|
www.timberships.fora.pl Forum autorskie plus dyskusyjne na temat konstrukcji, wyposażenia oraz historii statków i okrętów drewnianych
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Janusz Kluska
Dołączył: 01 Sie 2010
Posty: 1493
Przeczytał: 2 tematy
Skąd: Wodzisław Śląski
|
Wysłany: Sob 21:42, 31 Mar 2012 Temat postu: |
|
|
Panie Krzysztofie poproszę o opisanie losów Roberta Surcoufa (12.12.1773 - 08.07.1827).
Pozdrawiam Janusz.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kgerlach
Administrator
Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6377
Przeczytał: 1 temat
|
Wysłany: Pon 21:48, 02 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
Przede wszystkim trzeba pamiętać, że słynny korsarz prawie w ogóle (albo wręcz wcale) nie służył we francuskiej marynarce wojennej, a więc istnieją spore luki w oficjalnych dokumentach odnoszących się do dowodzonych przez niego okrętów, pryzów, łupów czy okresów działania.
Napisanie rzetelnego życiorysu Surcoufa nie jest też łatwe, ponieważ ten narodowy bohater Francuzów był bardzo chełpliwy, a już za życia zaczął świadomie budować swoją legendę. Wyłuskanie ziaren prawdy z morza legendarnych lub całkiem zmyślonych faktów utrudnia także podejście byłych i współczesnych historyków francuskich, ścigających się w podbijaniu bębenka narodowej dumy. O polskich wielbicielach Napoleona (jak Waldemar Łysiak) nie wspomnę, bowiem ich przejaskrawienia są zbyt oczywiste, by sprawiać jakieś kłopoty z weryfikacją.
Robert Surcouf urodził się w Saint Malo 12.12.1773 w rodzinie drobnego szlachcica bretońskiego (o tradycjach korsarskich, zdaniem niektórych autorów). Już w dzieciństwie odznaczał się skłonnością do bójek i awantur, chociaż trudno ocenić, ile z bogatych opowieści rodzinnych z tego okresu jest wiarygodnych. Kompletnie nie sprawdziwszy się w szkołach, poszedł na morze jako ochotnik, mustrując 3.08.1786 na mały bryg handlowy żeglugi przybrzeżnej. Pod koniec czerwca 1789 wypłynął z Saint Malo na dużym statku niewolniczym Aurore skierowanym do Pondichery i po raz pierwszy znalazł się na Oceanie Indyjskim. W rejsie powrotnym Aurore, załadowany w Mozambiku 400 czarnymi niewolnikami przeznaczonymi na rynek antylski, rozbił się u brzegów Afryki w 1790. Podobno podczas katastrofy Surcouf odznaczył się niezachwianą odwagą (w co trudno wątpić znając jego późniejsze wyczyny) oraz ratowaniem Murzynów. Ta druga część opowieści może być prawdą, a może też pochodzić z dużo późniejszych czasów, kiedy Surcouf – który, jak przystało na prawdziwego korsarza, nie miał nadmiernych skrupułów czy to względem jeńców (choć zdobywał się czasem na wielkoduszne gesty) czy niewolników – żył już w innej epoce i potrzebował nadać nowe tony swojej legendzie. Po rozmaitych dalszych przygodach na różnych stateczkach, mianowany ich oficerem i przemierzając Ocean Indyjski od Afryki po Sumatrę i Malaje, wrócił na Ile de France 10.12.1790. Wkrótce ponownie żeglował po wodach afrykańskich i wschodnioindyjskich jako oficer szeregu statków. Powrócił do Francji na przełomie 1791 i 1792. Opuścił St Malo 27.08.1792 jako porucznik następnego żaglowca niewolniczego, i do wybuchu wojny z Wielką Brytanią trudnił się głównie przewożeniem z Mozambiku nieszczęśników sprzedawanych na Ile de France. Później brytyjska blokada bardzo to utrudniła, więc Surcouf znalazł w 1794 chwilowe zatrudnienie w charakterze nadliczbowego chorążego na wojennej fregacie Cybèle. Najprawdopodobniej nigdy nie pokazał się na jej pokładzie. Wkrótce znęcił go bardziej intratny biznes. Ponieważ Republika Francuska zakazała handlu niewolnikami, więc wyłapywanie ich na wybrzeżach Madagaskaru i Afryki oraz dowożenie