|
www.timberships.fora.pl Forum autorskie plus dyskusyjne na temat konstrukcji, wyposażenia oraz historii statków i okrętów drewnianych
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kgerlach
Administrator
Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6371
Przeczytał: 1 temat
|
Wysłany: Pią 12:59, 07 Gru 2018 Temat postu: Zdobycie Kolonii Przylądkowej w 1806 |
|
|
ZDOBYCIE KOLONII PRZYLĄDKOWEJ PRZEZ ANGLIKÓW W 1806 ROKU
Opisana dalej kampania nie była bardzo znacząca z militarnego punktu widzenia, stanowiąc tylko epizod na tle ówczesnych zmagań w Europie i na oceanach świata, ale miała doniosłe konsekwencje strategiczne i polityczne, a dla mnie jest bardzo ciekawa jaka przykład pomyślnego współdziałania marynarki i armii, w którym rola marynarzy, piechoty morskiej i oficerów floty daleko wykraczała poza dowiezienie żołnierzy na pola bitewne. Dzięki opanowaniu Kapsztadu i całej Kolonii Przylądkowej Brytyjczycy usadowili się w południowej Afryce na 125 lat, zabezpieczając swoje żywotne szlaki komunikacyjne z Indiami i stawiając pierwszy krok ku całkowitemu zlikwidowaniu zagrożenia ze strony Francuzów, których korsarze operowali z wielkimi sukcesami z Ile de France (Mauritiusu) oraz Ile de Bourbon (Reunion). Ostateczne brytyjskie uderzenie (w 1810 r.) na te korsarskie gniazda wyszło z Indii i właśnie z Kolonii Przylądkowej. Wprawdzie w 1806 r. południowy skrawek Afryki zajmowali Holendrzy, ale w Europie już od 1795 r. znajdowali się pod całkowitą władzą polityczną Francuzów, jako ich "sojusznicza" Republiki Batawska. Tuż po opisywanych dalej wydarzeniach, w czerwcu 1806 r., państwo Batawskie stało się Królestwem Holandii, jeszcze bardziej zależnym od Francji, z królem narzuconym przez Napoleona. Inna sprawa, że przymierze z francuskimi rewolucjonistami było silnie popierane przez dużą część społeczeństwa holenderskiego, a jeden z protagonistów takiego rozwiązania, generał-porucznik Jan Willem Janssens, sprawował w 1806 władzę w Kolonii Przylądkowej jako gubernator.
Ekspedycja brytyjska ku Przylądkowi Dobrej Nadziei, zorganizowana na przełomie 1805/1806, jest pokrótce wspomniana w książce "La Plata 1806-1807" Jarosława Wojtczaka. Ponieważ stanowiła jednak, nieoczekiwanie dla wszystkich zainteresowanych rządów, tylko wstępny etap do ostatecznie dużo bardziej dramatycznych kampanii w Ameryce Południowej, autor potraktował ją - słusznie - marginesowo. Niestety, oparł się przy tym na podobnej, zbyt ogólnikowej literaturze, przez co ten epizod opisany jest ze sporą liczbą błędów i nieścisłości.
Anglicy mieli już w swoich rękach Kolonię Przylądkową od września 1795 r., ale ją oddali - jak prawie wszystkie inne zdobycze, o które musieli potem ponownie krwawo walczyć - w bardzo dla siebie niekorzystnym traktacie pokojowym podpisanym w Amiens w 1801 r. (co nie oznacza, że wyszli z okolic Przylądka Dobrej Nadziei od razu). Teraz zdecydowali się późnym latem 1805 r. zorganizować nową ekspedycję. Siłami morskimi miał dowodzić kmdr (captain) Home Riggs Popham, a korpusem lądowym (i de facto całą wyprawą) - generał-major David Baird. Temu pierwszemu oddano do dyspozycji, oprócz flagowego 64-działowca Diadem, także liniowce tej samej klasy Raisonnable i Belliquex, 50-działowiec Diomede, 38-działową fregatę Leda, 32-działową fregatę Narcissus, 18-działowy bryg Espoir i 12-działowy bryg-kanonierkę Encounter. Oczywiście okręty eskadry nie dysponowały wcale "łącznie 342 działami", jak napisałaby większość historyków. Rzeczywiste uzbrojenie prawie nigdy nie pokrywało się z nominalnym, określającym klasę jednostek. Rozpisanie szczegółowe w tekście byłoby nudne, więc dla zainteresowanych ujmuję te i inne szczegóły w tabelce.
TABELA PIERWSZA
[link widoczny dla zalogowanych]
CDN.
