panther jednak Hyde Parkera pierwszego!). Sam Santisima Trinidad i jego rejs też do prostych nie należą. Tzw. galeony manilskie nie miały wiele wspólnego ani z rzeczywistymi galeonami z XVI i XVII w. (poza nazwą), ani z nowoczesnymi żaglowcami handlowymi i wojennymi Hiszpanów, które w XVIII i XIX stuleciu przewoziły cenne ładunki przez Atlantyk i tylko z przyzwyczajenia oraz ze względów propagandowych były fałszywie nazywane „galeonami”. Te z Pacyfiku wyróżniały się wielkością, faktyczną archaicznością budowy i specyficznym przystosowaniem do jedynej roli jaką pełniły na obszarze bardzo rzadko odwiedzanym przez żeglarzy innych nacji. Spisywały się więc na co dzień nieźle, ale w zetknięciu z nowoczesnymi okrętami stały na straconej pozycji. Santisma Trinidad y Nuestra Señora de Buel Fin mimo swojej wielkości (ładowność ponad 2000 ton, długość dolnego pokładu 51 m, szerokość 15,4 m, wysokość od pokładu rufówki do nadstępki 9,3 m, czyli większy od Nuestra Señora del Rosario y los Santos Reyes oraz zdecydowanie większy od brytyjskiego 60-działowca Panther – tylko 46,9 m x 13,3 x 5,6 m, 1286 ton), fatalnie żeglował i był prawie nieuzbrojony; wyposażony u zarania (1751 r.) w furty dla 54/60 dział (54 na burcie, pozostała szóstka musiała strzelać przed dziób lub za rufę), po przebudowie w 1757 r. zredukowane do 42 na burtach, miał wtedy na stanowiskach zaledwie 7 armat! [Tu w Galerii, w temacie Manila 1762, ilustracja nr 10]. Opuścił Manilę 1 sierpnia i trzy miesiące później powinien już być daleko na Pacyfiku, co najmniej w połowie drogi do Acapulco, a nie wciąż pętać się po wodach Filipin. Jednak miał wybitnego pecha, a raczej całą ich serię. Najpierw zmiana wiatru na południowo-wschodni (okresowo stały) spowodowała, że samo wydostanie się z Zatoki Manilskiej zajęło mu ponad miesiąc (!), do 3 września. Potem stał w zatoce San Jacinto (na wyspie Ticao) od 7 do 12 września uzupełniając wodę, drewno opałowe i żywność, co było tradycyjnym punktem w żegludze galeonów manilskich. Następnie około 900 mil na wschód od cieśniny Embocadero (na wysokości Marianów) natknął się 2.10.1762 na gwałtowny sztorm z północnego wschodu, który połamał mu maszty. Zanim wiatr ucichł cztery dni później, Santisima Trinidad na dodatek silnie przeciekał, więc o kontynuowaniu rejsu nie mogło być mowy. Hiszpanie cofnęli się na Wyspy Filipińskie na remont, nie mając pojęcia o zaszłym tymczasem ataku Brytyjczyków, ani w ogóle o wybuchu wojny hiszpańsko-angielskiej. Z żaglowca dostrzeżono 28.10 Cabo Espiritu Santo, ale nie zdecydowano się w tym stanie na pokonanie trudnego nawigacyjnie wejścia do portu Palápag, tylko podążono wprost przez cieśninę Embocadero (San Bernardino), aby jak najszybciej dotrzeć do Bagatao, gdzie jednostkę zbudowano i gdzie były najlepsze warunku do remontu. Statek hiszpański znajdował się przy wysepce Capul [Tu w Galerii, w temacie Manila 1762, ilustracja nr 6], gdy został dopadnięty przez okręty Panther i Argo – w walce z nimi nie miał dużych szans, mimo wielu ludzi na pokładzie (w dużej mierze niekombatantów) i potężnych burt odbijających angielskie pociski; sam bowiem niósł w furtach tylko, jak wspomniałem, 7 dział - resztę schowano dla zwiększenia przestrzeni dla pasażerów i cennych towarów. Początkowa faza starcia, w której po stronie brytyjskiej mogła uczestniczyć tylko fregata, toczyła się koło wysepek Naranjao. Następnego dnia (bliżej wyspy Ticao), gdy do walki włączył się liniowiec Panther, Hiszpanie dysponowali 13 działami (przez noc wyciągnęli 6 z ładowni), ale i tak opuścili banderę.