do francuskich kolonii zmieniło się w bardzo popłatny szmugiel. Surcouf natychmiast zwietrzył okazję łatwego, choć brudnego zarobku i zgodził się zostać kapitanem przemytniczego brygu Créole. Po kilku bardzo „udanych” wyprawach przyszłego korsarza, lokalny Komitet Ocalenia Publicznego na Ile de Bourbon stracił cierpliwość, zasekwestrował bryg i umieścił Surcoufa w areszcie domowym. Ten odpowiedział uprowadzeniem delegatów na swój okręt i zagroził wysadzeniem w Afryce „wśród ich przyjaciół niewolników”, o ile zarzuty nie zostaną wycofane. Wobec jawnego gwałtu władze ustąpiły, a przestępca nie tylko nie został ukarany, ale jeszcze zdobył uznanie u miejscowych kupców i plantatorów. Wkrótce potem Surcouf objął dowództwo małego statku Emilie, na którym chciał trudnić się korsarstwem. Gubernator Ile de France, generał Malartic, odmówił wystawienia mu listu kaperskiego. Nie zrażony tym Surcouf wyszedł 3.09.1795 z głównego portu wyspy w rzekomy rejs handlowy na Seszele. W Mahé wzmocnił swoją załogę i uzbrojenie, po czym spokojnie oddał jawnemu piractwu, aczkolwiek skierowanemu tylko wobec obywateli Wielkiej Brytanii. Jeden ze zdobytych brytyjskich statków przekształcił w nową własną jednostkę, nazywając ją Cartier. Pod koniec stycznia 1796 zdobył (po ogromnie zaciętej walce wg jego własnych opowiadań, a po prawie żadnej wg ówczesnych relacji angielskich), duży żaglowiec Kompanii Wschodnioindyjskiej, Triton, co było wówczas wielkim wyczynem i ogromnym sukcesem. Zupełnie więc niepotrzebnie niektórzy Francuzi i frankofile kłamią przy okazji o rzekomej przynależności tego statku do marynarki wojennej (tak jest np. u Łysiaka), by jeszcze podnieść rangę i tak nieprzeciętnego wydarzenia. Surcouf wrócił na Tritonie na Ile de France 10.03.1796. Ponieważ złamał prawo, gubernator Malartic musiał skonfiskować jego pryzy, co wielbiciele korsarza do dziś fałszywie przedstawiają jako czyn ohydny, wynikający rzekomo z chciwości i zazdrości gubernatora. Waldemar Łysiak, aby było śmieszniej, w roli konfiskujących ustawił zresztą samych armatorów, którzy naprawdę apelowali do gubernatora o cofnięcie decyzji i im przynoszącej utratę zysków. Surcouf wrócił więc do Francji, gdzie zaskarżył postępowanie Malartica przed Radą Pięciuset. Ponieważ on był na miejscu, a gubernator bardzo daleko, i ponieważ tak naprawdę Malartic nigdy nie żywił niechęci do Surcoufa i nie zamierzał nastawać na oskarżenia, Rada Pięciuset uznała część zarzutów Surcoufa za uzasadnione, nakazując zwrot 660 tysięcy franków za łupy zajęte na Ile de France. Z tego około 100 tysięcy trafiło do prywatnej kieszeni pół-pirata.
CDN
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kgerlach
Administrator
Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6377
Przeczytał: 1 temat
|
Wysłany: Wto 18:38, 03 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
W końcu lipca 1798 Surcouf wypłynął z Paimboeuf na 14-działowym okręcie korsarskim Clarisse, zabierając ze sobą – w charakterze pierwszego oficera – starszego brata, Nicolasa. Dotarł na Ile de France 5.12.1798, już po drodze zdobywając pierwszy łup i bezskutecznie atakując angielski statek niewolniczy (oczywiście wg Łysiaka walka była dla Francuzów „zwycięska”, a „nieprzyjaciel uciekł z powystrzelanymi kanonierami i potrzaskanymi masztami”; popularny autor nie fatyguje się tylko wyjaśnić, co to za zwycięstwo, kiedy jeden żaglowiec ucieka bez masztów!!!, a ten zwycięski, „świeżo wykończony” i „ze 140 wyborowymi marynarzami”, nie jest w stanie go dogonić, ani nawet tego nie próbuje! W rzeczywistości obie strony ostrzeliwały się głównie z muszkietów i obie załogi próbowały bezskutecznie przechodzić do