Ostatnio zmieniony przez kgerlach dnia Pią 13:27, 07 Gru 2018, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kgerlach
Administrator
Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6371
Przeczytał: 1 temat
|
Wysłany: Sob 11:16, 08 Gru 2018 Temat postu: |
|
|
Żaglowce zespołu nie wyszły wszystkie naraz z jednego portu, tylko dołączały z różnych kierunków, z punktem zbornym wyznaczonym na Maderze. Np. samodzielnie dotarła tam fregata Narcissus oraz liniowiec Raisonnable, który wchodził w skład Floty Kanału i operował w sierpniu 1805 koło przylądka Finisterre; pojawił się pod Maderą już 23.08.1805. Osobno płynęły też oba brygi. Trzon sił ekspedycji wyruszył z Cork w Irlandii. W połowie sierpnia Popham i Baird ćwiczyli tam prowadzenie desantu, za cel obierając wysepkę Haulbowline. Podniesiono kotwice i postawiono żagle 28.08, jednak wychodzenie z portu trwało aż do 1.09. Przejście przez Zatokę Biskajską odbywało się bez problemu do 6.09, kiedy sztorm rozproszył ekspedycję [oczywiście sztorm "6 sierpnia" niemal na miesiąc PRZED wyruszeniem, jaki przydarzył się p. Wojtczakowi na str. 25, jest swojego rodzaju literówką]. Tym niemniej do 27.09 czy najpóźniej 28.09 główne siły były już na miejscu zbiórki i zaczęły w Funchal na Maderze uzupełniać żywność oraz (przede wszystkim) wodę. Eskadra Pophama eskortowała 14 statków wschodnioindyjskich (na ich w miarę rutynowej drodze do Indii i Chin - w miarę, bowiem jeden z nich wiózł żołnierzy mających służyć w Indiach, a na drugim były więźniarki deportowane do Australii) oraz 39 (czy 37) transportowców z wojskiem; niektórzy piszą ponadto o tuzinie żaglowców zaopatrzeniowych i szpitalnych [opracowania nie są zgodne co tych liczb, ponieważ także w źródłach z epoki mają one rozbieżne wartości. Pan Wojtczak korzystał może z pracy "The British Invasion of the River Plate 1806-1807" albo podobnej, gdzie napisano army transports, co tylko pokazuje, że także autorów angielskich trzeba kontrolować, zanim zacznie się ich tłumaczyć na polski; opracowanie to przywołuje jako źródło do owych "transportowców wojskowych" pamiętniki porucznika Royal Navy, Samuela Waltersa - ale ja je mam, więc na przywołanej stronie mogę sobie przeczytać transports with troops, zatem "transportowce z wojskiem", a nie żadne "wojskowe" czy "armijne"; w całości lub w zdecydowanej większości były to jednostki prywatne]. Mała armia generała Bairda liczyła ponad 6000 żołnierzy piechoty, kawalerii, artylerii oraz rekrutów Kompanii Wschodnioindyjskiej. Pochodzili oni z 24., 38., 59., 71., 72., 83. i 93. regimentu (pułku) piechoty liniowej, 20. pułku kawalerii (dwa szwadrony lekkich dragonów, w sumie około 200 ludzi) i wspomnianego regimentu rekrutów. Dodatkowo byli artylerzyści (trzy kompanie Królewskiej Artylerii) i oddział wojsk inżynieryjnych. [Jarosław Wojtczak pisze prawidłowo o 72. pułku piechoty na str. 22, by z niewiadomych przyczyn przemianować go na 73. pułk na str. 24]. W wielu opracowaniach można spotkać opinię, że jeszcze podczas uzupełniania zapasów na Maderze, 1 października 1805, do wyprawy dołączył 12-działowy bryg Protector. Ale w swoim raporcie (zachowanym i dostępnym) komodor Popham wyraźnie stwierdza, że ten bryg-kanonierka dołączył do jego eskadry dopiero wtedy, gdy już atakowano Kapsztad (6.01.1806). Również historyk marynarki Parkinson potwierdzał tę wersję. Inni upierają się przy obecności brygu Protector w eskadrze od postoju w Funchal do co najmniej 25.10 [np. Ben Hughs w "The British Invasion of the River Plate 1806-1807..."]. Albo zatem mylą brygi (na podstawie literatury pamiętnikarskiej czy wpisów do dzienników okrętowych innych żaglowców), albo chodziło o dwa różne "dołączenia" - pierwsze miałoby miejsce na Maderze, a późniejsze pod Kapsztadem byłoby konsekwencją odesłania tymczasem z jakimś samodzielnym zadaniem. W każdym razie z Funchal siły brytyjskie wyruszyły 3.10.1805, towarzysząc na części trasy konwojowi zmierzającemu do Indii Zachodnich (w sumie zgrupowanie liczyło około 120 żaglowców). Bowiem kurs wiódł do Sao Salvador de Bahia w Brazylii. William Laird Clowes palnął głupstwo pisząc, że skierowano się z Madery ku "San Salvador na wybrzeżu afrykańskim" i odtąd tę brednię powtarzają czasem do dzisiaj inni brytyjscy historycy [angielscy korektorzy mają w ogóle jakiś dziwny problem z odróżnianiem słów "African" i "American" - takie same omyłki można znaleźć np. u Johna D. Graingera, "British Campaigns in the South Atlantic 1805-1807", Barnsley 2015, str. IX, czy Richarda Woodmana, "The Victory of Seapower"London 1998, str. 64]. W rzeczywistości wszystkie statki i okręty pożeglowały z Funchal na zachód.
CDN.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kgerlach
Administrator
Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6371
Przeczytał: 1 temat
|
Wysłany: Nie 15:52, 09 Gru 2018 Temat postu: |
|
|
Czwartego października 1805 r. oddzielił się konwój zachodnioindyjski, zaś Popham podniósł proporzec komodora. Zrobił to nielegalnie (lubował się w łamaniu prawa i rozkazów od wczesnej młodości do śmierci) lecz sprytnie - opóźnił wysłanie raportu na ten temat prawie o tydzień (by mieć pewność, że miesiącami nie dotrze do Anglii) i dokonał roszad personalnych tylko na jednostkach, które miał na długo zatrzymać przy sobie, na dodatek w sposób wyłącznie pozytywny dla zainteresowanych oficerów.