CDN.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kgerlach
Administrator
Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6501
Przeczytał: 2 tematy
|
Wysłany: Śro 19:48, 15 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
CD.
Ciekawostką jest, że chronieni masywnymi burtami swojego galeonu obrońcy ponieśli prawie trzykrotnie mniejsze straty niż napastnicy. Richard King, z racji stopnia dowódca zespołu (jeśli Hyde Parker był tym „drugim”, a nie „pierwszym”), doprowadził pryz do wysepki Corregidor u wejścia do Zatoki Manilskiej. Na tym jednak wcale nie skończyły się kłopoty zwycięzców. Z ich punktu widzenia pryz miał całkowicie „niewłaściwy” ładunek. Cenne towary z Chin i Filipin (jedwabie, porcelana, kość słoniowa, laka, przyprawy, złoto, indyjskie tkaniny bawełniane, kretony, galanteria, perły, kopra, abaka) wędrowały normalnie do Meksyku, gdzie wymieniano je na srebro, tak samo pożądane w Chinach, jak w Wielkiej Brytanii. Ale Santisima Trinidad zawrócił na Filipiny przed dokonaniem tej transakcji, więc nadal mieścił w ładowniach rzeczy nabyte w Azji, których tu nikt by nie kupił, chyba że po maksymalnie zaniżonych cenach. Anglikom nie udało się opchnąć tych – teoretycznie super cennych – towarów nawet w Indiach, które leżały zbyt blisko Chin i oferowały podobne (w niektórych przypadkach te same) dobra. Ostatecznie, mimo fatalnych właściwości żeglarskich Santisma Trinidad y Nuestra Señora de Buel Fin, zdecydowano się zaryzykować i doprowadzić pryz aż do Europy, gdzie ceny na jego ładunek były maksymalnie wysokie. Dotarł 9.06.1764 szczęśliwie do Plymouth. Ale to wciąż nie oznaczało kresu problemów! Wrócę jednak do nich za chwilę, przy omawianiu konsekwencji zdobycia Manili. Żaglowiec sprzedano (zapewne na rozbiórkę), a łupy na nim zdobyte przyniosły niektórym oficerom brytyjskim fortunę (pryzowe Kinga i Parkera wyniosło podobno ponad 30 tysięcy funtów na głowę!) i stał się kolejną kością niezgody w niekończących się rokowaniach hiszpańsko-angielskich.
Przy ówczesnych środkach komunikacji wieści o zajęciu Manili przez Brytyjczyków dotarły do Europy bardzo późno, powodując konsternację zarówno w Madrycie, jak i w Londynie. To, że nie ucieszono się nimi w Hiszpanii, było naturalne, ale niezadowolenie rządu brytyjskiego wymaga wyjaśnień. Ta reakcja wiązała się ściśle z zagadnieniami politycznymi wewnątrz Wielkiej Brytanii. Wojnę siedmioletnią rozpoczął w 1756 r. gabinet potężnego wiga, księcia Newcastle, z Henry Foxem jako Sekretarzem Stanu dla Południa (odpowiedzialnym za działania wojenne) i baronem Ansonem jako pierwszym lordem admiralicji. Jednak pierwsze miesiące były fatalne dla Wielkiej Brytanii i już w końcu 1756 r. gabinet ten upadł, zastąpiony – ku wściekłości króla, Jerzego II – przez taki, w którym Sekretarzem Stanu dla Południa i faktycznym premierem był (znienawidzony przez monarchę) William Pitt, formalnym premierem książę Devonshire, a pierwszym lordem admiralicji najpierw hrabia Temple, potem hrabia Winchelsea. Wojna miała potrwać 7 lat, do 1763 r., ale ten rząd upadł już w czerwcu 1757 r. Nowy stworzył znów książę Newcastle, biorąc na Sekretarza Stanu dla Południa (i faktycznego premiera) Williama Pitta, do którego w końcu przekonał się nawet król, a