abordażu, a wobec fiaska tych wysiłków okręty po prostu oddaliły się od siebie). Po odnowieniu zapasów na Ile de France, Surcouf wyruszył na łowiska bogate w angielskie, duńskie, amerykańskie i portugalskie statki, operując zwłaszcza w pobliżu Sumatry i Jawy. Zdobył tam wiele nadzwyczaj cennych pryzów. Kolejne łgarstwo, tym razem gigantyczne, które Łysiak powtarza bez próby weryfikacji, mówi o „przechwyceniu brytyjskiej fregaty Sybille”. To „przechwycenie” wyglądało w ten sposób, że kiedy 30.12.1798 Surcouf ścigał amerykański statek handlowy, sam nagle znalazł się w pozycji ściganego przez ową fregatę Royal Navy. Wyrzucając za burtę osiem spośród posiadanych 14 dział, zapasowe drzewca, cięższe wyposażenie i połowę zapasu wody zdołał z trudem umknąć. Po wielu sukcesach w atakach na prawie bezbronne statki handlowe, wrócił na Ile de France 11.02.1800. Gubernator Malartic zgotował mu tam królewskie przyjęcie. Na miejscu oferowano Surcoufowi dowództwo większego i szybszego okrętu korsarskiego Confiance, przybyłego właśnie z Bordeaux. W pierwszy rejs ze 130-osobową załogą wyruszył na nim w kwietniu 1800. Po zdobyciu chmary następnych żaglowców handlowych i kolejnej ucieczce przed „przechwyconą” fregatą Sybille, natknął się 7.10.1800 (lub dwa dni później) na statek Kompanii Wschodnioindyjskiej Kent. Również i na temat tego pojedynku wypisuje się (i wymalowuje!) masę propagandowych głupot. Kent nie był ani okrętem wojennym, ani dwupokładowym liniowcem, ani nie miał 1200 ton, ani nie niósł 38 dział „wielkiego kalibru”, ani na jego pokładzie nie znajdowało się 437 zdolnych do walki mężczyzn (w tym oddział piechoty) – te bzdury znalazły się w książce potomka Surcoufa o jego sławnym stryjecznym dziadku (który może opowiadał takie rzeczy wnukowi brata w zimowe wieczory, kiedy pamięć już nie dopisywała, a fantazja znajdowała nowe pole do popisu), ale ich przepisywanie nie zmieni rzeczywistości. Kent, standardowy statek wschodnioindyjski, o tonażu 755 ton, miał furty na 38 dział, jednak – znowu w sposób absolutnie typowy dla żaglowców tej kategorii i czasów – niósł w nich tylko 26/28 lekkich dział, by więcej miejsca pozostawić na ładunek. Jego załoga liczyła od 90 do 100, maksimum 140 ludzi, a wśród pasażerów było 38 mężczyzn zdolnych do walki. Owa „piechota” to istotnie żołnierze, lecz zarazem rozbitkowie ze statku Queen, który spalił się w porcie parę miesięcy wcześniej, a nie żaden oddział gotowy do odparcia abordażu. Resztę owego tłumu 437 osób stanowiły kobiety, dzieci, inwalidzi, starcy. Kapitan Rivington nie „usadowił na pokładzie pasażerów (w tym damy), by mogli obejrzeć łatwe zwycięstwo nad Francuzami”, jak możemy wyczytać u Łysiaka, tylko kompletnie nie spodziewał się ataku maleńkiej jednostki Surcoufa i w związku z tym nie podjął wystarczających środków ostrożności. Potem było już za późno – jego ludzie, zaskoczeni, nie uzbrojeni po zęby jak napastnicy, wymieszani z kobietami i dziećmi, stawiali wprawdzie długo zacięty opór (nawet po śmierci Rivingtona), ale ostatecznie zostali pokonani. W każdym razie zdobycie kolejnego dużego statku Kompanii Wschodnioindyjskiej wywołało szok u Brytyjczyków i opromieniło Surcoufa jeszcze większą sławą. Rodacy i wrogowie obwołali go wspólnie „królem korsarzy”. Wrócił z pryzem na Ile de France w listopadzie. Wartość zdobyczy (razem z ładunkiem) wyceniono na milion 825 tysięcy franków. Ruszył w drogę do Francji 29.01.1801 i bez większych przeszkód dotarł do La Rochelle 13.04.1801 (ten atak 37 okrętów brytyjskich i „niesamowity pościg” opisany u Łysiaka, to czyste fantazje na kanwie zwykłej konieczności przejścia przez angielską blokadę u francuskich brzegów).