Tu przyda się, być może, przypomnienie dotyczące funkcji komodora w Royal Navy, chociaż pasjonatom epoki żagla rzecz jest raczej znana, a i przeze mnie była poruszana. Otóż komodorem nazywano grzecznościowo każdego dowódcę (poniżej rangi kontradmirała) jakiegoś zespołu okrętów, bez względu na jego rzeczywisty stopień w marynarce. Z reguły odnosiło się to oczywiście do komandora działającego w grupie z innymi komandorami, kiedy teoretycznie wszyscy byli równi rangą. Lecz taki komodor był po prostu najstarszy stażem w tym stopniu i nic nie zwalniało go z obowiązków dalszego sprawowania komendy także nad własnym okrętem. Już w 1684 r. komodorów podzielono na dwie klasy (chociaż nazwy "komodor pierwszej klasy" i "komodor drugiej klasy" pojawiły się oficjalnie dopiero w regulaminie z 1826 r.). Wyższa klasa była "wyróżnieniem", a niższa tylko techniczną nazwą pełnionej chwilowo funkcji, chociaż obie miały charakter tymczasowy. Proporce ("szerokie" proporce dla odróżnienia od zwykłych, wąskich wimpli marynarki wojennej) podnoszone przez obie kategorie komodorów też się między sobą różniły. Szybko utrwaliła się praktyka, że komodor wyższej klasy był swojego rodzaju przejściowym admirałem, zaprzątającym sobie głowę jedynie działaniami całej eskadry (a bywały to wielkie zespoły, złożone z kilkudziesięciu liniowców!), więc uprawniono go do "posiadania" na okręcie flagowym osobnego komandora w charakterze kapitana tej jednostki. Komandor Popham był jedynie komodorem niższej kategorii i nie miał prawa przesunąć się samemu do klasy wyższej. Ale pazerność na zaszczyty (prawie równa pazerności na pieniądze) tudzież zdolność przewidywania skłoniły go do kroku, dzięki któremu mógł awansować wielu oficerów - przesunięcie na jednostkę wyższej kategorii, połączone z wyższym żołdem, też było rodzajem awansu - zyskując ich przychylność. Podnosząc proporzec komodora wyższej klasy zwalniał się z dowodzenia liniowcem Diadem i w ten sposób tworzył pierwsze ogniwo w łańcuchu wakatów. Dalsze konsekwencje w postaci nowych kapitanów w jego eskadrze przedstawiam w tabeli drugiej.
TABELA DRUGA
[link widoczny dla zalogowanych]
W tym samym czasie Popham rozkazał komandorowi Rossowi Donnelly z fregaty Narcissus podążyć bezpośrednio ku Przylądkowi Dobrej Nadziei i uzyskać informacje o sytuacji na miejscu oraz siłach przeciwników. Baird wysłał z nim kapitana Snella ze swego sztabu, w tym samym celu. Z uwagi na obawę, że na niektórych jednostkach zabraknie wody, komodor zdecydował też o rozdzieleniu reszty zespołu. Zezwolił 26.10 żaglowcom wschodnioindyjskim i najszybszym transportowcom, aby pod osłoną fregaty Leda wysunęły się naprzód i szybciej popłynęły do Sao Salvador de Bahia. Skończyło się to kiepsko, bowiem ta wysunięta grupa doszła nocą 1.11.1805 do atolu Rocas (nieco na zachód od atlantyckich wysepek Fernando de Noronha, a na północny wschód od brazylijskiego przylądka Cabo de Sao Roque - zob. szkic mapki Nr 1), tracąc w wyniku uszkodzeń na podwodnych skałach jeden transportowiec wojska (King George) i jeden statek wschodnioindyjski (Britannia). Zginęło wprawdzie tylko trzech ludzi, lecz wśród nich był dowódca zaokrętowanej artylerii, gen. brygady York (komendę na artylerzystami armii przejął po nim mjr Spider), a akcja ratunkowa i tak doprowadziła do połączenia się obu grup ekspedycji (druga minęła 3.11 wysepki bezpiecznie, w ciągu dnia). Wspólnie wpłynięto 12.10.1805 na wody wielkiej zatoki portu Sao Salvador, zwanej Baia de Todos os Santos (Zatoką Wszystkich Świętych).
CDN.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kgerlach
Administrator
Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6371
Przeczytał: 1 temat
|
Wysłany: Wto 9:48, 11 Gru 2018 Temat postu: |
|
|
Postój na uzupełnianie zapasów (wody, świeżego mięsa, owoców, warzyw, koni dla kawalerii i oficerów piechoty - chociaż ostatecznie około 200 dragonów i tak miało tylko 74 wierzchowce), remonty, nowe rozlokowanie żołnierzy itp. trwał długo. Data podniesienia kotwicy jest różnie określana - jako 26.11, 28.11, 29.11 - co przy wypływaniu z portu kilkudziesięciu żaglowców jest dość zrozumiałe. Trudniej pojąć poważne rozbieżności w opracowaniach odnośnie trasy i przebiegu dalszej żeglugi. Dla wielu, w tym dla uczestnika wyprawy, oficera na Raisonnable, a także dla historyków Williama Jamesa, Williama Clowesa, Bena Hughsa, kurs wiódł prosto do Przylądka Dobrej Nadziei. John D. Grainger wspomina o lądowaniach na wyspie Martin Vaz oraz Tristan da Cunha na środku Atlantyku [można zerknąć na szkic mapki Nr 2]. Opracowanie, na którym oparł się Jarosław Wojtczak, chce widzieć jeszcze zawinięcie 3.12 do Rio de Janeiro, o czy inni absolutnie milczą. Natomiast informacja tego ostatniego o "dopłynięciu do brzegów Kraju Przylądkowego 24 grudnia 1805 r." jest z pewnością fałszywa. Raz dlatego, że uczestnicy ekspedycji wyraźnie datowali zobaczenie wybrzeży Afryki dopiero na 3 stycznia 1806 r., a dwa, że wpłynięcie na wody Zatoki Stołowej (Table Bay, Tafelbaai) 4 stycznia 1806 r. - z czym zgadzają się wszyscy - dawałoby od 24.12.1805 absurdalne półtora tygodnia na szwendanie się bez celu u afrykańskich wybrzeży. Błąd wziął się stąd, że faktycznie 24.12.1805 do Zatoki Stołowej dotarła fregata Narcissus, wysłana przez Pophama dużo wcześniej i osobno od reszty okrętów eskadry. Zaś te ostatnie 4.01.1806 rzuciły kotwice o godz. 17, około pół mili na północny wschód od wyspy Robben (zwanej potem Robin, Penguin oraz Seal Island), z Kapsztadem widocznym na południowy wschód.