na czele marynarki przywracając lorda Ansona. Tyle że w październiku 1760 r. zmarł Jerzy II, a jego następcą został Jerzy III, zgodnie z tradycją hanowerską nienawidzący swojego ojca, jego polityki i polityków. Przy okazji był głęboko przeciwny trwającej wojnie. Najpierw doprowadził do dymisji (w październiku 1761 r.) Williama Pitta, a pod koniec maja 1762 samego księcia Newcastle. Nowy rząd hrabiego Bute, miernoty i królewskiego faworyta, doszedł do władzy pod hasłem jak najszybszego zakończenia wojny, bez względu na warunki i zdradę sojuszników, z którymi Jerzy III już się nie solidaryzował. Pierwszym lordem admiralicji pozostawał baron Anson i to z jego inicjatywy przyjęto koncepcję równoczesnego ataku w 1762 r. na Hawanę i na Manilę, na co król niechętnie przystał. Trudno było jawnie sabotować wysiłek wojenny narodu w dobie samych sukcesów. Już zdobycie Hawany w sierpniu 1762 r. król, lord Bute i jego klika przyjęli z niezadowoleniem, ponieważ trwały negocjacje pokojowe – dla przyspieszenia końca wojny politycy chcieli dać przeciwnikom jak najłagodniejsze do przyjęcia warunki, a zdawali sobie sprawę, że tak wielkie zwycięstwo umocni w Wielkiej Brytanii frakcję wojenną i zmusi do usztywnienia stanowiska, co z kolei może odsunąć (zwłaszcza w Hiszpanii) chęć do negocjacji. Ostatecznie traktat pokojowy podpisano w Wersalu 10 lutego 1763 r. Anglicy ustępowali z wielu ważnych zdobyczy (zatrzymując przede wszystkim Kanadę), Francuzi ponieśli ogromne straty w koloniach, a Hiszpania wyszła prawie bez szwanku. Pitt był od dawna odsunięty od władzy, admirał Anson nie żył. I dopiero wtedy dotarła tu wieść o zdobyciu Filipin (razem z Manilą skapitulowały teoretycznie także podległe jej wyspy)! Traktat był już podpisany, więc nikt nie wiedział, jak przełknąć tego gorącego ziemniaka. Hiszpanie kłamliwie ogłosili (doskonale wiedzieli, że to łgarstwo, ponieważ w dniu kapitulacji Manili w październiku 1762 r. wojna wciąż trwała, ale tak im było wygodnie) zajęcie Filipin za AKT PIRACTWA, odrzucali warunki kapitulacji, ignorowali wszelkie zobowiązania i stan faktyczny, licząc (słusznie zresztą), że w końcu Anglicy się zmęczą. Bute i Jerzy III nie mogli jawnie zdezawuować ekspedycji, którą sami wysłali, ale mścili się na jej uczestnikach przez generalne udawanie, że się „nie znamy”, czyli brak pomocy dyplomatycznej, drobne szykany, przyjmowanie na wiarę hiszpańskich oskarżeń i wykrętów, minimalizowanie honorów i okazywanie niechęci, która na dłuższą metę blokowała kariery tam, gdzie to było możliwe. Brytyjski sąd pryzowy orzekł (w tym przypadku potajemne życzenia króla, jego premiera i potajemne pieniądze hiszpańskiego ambasadora szły w jednym szeregu), że tak późna data zdobycia Santisima Trinidad oznaczała nielegalność tego aktu! Stanowisko podtrzymał nawet najwyższy sąd admiralicji i dopiero apelacja do Izby Lordów przyniosła 14.08.1765 (po przeszło roku od zawinięcia żaglowca do Plymouth) zmianę orzeczenia, umożliwiając sprzedaż statku i jego ładunku.
CDN.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kgerlach
Administrator
Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6501
Przeczytał: 2 tematy
|
Wysłany: Pią 7:20, 17 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
CD.