CDN
Ostatnio zmieniony przez kgerlach dnia Śro 9:07, 04 Kwi 2012, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kgerlach
Administrator
Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6377
Przeczytał: 1 temat
|
Wysłany: Śro 20:06, 04 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
W maju 1801 Surcouf ożenił się z córką bogatego armatora z St. Malo, a ponieważ wkrótce ustały działania wojenne między Francją a Wielką Brytanią, rozwijał interesy na lądzie. W 1803, kiedy rozpoczęła się nowa faza wojny, próbował powiększyć swoją ogromną fortunę (podobno 6 do 7 milionów franków) przez wspólne z teściem budowanie, wyposażanie i wysyłanie w morze okrętów korsarskich, sam jednak nimi nie dowodził. Napoleon, który znał i cenił korsarza mimo jego faktycznej odmowy służby pod państwową banderą, przyznał mu podobno Legię Honorową. Lecz w marcu 1807 Surcouf stracił cierpliwość do lądowego życia i ponownie wyruszył z St. Malo ma wyprawę korsarską, dowodząc 18-działowym okrętem Revenant ze 192 osobami załogi (szwagier i brat Noel byli oficerami). Już po tygodniu zdobył pierwszy statek, a na Ile de France dotarł 10.06.1807. Lista żaglowców (wyładowanych głównie ryżem, płótnem, winem, solą i drewnem) pochwyconych między 25.09.1807 a 31.01.1808 jest niezwykle długa. Kolejną kampanię korsarską (do czerwca 1808) na Oceanie Indyjskim Revenant odbył pod kuzynem Surcoufa. Król korsarzy zajął się w tym czasie doglądaniem włości, które sobie kupił na Ile de France. Tymczasem sytuacja na wyspie pogorszyła się do tego stopnia (z braku żywności, materiałów wyposażeniowych, ludzi), że korsarz zdecydował się rozbroić swój żaglowiec i wracać do Europy. Jednak nowy gubernator (Malartic już nie żył), wysoce kontrowersyjny generał Decaen, zajął jego okręt („w imieniu cesarza”), przemianował i wyprawił pod dowództwem oficera marynarki wojennej. Surcouf, który zdążył się już pokłócić z generałem w sprawach prywatnych, wpadł w furię i wyzwał gubernatora na pojedynek. Ten był jednak ulepiony z innej gliny niż dawni komisarze rewolucyjni: nie uląkł się korsarza i zagroził przymusowym wysłaniem go we morze jako podwładnego na byłym własnym żaglowcu. Surcouf musiał położyć uszy po sobie. Ostatecznie prywatni przedsiębiorcy zakupili starą fregatę Sémillante, przemianowali na Charles i oddali pod dowództwo korsarza wraz z ładunkiem wartym 5 mln franków. Przed wyruszeniem Surcouf pokłócił się jeszcze z własnym bratem i szwagrem o podział pryzowego. Wypłynął z Ile de France 21.11.1808 z załogą utworzoną z międzynarodowej zbieraniny. Na pożegnanie Decaen zmusił go do wzięcia niechcianych pasażerów, na co korsarz odpowiedział wysadzeniem ich siłą, po kryjomu, z powrotem na brzeg tuż przed początkiem rejsu. W odpowiedzi gubernator skonfiskował dobra Surcoufa na wyspie, ale cesarz unieważnił potem to jawne nadużycie władzy. Charles dotarł bezpiecznie do St. Malo 5.02.1809. Surcouf więcej już nie wychodził w morze. Po powrocie do Francji zajął się wyposażaniem i wysyłaniem okrętów korsarskich. Napoleon mianował go baronem Cesarstwa. W czasie Stu Dni Surcouf był pułkownikiem Gwardii Narodowej w Saint Malo. Za Restauracji stał się jednym z najbogatszych armatorów we Francji. Zmarł przedwcześnie w Saint Malo (ale są też inne wersje miejsca śmierci) 8.07.1827.
Pozdrawiam, Krzysztof Gerlach
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Janusz Kluska
Dołączył: 01 Sie 2010
Posty: 1493
Przeczytał: 2 tematy
Skąd: Wodzisław Śląski
|
Wysłany: Pią 20:33, 22 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
Panie Krzysztofie poproszę o opisanie losów oficera francuskiego, jest nim kapitan Julien Gabriel Bigot (04.04.1761 - 14.03.1817).