W tym miejscu zaczyna się szczególne znaczenie powiązania dokładnej chronologii z precyzyjnym opisem geograficznym, ponieważ brak takiej ścisłości doprowadził do zupełnie nieprawdziwego opisu walk w książce p. Wojtczaka. Na dodatek Google Maps tu niewiele pomoże, pokazując nazwy (względem wybrzeży i tak zawsze bardzo ubogie) współczesne, a nie historyczne. Stąd potrzeba wprowadzenia wielu dalszych mapek. Obszar zaznaczony prostokątem na większości szkiców odpowiada z grubsza temu na następnym, po powiększeniu, ale nie byłem pedantycznie konsekwentny.
Szkic mapki Nr 1
[link widoczny dla zalogowanych]
Szkic mapki Nr 2
[link widoczny dla zalogowanych]
Szkic mapki Nr 3
[link widoczny dla zalogowanych]
CDN.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kgerlach
Administrator
Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6371
Przeczytał: 1 temat
|
Wysłany: Śro 21:05, 12 Gru 2018 Temat postu: |
|
|
Warto tu jeszcze wrócić do działań fregaty Narcissus pod dowództwem komandora Donnelly, wysłanej 4.10.1805 z miejsca między Maderą a Wyspami Zielonego Przylądka, z zadaniem przeprowadzenia rozpoznania w Kolonii Przylądkowej. Donnelly miał też rozkaz zawinięcia po drodze na Wyspę Św. Heleny i powiadomienia gubernatora o celu i posunięciach ekspedycji (już przed wyruszeniem z Wielkiej Brytanii postanowiono, że gdyby atak na Holendrów się nie powiódł, na tę wyspę wycofają się oddziały gen. Bairda). Narcissus zdobyła 29.10.1805 u afrykańskich wybrzeży francuski 10-działowy bryg korsarski, następnego dnia znajdowała się około 15 mil morskich na południowy zachód od północno-zachodnich wybrzeży dzisiejszej Liberii. To właśnie ona - i tylko ona - pojawiła się 24.12.1805 na wodach Zatoki Stołowej, myląc p. Wojtczaka lub źródło, z którego korzystał. Zniszczyła tego dnia francuski okręt korsarski (wpędzając go na brzeg) i zdobyła holenderski slup. Przez kilkanaście dni niepokoiła Holendrów, czekając na główne siły Pophama.
Desant Brytyjczyków w Kolonii Przylądkowej wygodnie jest rozpatrywać z kilku perspektyw - co innego planowano, co innego zaczęto realizować, co innego ostatecznie wyszło. Nie należy tych rzeczy mieszać.
Szkic mapki Nr 4
[link widoczny dla zalogowanych]
Szkic mapki Nr 5
[link widoczny dla zalogowanych]
Szkic mapki Nr 6
[link widoczny dla zalogowanych]
Szkic mapki Nr 7
[link widoczny dla zalogowanych]
Generał-porucznik David Baird przedstawił swój plan 6.12.1805, podczas zbliżania się ku wybrzeżom Afryki. Opierał się w nim bardzo ściśle na wskazówkach dotyczących: najlepszych podejść do Kapsztadu, najlepszych miejsc lądowania, niebezpieczeństw strefy przyboju, najlepszych kotwicowisk. Te uwagi prawdopodobnie wyszły spod ręki komodora Pophama, wybitnego nawigatora i kartografa, który świetnie znał te wody. Dwudziesty czwarty pułk piechoty, pod podpułkownikiem Williamem Kelly, miał pod osłoną fregaty Leda dokonać pozorowanego desantu w Camps Bay (zob. szkic mapki Nr 7) na południe od Kapsztadu, dla odwrócenia uwagi przeciwników. Prawdziwy desant chciano zrealizować na jednej z plaż w północnej części Zatoki Stołowej, na tyle daleko od miasta, by nie napotkać przeciwdziałania Holendrów. Major John Graham miał objąć dowództwo lekkiej brygady utworzonej z lekkich kompanii ze wszystkich regimentów i zapewnić wysuniętą osłonę na czas desantowania sił głównych. Popham zdecydował, aby ze wszystkich żołnierzy piechoty morskiej utworzyć batalion pod komandorem Byngiem (dowódcą Belliqueux) i oddać do całkowitej dyspozycji głównodowodzącego; ponadto każdy liniowiec miał dostarczyć dwie kompanie marynarzy (kompania liczyła 50 ludzi) wyćwiczonych w posługiwaniu się bronią krótką i pikami, a każda fregata - jedną taką kompanię, co winno było dać batalion marynarki działający razem z piechotą morską. Posunięć tych nie udało się przeprowadzić w komplecie, chociaż błyskotliwa i złośliwa opinia Graingera (op. cit.), twierdzącego, że: "Był to dobry, szczegółowy, staranny i dobrze przemyślany plan. Oczywiście nie został zrealizowany" jest daleko przesadzona, ponieważ wiele elementów projektu doprowadzono jednak do skutku. Jako całość faktycznie nie wyszedł.