W rezultacie zwycięstwo przyniosło brygadierowi Draperowi wiele gorzkich rozczarowań. Spodziewał się bardzo dużo po ogromnym i szybkim sukcesie ekspedycji, którą sam zaplanował, zorganizował i doprowadził do końca przy minimalnych stratach własnych (w przeciwieństwie np. do strasznych kosztów ludzkich równoległego zdobycia Hawany). Umówił się z kadm. Cornishem, że zyski finansowe z łupów zdobytych na lądzie i wodzie zostaną solidarnie podzielone między obie formacje. Skarby z Santisima Trinidad, przyrzeczone przez Hiszpanów skarby z galeonu Filipino (Nuestra Señora del Rosario y los Santos Reyes), wymuszona na gubernatorze gigantyczna kontrybucja w wysokości czterech milionów dolarów, zyski z wprowadzenia Filipin w strefę brytyjskiego handlu itp., miały uczynić go super bogatym. Tymczasem stało się zupełnie inaczej. Draper na wyprawie nie stracił, za uzyskane pieniądze kupił mały majątek ziemski w okolicach miejsca urodzenia, ale do bogactwa było mu bardzo daleko – Hiszpanie odmawiali dotrzymywania warunków kapitulacji, zarzucając Anglikom wcześniejsze ich łamanie; Kompania Wschodnioindyjska nie chciała rozszerzania imperium o Filipiny, ale gubernator z jej ramienia zasekwestrował wszystkie dobra, z których miały pójść sumy dla zdobywców; rząd brytyjski najchętniej zamiótłby sprawę pod dywan i o niej zapomniał. William Draper, który wrócił do Anglii w kwietniu 1763 r., spodziewał się 25 tysięcy funtów szterlingów z samej kontrybucji, a musiał zadowolić się jedną piątą tej kwoty. Od państwa dostał tylko podziękowanie od Izby Gmin (19.04.1763), a w grudniu 1765 r. Order Łaźni. W 1769 r. wdał się bardzo niefortunnie (i niepotrzebnie) w publiczną wymianę argumentów z anonimowym autorem listów atakujących najbardziej znane osobistości, co wobec zdecydowanej przewagi literackiej znakomicie poinformowanego przeciwnika zakończyło się wbiciem w błoto samego pułkownika (zwłaszcza wyszydzono jego poczynania w Manili) i przedwczesną śmiercią pierwszej żony 1.09.1769. Dla podratowania wizerunku Draper wybrał się jesienią 1769 r. w długą podróż po amerykańskich koloniach, gdzie znalazł drugą żonę – poślubił Susannah de Lancey w październiku 1770 r. Wrócił do swego domu w Clifton na początku 1771 r. Dopiero w 1772 r. awansował na generała-majora, a w 1777 r. na generała porucznika. Kolejny raz owdowiał i gnębiony kłopotami finansowymi przyjął w 1779 r. stanowisko zastępcy gubernatora Minorki. Wdał się w spór z gubernatorem i został przez niego zdymisjonowany w styczniu 1782 r., krótko przedtem, gdy obaj dostali się do francuskiej niewoli. Po uwolnieniu zażądał sądu wojennego dla oczyszczenia swojego imienia (rozprawa trwała od listopada 1782 r. do lutego 1783 r.), co efektywnie zakończyło jego karierę wojskową. Zmarł w Bath w styczniu 1787 r.
Samuel Cornish miał nieco więcej szczęścia. Już 21.10.1762 awansował w normalnym trybie (czyli wg starszeństwa) na wiceadmirała. Podziękowanie w kwietniu 1763 r. od parlamentu nie było jego jedyną nagrodą, gdyż udział w pryzowym zapewnił mu bogactwo. Wrócił do Anglii pod koniec 1763 r. Przyznano mu 9.01.1766 tytuł baroneta, ale nie powierzono już żadnego dowództwa, ponieważ w czasie pokoju „wolne” były tylko posady admirałów portowych albo dowódców odległych placówek marynarki w niezdrowych okolicach, na co on nie chciał się zgodzić. Był członkiem parlamentu od 1765 lub 1766 r. do śmierci. Kupił w 1765 r. posiadłość Tofte Manor w Sharnbrook (hrabstwo Bedford). Zmarł 30.10.1770.
Arzobispo-Gobernador y Captán General de las islas Filipinas, don Manuel Antonio Rojo del Rio Laufente y Vieyra, też wdał się po kapitulacji Manili w długie spory ze wszystkimi na temat swojej roli w kampanii, stosunków z Anglikami, relacji z Hiszpanami prowadzącymi wbrew ustaleniom walkę partyzancką w głębi kraju, przyjęcia i przestrzegania ustaleń, współodpowiedzialności za tymczasowe rządy Brytyjczyków na Filipinach. Ten urodzony 24.09.1708 w Meksyku duchowny, biskup Manili od 1758 r. i arcybiskup Manili od 22.07.1759, nigdy formalnie nie przestał zajmować stanowiska generalnego gubernatora Filipin, na które król wyznaczył go w 1761 r. Teoretycznie był uznawany za takiego do końca swojego życia przez rząd w Madrycie, Brytyjczyków (którzy w praktyce wybrali po podboju własnego) i przez niewypełniających jego rozkazów Hiszpanów prowadzących dalej działania zbrojne. Pomimo inteligencji osobistej jego ignorancja w sprawach wojskowych i niechęć do wojny przyczyniły się do upadku Manili w październiku 1762 r. Kapitulacja i późniejsze postępowanie wymagają zupełnie odrębnej, wielopłaszczyznowej analizy. Zmarł w Manili pod koniec stycznia 1764 r.
KONIEC
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|