Pozdrawiam Janusz.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kgerlach
Administrator
Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6377
Przeczytał: 1 temat
|
Wysłany: Sob 11:56, 23 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
Julien-Gabriel Bigot de la Robillardière urodził się 4.04.1761 w Villaines-la-Juhel (Mayenne) jako syn adwokata parlamentarnego. W latach 1774-1791 służył na zmianę w marynarce handlowej i wojennej. Zaczął na wodach pozaeuropejskich jako chłopiec okrętowy na statku Huron znajdującym się w Port-au-Prince w październiku 1774, potem zdobywał doświadczenie na innych żaglowcach handlowych. Wzięty do niewoli przez Anglików 27.09.1778, został wypuszczony z niewoli w maju 1780. Przeszedł wówczas (konkretnie 23.06.1780) do marynarki wojennej jako sternik (od 30.06.1781 pomocnik pilota), na 32-działowej fregacie Friponne, która w maju-czerwcu 1781 dokonała bardzo udanego rejsu krążowniczego między Azorami a przylądkiem Finisterre, przechwytując 4 angielskie żaglowce korsarskie i 28-działową fregatę Crescent 19.06.1781. W październiku 1781 Bigot de la Robillardière znowu przeniósł się do marynarki handlowej, od 12.11.1781 służąc jako porucznik na wyposażonym w Breście statku Henry, przechwyconym przez Anglików 4.04.1782. Tym razem Bigot był jeńcem tylko do 30.06.1782. Zaokrętował się 26.07.1782 w charakterze oficera „niebieskiego” (czyli nie-szlachcica, wykształconego we flocie handlowej, a nie w szkołach oficerskich) na gabarę Loire, zajmującą się do kwietnia 1783 eskortowaniem konwojów. W rozpoczynającej się dekadzie pokoju wrócił do żeglugi cywilnej, angażując się 7.04.1783 na stanowisku zastępcy kapitana statku Florine. Do marca 1785 służył na wielu żaglowcach, na wodach europejskich i na Antylach. Od kwietnia 1786 był pierwszym oficerem statku Kompanii Wschodnioindyjskiej Miromesnil, potem innych żaglowców tej samej kompanii, aż do kwietnia 1791. Podczas rewolucji francuskiej wstąpił do ochotniczego korpusu dragonów gwardii narodowej w Lorient i w stopniu wachmistrza odbył w 1793 kampanię przeciwko szuanom. Przyjęty 26.03.1793 do państwowej marynarki wojennej w stopniu chorążego liniowca, został zatrudniony do prac administracyjnych w Nantes, odlewni na Indret, a potem w porcie Lorient. Awansował na porucznika liniowca 18.03.1795. W listopadzie 1795 wszedł w Breście w skład załogi 118-działowca Océan. W tym samym miesiącu mianowano go pierwszym oficerem 50/54-działowej fregaty Forte, a zaraz potem przeszedł na 40-działową fregatę Cocarde, operującą w grudniu 1795 i styczniu 1796 na wodach zatoki Quiberon. W połowie stycznia 1796 powierzono mu dowództwo normalnie 40-działowej fregaty Seine, wtedy jednak częściowo rozbrojonej i użytej do przewiezienia żołnierzy i zapasów na Ile de France w składzie eskadry kontradm. Sercey’a. Pomyślnie dotarł na miejsce i jeszcze zdobył po drodze pryzy. Od maja 1797 do kwietnia 1798 przejściowo dowodził 14-działową korwetą Coureur, powrócił na stanowisko dowódcy Seine 5.04.1798 i został obarczony zadaniem przetransportowania do Francji 400 zbuntowanych żołnierzy z Ile de France. Już przy wybrzeżach francuskich, koło Grouin de la Tranche, został 30.06.1798 zmuszony do poddania się (po zaciętej walce) Anglikom. Bigot de la Robillardière, poważnie ranny, dostał się po raz trzeci do brytyjskiej niewoli. Po wymianie 29.09.1798 został nagrodzony przez Dyrektoriat 22.11.1798 bronią honorową (nie wiem, czy była to szpada czy szabla, albo jeszcze coś innego), a 5.01.1799 awansowany na kapitana liniowca 2 klasy. W okresie 4.03.1799-16.05.1801 dowodził 74-działowcem Jean-Jacques Rousseau stacjonującym w Breście i uczestniczącym w śródziemnomorskiej ekspedycji Bruixa (kwiecień – sierpień 1799). Od 17.05.1801 do 6.11.1801 był kapitanem 74-działowca Redoutable, a potem kolejno 74-działowca Vétéran (4.08.1803-11.10.1805 i 80-działowca Foudroyant (12.10.1805-8.11.1805). Ożenił się w Breście 22.02.1802. Został kawalerem Legii Honorowej 5.02.1804 oraz oficerem tego orderu 14.06.1804. Wysłany do Kadyksu dla objęcie dowództwa 74-działowca Argonaute (okrętu przejętego od Hiszpanów) w eskadrze Rosily-Mesrosa (21.07.1806-15.07.1807). Po powrocie zatrudniony w Breście na lądzie, 4.11.1809 mianowany kapitanem 74-działowca Cassard w Rochefort. Pełnił tę funkcję do 21.02.1810, a potem znów pracował w Breście na lądzie. Promowano go 1.01.1812 do stopnia kapitana liniowca 1 klasy. Odznaczony krzyżem kawalerskim Orderu Św. Ludwika 18.08.1814, w tym samym roku otrzymał Order Lilii. Przeniesiony w stan spoczynku 1.09.1814, spensjonowany na mocy dekretu z 9.12.1815, z rentą (ustaloną 2.09.1816) 2273 franków. Zmarł w Breście 14.03.1817.