CDN.
Ostatnio zmieniony przez kgerlach dnia Śro 21:09, 12 Gru 2018, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kgerlach
Administrator
Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6371
Przeczytał: 1 temat
|
Wysłany: Czw 20:44, 13 Gru 2018 Temat postu: |
|
|
Już 4.01 fregatę Leda i transportowce wiozące 24. pułk wysłano zgodnie z planem ku Green Point (Groen Punt, zob. szkice mapek Nr 4 i 7), by przeprowadziły pozorowany desant w Camps Bay. Anglicy byli bardzo z siebie zadowoleni i gratulowali sobie sukcesu, chociaż Leda została odgoniona ogniem z baterii nadbrzeżnych, żadne próbne lądowanie nie miało miejsca i nie wydaje się, by cały ten harmider wpłynął w jakikolwiek sposób na postępowanie Janssensa. Mimo że w raporcie Pophama jest wyraźnie wskazany Green Point, historyk William James przerobił go z niewiadomego powodu na Green Island, a za nim tę tajemniczą i fikcyjną wyspę odkrył Clowes, zaś innym historykom brytyjskim zdarza się to do dzisiaj.
Pierwszą próbę desantu sił głównych gen. Bairda podjęto już 5.01.1806. Wielkie fale w strefie przyboju nie pozwoliły wylądować w Blaauwberg Baai (zob. szkic mapki Nr 4) - wymęczono tylko marynarzy i żołnierzy - a poszukiwania dogodniejszego miejsca, prowadzone osobiście przez Pophama i Bairda, nie dały do wieczora żadnego rezultatu. W rezultacie zdesperowany głównodowodzący skierował część sił pod swoim zastępcą, brygadierem (brigadier-general) Williamem Carrem Beresfordem, do leżącej 60 mil na północ zatoki Saldanha, gdzie na brzegach obramowujących osłonięte wody można było desantować wojsko dużo bezpieczniej (zob. szkic mapki Nr 7). Wg nowego planu istotnie zamierzano wysadzić tam ostatecznie prawie cały korpus ekspedycyjny, ale na początku wysłano zaledwie 38. pułk (regiment) piechoty, 20. pułk lekkich dragonów, trochę artylerzystów i kapitana Smytha z formacji Królewskich Inżynierów (znał ten teren i miał zapobiec przesłaniu obrońcom ostrzeżenia). Oddziały te przewieziono na transportowcach chronionych przez 50-działowiec Diomede oraz 18-działowy bryg Espoir. Zatem do zatoki Saldanha skierowano tylko znikomą cząstkę sił, a nie "główny desant", jak błędnie twierdzi Jarosław Wojtczak. Lecz źródłem nieprawdziwej informacji jest kompletne pomylenie realiów geograficznych - czytamy o "małej zatoczce koło Green Point, ponad 30 km od Przylądka Dobrej Nadziei", gdzie dywersję przeprowadzał 24. pułk piechoty, oraz o zatoce Saldanha "w pobliżu Kapsztadu" (str. 25/26), a potem mamy opis rzeczywistego głównego lądowania. Geograficznie nic się tu nie zgadza! Dwudziesty czwarty pułk piechoty wspierany przez fregatę Leda pozorował desant w Camps Bay, gdy podana odległość od Przylądka Dobrej Nadziei mówi o Hout Bay (zob. szkic mapki Nr 7); główny desant istotnie zrealizowano w pobliżu Kapsztadu, tyle że absolutnie nie w zatoce Saldanha, leżącej daleko na północy od miasta (zob. szkice mapek nr 7 i 4), tylko w Losperdsbaai (Losperds Bay, Losperd's Bay, błędnie jako Lospards Bay i Lospords Bay).
Przechodząc jednak od fikcji do realiów i zatrzymując się chwilę nad owymi siłami rzeczywiście wysadzonymi w zatoce Saldanha, możemy spotkać rozmaitą interpretację przyczyn i skutków. Zdaniem Johna D. Graingera, który bardzo nie lubi generała-porucznika Bairda, w każdym miejscu widzi jego błędy, odmawia wszelkich zasług, przypina łatki gdzie może i podsumowuje jako "twardego żołnierza, dobrze ponad 6 stóp wzrostu, ale niezbyt inteligentnego", wszystko było dziełem przypadku pomieszanego z makiawelizmem i nepotyzmem głównodowodzącego. Ponieważ następnego ranka (6.01.1806) okazało się, że fale przyboju w okolicach wyspy Robben bardzo osłabły, nie wysyłano dalszych żołnierzy do zatoki Saldanha, tylko rozpoczęto ich desantowanie w Losperds Bay. Nie obyło się bez strat - jedna z łodzi (z transportowca Charlotte) została wywrócona w strefie przyboju i 36 żołnierzy z 93. pułku piechoty utonęło - ale po przegonieniu holenderskich strzelców hotentockich płk. Le Sueura przez artylerię z brygów Encounter i Protector oraz z łodzi liniowców Diadem (albo Raisonnable) i Belliqueux, lekka kompania 71. pułku zabezpieczyła przyczółek. Kontynuowano desant armii, batalionu piechoty morskiej i marynarzy tego dnia oraz następnego (7.01.1806). "Pozbycie" się Beresforda skierowanego nad zatokę Saldanha miało pozwolić Bairdowi - ciągle zdaniem Graingera - na wysunięcie naprzód swego brata, podpułkownika Josepha Bairda. Głównodowodzący utworzył z sił desantowanych w zatoczce Losperds dwie brygady, a ponieważ został przy nim tylko jeden brygadier (Ronald Crawford Ferguson), dowódcą drugiej mianował swojego brata.
CDN.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kgerlach
Administrator
Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6371
Przeczytał: 1 temat
|
Wysłany: Pią 20:46, 14 Gru 2018 Temat postu: |
|
|
Hughs jest znacznie ostrożniejszy w sądach - Baird wysłał początkowo tylko część sił na północ, do zatoki Saldanha, ponieważ ani nie miał pewności, że tam lądowanie się uda, ani że nadal nie nastąpi poprawa pogody. Gdyby Beresford desantował się z powodzeniem, a przybój wciąż nie pozwalał na desant w dogodniejszym, bliższym Kapsztadu miejscu, reszta ekspedycji miała nazajutrz podążyć na północ. Skoro jednak fale zmalały, oddalanie się od celu straciło sens. Czekanie na powrót oddziałów Beresforda nie było ani realne (nie czekali na to sami Holendrzy i nie można ich było prosić o zwłokę potrzebną na wzmocnienie przeciwnika), ani potrzebne. Brygadier miał ze sobą tylko jeden pułk piechoty i kawalerię prawie bez koni. Prędko dowiedział się o pomyślnym lądowaniu głównych sił daleko na południu, ponieważ statek wschodnioindyjski Sarah Christina przywiózł mu wiadomość o tym, zanim on sam w pełni zakończył wysadzanie własnych oddziałów, które też musiały przedzierać się przez strefę przyboju. Natychmiastowy powrót nie wchodził w grę - brygadier już zdążył wysłać swoich pół-pieszych kawalerzystów i lekką kompanię 38. pułku piechoty do odległej o około 15 mil farmy Theefonteyn (Thee Fontyn, Tea Spring) w nadziei na zarekwirowanie koni i wołów pociągowych (dla artylerii) - zob. szkic mapki Nr 7. Brytyjczycy zresztą pobłądzili i następnego dnia wkroczyli do Elandsfonteyn (Elands Fontyn, Elands Springs), a dopiero kolejnego (8.01) do Theefonteyn, nigdzie zresztą nie znajdując pożądanych zwierząt. Ostatecznie płk Robert Wilson miał przy sobie tylko garść dragonów z siodłami na własnych głowach. Beresford martwił się przede wszystkim, że losy całej ekspedycji zostaną rozstrzygnięte całkowicie bez jego udziału. Dlatego 9.01 podążył pośpiesznie na południe z Wilsonem i tylko tymi dragonami, dla których konie przywieziono na statkach. Podczas uciążliwego przejścia jego kawaleria rozproszyła się wzdłuż całego szlaku od zatoki Saladanha do Zatoki Stołowej i w końcu niemal samotnie dotarł pod Kapsztad następnego dnia.
Tymczasem siły główne zakończyły lądowanie w Losperdsbaai już 7.01.1806, kiedy wysadzono 59. pułk piechoty, rekrutów Kompanii Wschodnioindyjskiej i batalion marynarzy. Gen. Baird bardzo obawiał się trudów oblężenia i szturmowania Kapsztadu. Miasto było bowiem chronione przez całkiem silne fortyfikacje. Główną rolę w systemie obrony odgrywał pochodzący jeszcze z drugiej połowy XVII w., ale stale unowocześniany, kamienny Kasteel de Goede Hoop (Zamek Dobrej Nadziei), nazywany przez Brytyjczyków po prostu Castle. Zbudowany na planie pięciokąta, o narysie bastionowym, dysponował ponad stu działami. Nieco na wschód znajdował się dość silny Fort Knokke (Fort Knocke) - zob. szkic mapki Nr 4 - o narysie kleszczowym (na planie czteroramiennej gwiazdy) połączony z zamkiem linią umocnienień kamienno-ziemnych (tzw. Sea Line) wyposażonych w baterie, a jeszcze dalej był szaniec z wieżą typu Martello, nazywaną przez Holendrów Nieuwe Batterij, ale przez Anglików - Craig's Tower, gdyż zbudowano ją podczas poprzedniej okupacji Kolonii Przylądkowej przez Brytyjczyków (1795-1802), z inicjatywy gubernatora Craiga. Mniej więcej w linii północ-południe od fortu Knokke zagradzał drogę do doliny, w której leży Kapsztad, pas umocnień nazwanych French Line. Baterie wzniesione na zachód od Kapsztadu winny były służyć przede wszystkim odpieraniu ataków z morza, jednak przynajmniej ta zwana Amsterdamską (Amsterdam Batterij) miała charakter samodzielnej reduty zdolnej do obrony z każdego kierunku. Po zwycięstwie Brytyjczycy zewidencjonowali na wszystkich fortyfikacjach łącznie 456 dział (113 brązowych i 343 żeliwne), gdy Baird dysponował zaledwie garścią armat polowych. Oczywiście przy długotrwałym oblężeniu mógłby i musiałby posłużyć się armatami okrętowymi, strzelającymi zarówno z morza, jak i przerzuconymi na ląd.
CDN.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kgerlach
Administrator
Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6371
Przeczytał: 1 temat
|
Wysłany: Sob 14:39, 15 Gru 2018 Temat postu: |
|
|
Nie jest całkiem jasne, czemu generał-porucznik Janssens zdecydował się opuścić te wszystkie umocnienia i przyjąć walkę w polu, mając wojsko słabsze liczebnie. Najczęściej wysuwa się przypuszczenie o chęci zaatakowania Brytyjczyków w najgorszym dla nich momencie, po wylądowaniu tylko części sił. Jednak było niemal oczywiste, że musi się spóźnić, ponieważ oni przecież właśnie po to wybrali punkt wystarczająco odległy od Kapsztadu. Być może więc chodziło o obawę przed odcięciem aprowizacji dla garnizonu, zależnego od dostaw roślin i zwierząt z farm; albo o niepełne zaufanie do fortyfikacji, które zdaniem niektórych inżynierów wojskowych były jednak źle położone (zwłaszcza Kasteel de Goede Hoop) i dawały się bombardować z okolicznych wzniesień.
Siły Janssensa rozbiły obóz w Riet Vlei (Riet Valley), miejscu wybranym przez Holendrów zapewne z powodu dobrego źródła i bujnej roślinności. Po spędzeniu tam nocy pomaszerowały dalej na północ i zajęły pozycję na prawo od mniejszego wzgórza przed (czyli na południe od) Blaauwberg.
Tymczasem komodor Popham i gen. Baird dowiedziawszy się o obozowaniu wojsk holenderskich w Riet Vlei, skierowali tam 7.01 fregatę Leda oraz brygi Encounter i Protector z kilkoma transportowcami (na które zaokrętowano z powrotem batalion piechoty morskiej). Późnym popołudniem tego samego dnia okręty ostrzelały holenderski obóz, zmuszając do ucieczki słabą tylną straż przeciwnika, którego siły główne znajdowały się już daleko na północ w drodze ku wzgórzom Blaauwberg. Desant piechoty morskiej był bardzo niebezpieczny z powodów terenowych i pogodowych, ale odbył się prawie bez przeciwdziałania ze strony Holendrów. Wysadzenie wojsk w tym miejscu miało w zamyśle odciąć drogę odwrotu wojsku Janssensa; w praktyce nie dało niczego, ale być może miało jakiś wpływ na decyzję holenderskiego głównodowodzącego, by nawet po porażce nie wracać pod osłonę fortyfikacji Kapsztadu.
Brytyjczycy Bairda po wylądowaniu w Losperdsbaai mogli wybrać różne drogi na południe - na mapie najbardziej oczywista wydaje się najprostsza, wzdłuż brzegu, jednak Tim Couzens ("Battles of South Africa") przypuszcza, że mógł być na niej miękki piasek nie nadający się do ciągnięcia dział i gęsty busz przeszkadzający w marszu piechoty. W rezultacie dwoma szlakami między wzgórzami obeszli Blaauwberg od lewej - przy okazji plądrując farmę Jana Mosterta (dziś zwaną Blaauwberg Farm), który bardzo skrupulatnie podliczył swoje szkody - i natrafili na odziały Janssensa. Bitwa stoczona 8.01.1806 zakończyła się klęską Holendrów, którzy ponieśli większe straty (co jeszcze bardziej pogłębiło dysproporcje między przeciwnikami) i rzucili się do ucieczki, częściowo ulegając rozprzężeniu. Janssens wycofał tych żołnierzy, którzy mu pozostali, na łatwe do obrony przejście Hottentot Hollands Kloof w górach Hottentots Holland Moutains - zob. szkic mapki Nr 7. [Nie do Stellenbosch, jak u Wojtczaka na str. 27; i miejscowość ta nie jest odległa od Kapsztadu na 50 km, jak tamże. Pomyłka prawdopodobnie pochodzi z równoległego używania nazw niektórych osad - Stellenbosch i Zwellendam - także na określanie bardzo rozległych dystryktów o luźno definiowanych granicach - zob. szkic mapki Nr 5]. Baird nie pomaszerował za nim, tylko zwrócił się w kierunku Kapsztadu, obsadzonego przez słaby garnizon, który był wstrząśnięty porażką głównych sił obrońców. Brytyjski głównodowodzący skierował jedną brygadę przez rzekę Liesbeek przeciwko miastu, a drugą przesunął na wschód, na wypadek kontrataku Janssensa. Holenderski dowódca Kapsztadu, podpułkownik Prophalau (Prophalow, Prophelau), bez większych targów skapitulował 10.01. Od tego momentu Baird zajął się - jako nowy gubernator - sprawami administracyjnymi oraz strategicznymi, bezpośrednio dowodzenie wojskiem oddając brygadierowi Beresfordowi, który właśnie przyjechał znad zatoki Saldanha. Pchnął go 13.01 do zajęcia Stellenbosch (stał tam oddział konnej milicji przeciwnika) i nawiązania kontaktu z Janssensem. Kwestii administracji miasta i kolonii nie zamierzam poruszać, jednak obraz strategiczny wyłaniający się z raportu Bairda, jest ciekawy. Jego zdaniem, całkowicie osaczył Holendrów przez szereg działań odcinających. Żołnierze Beresforda po wkroczeniu do Stellenbosch poszli dalej na północ i obsadzili przejście górskie Roode Zand Kloof (Roode Sand Kloof). Dzięki temu otworzyli sobie dostęp do rozległej wyżyny Roode Zand (Roode Sand, inaczej zwanej Waveren, Wavering) i odcięli drogę transportów żywności do oddziałów Janssensa w kraju Hottentots Holland. Zarazem zapewniło to Anglikom kontakt z farmami leżącymi poniżej tego przejścia. Beresford nakazał zająć Roode Zand Kloof pułkom 59. i 72., a naprzeciwko osadzonego przez Holendrów przejścia Hottents Holland Kloof skierował pułk 93. Generał Baird wysłał 14.01 morzem 83. pułk piechoty do Mosselbaai (Mossel Bay), w celu wyjścia na tyły nieprzyjaciela, zajęcia przejścia górskiego Attakwaskloof (Attaquas Kloof) i odcięcia Janssensowi odwrotu przez dystrykt Zwellendam - zob. szkic mapki Nr 6. Zdaniem Hughsa brytyjscy żołnierze byli już 15.01 w Mossel Bay, chociaż data wydaje się nieco wczesna. Około 80 Holendrów tworzących garnizon odległego fortu Frederick na wybrzeżu zatoki Algoa (zob. szkic mapki Nr 5) nie stanowiło dla Brytyjczyków najmniejszego zagrożenia. Słabe siły obrońców w okolicach Hout Bay poddały się 13.01.1806. Mniej więcej w tym samym czasie 71. pułk piechoty opanował Wynberg, broniony przez mały oddział konnej milicji (zob. szkic mapki Nr 7). Generał-porucznik Janssens po kilkudniowych negocjacjach skapitulował ostatecznie 18.01.1806.
KONIEC
PS. Wątek oddziałów lądowych potraktowałem marginalnie, ponieważ chodziło mi przede wszystkim o rolę floty, która umożliwiła Brytyjczykom swobodne prowadzenie działań operacyjnych na rozległym terytorium. Jednak na wszelki wypadek przypomnę, że mówienie o konkretnym pułku (regimencie), np. 59. regimencie piechoty z Nottinghamshire, jest pewnego rodzaju skrótem myślowym - w tamtych czasach w armii brytyjskiej zazwyczaj oznaczało to tylko jeden batalion pułku (tu: pierwszy), gdy drugi pełnił rolę rezerwy, a w każdym razie przebywał gdzie indziej (tu: w Anglii). Zatem z faktu, że regiment miał strukturę kilkubatalionową (czasem bowiem więcej niż dwu) wcale nie wynika, że podanie jego numeru w danej operacji opisuje udział w niej wszystkich batalionów. Dokładnie to samo dotyczyło np. 72. pułku piechoty Górali Szkockich (Highlanders). Z kolei armia Janssensa składała się z bardzo różnorodnych i ciekawych jednostek wielu narodowości a nawet ras, zwiastując przyszłe kłopoty Brytyjczyków w wojnach burskich.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Killick
Dołączył: 26 Lip 2010
Posty: 18
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Śro 17:38, 06 Sty 2021 Temat postu: |
|
|
Czy ktoś z szanownych użytkowników forum ma zapisane ilustracje: Szkic mapki Nr 3 oraz Szkic mapki Nr 4?
Niestety nie są już dostępne po kliknięciu w miniaturki.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kgerlach
Administrator
Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6371
Przeczytał: 1 temat
|
Wysłany: Czw 8:02, 07 Sty 2021 Temat postu: |
|
|
Może to chwilowe?
U mnie ciągle otwierają się automatycznie. W każdym razie, gdyby jednak nadal był z tym problem, proszę dać znać - te szkice mapek mam wszystkie gdzieś zapisane na dysku niezbyt starym, więc mogę odszukać i jeszcze raz zamieścić. Ale nie chce mi się, jeśli jednak u Pana już znowu się otworzyły.
K.G.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Karrex
Dołączył: 05 Lis 2010
Posty: 71
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Gdynia
|
Wysłany: Czw 14:16, 07 Sty 2021 Temat postu: |
|
|
Wszystkie ryciny z tego wątku (również brakujące 3 i 4) zamieściłem w galerii forumowej
ZDOBYCIE KOLONII PRZYLĄDK (cały tytuł nie wchodzi)
http://www.timberships.fora.pl/viewimage.php?i=941
U mnie też szkice 3 i 4 się nie wyświetlają w pełnym rozmiarze - tylko miniatury, ale znalazłem ciekawe rozwiązanie.
Na miniaturze klikam -> Pokaż obraz > miniatura otwiera się w nowej karcie i tu w pasku adresu
[link widoczny dla zalogowanych]
zapisuje zamiast /mini/ -> /img/
[link widoczny dla zalogowanych]
i obraz jest w pełnym rozmiarze, dopóki nie zniknie z hostingu ifotos.pl
Ostatnio zmieniony przez Karrex dnia Czw 14:20, 07 Sty 2021, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Killick
Dołączył: 26 Lip 2010
Posty: 18
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Sob 17:52, 09 Sty 2021 Temat postu: |
|
|
Dziękuję za pomoc!
Sztuczka z zamianą mini na img w pasku adresu obrazka pomaga też w innych tematach, gdzie nie otwierają się niektóre miniaturki!
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|