Pozdrawiam, Krzysztof Gerlach
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Janusz Kluska
Dołączył: 01 Sie 2010
Posty: 1493
Przeczytał: 2 tematy
Skąd: Wodzisław Śląski
|
Wysłany: Czw 20:54, 28 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
Panie Krzysztofie dziękuję za odpowiedź.
Poproszę o opisanie losów oficera francuskiego, jest nim Kontr-admirał Jean Gaspard de Vence (06.04.1747 – 12.03.1808).
Pozdrawiam Janusz.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kgerlach
Administrator
Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6377
Przeczytał: 1 temat
|
Wysłany: Pią 20:28, 29 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
Jean-Gaspard Vence urodził się 6.04.1747 w Marsylii. W wieku 15 lat zaczął służyć na statkach handlowych. Osiągnął w niej pozycję kapitana (szypra), zgodnie z systemem francuskim został też przeszkolony w marynarce królewskiej i na początku wojny amerykańskiej zdecydował się zająć działalnością korsarską. W 1776 przeniósł się na Martynikę i uzyskał od Kongresu prawo działania pod amerykańską banderą. Wśród wyposażanych (też na San Domingo) i dowodzonych przez niego okręcików był 14-działowy jednomasztowiec Tigre. Po półtora roku miał już na koncie około 200 pryzów. Po wypowiedzeniu przez Francję wojny Wielkiej Brytanii, przyłączył się do eskadry wiceadmirała d’Estainga (który go odtąd zawsze protegował) i odegrał ważną rolę podczas zdobycia Dominiki w 1778 i Grenady w 1779. Uczestniczył w bitwie koło wyspy St Lucia 1.01.1779 oraz w oblężeniu Savannah. Awansował na porucznika fregaty, potem porucznika liniowca, został w 1780 kapitanem portu na Grenadzie. Przyznano mu 24.01.1780 order Św. Ludwika. Oskarżony o sprzedaż mienia wojskowego, został zmuszony do rezygnacji. Od 1790 był oficerem Gwardii Narodowej w Paryżu. Przywrócono go do marynarki wojennej 10.11.1792, wycofując dawne zarzuty. W 1793 został promowany do rangi kapitana liniowca (czyli komandora). Powierzono mu stacjonujący w Tulonie 74-działowiec Duquesne, z którym – na czele małej eskadry – zajmował się dostawą zboża z Lewantu i Tunezji dla głodującej Francji. Potem krótko dowodził w Tulonie 74-działowcem Heureux. W wyniku braków kadrowych w rewolucyjnej marynarce, spowodowanych czystkami, 2.09.1794 był już kontradmirałem w Breście. W maju 1795 wysłano go z Brestu na czele małej eskadry (trzy 74-działowce oraz 6 lub 7 fregat i mniejszych jednostek) do Bordeaux, by przeprowadził stamtąd konwój z zaopatrzeniem. W połowie czerwca jego zespół połączył się z flotą wiceadm. Villaret de Joyeuse’a i razem uczestniczyły w akcji zwanej przez Brytyjczyków „odwrotem Cornwallisa” oraz w bitwie pod Groix 23.06.1795. Potem Vence był kolejno dowódcą okręgu marynarki w Lorient (24.06.1795-8.12.1795), garnizonu w Tulonie (od 1796) i Rochefort (od 1799), a 20.07.1800 został prefektem morskim Tulonu. Odegrał istotną rolę w przygotowaniu floty do wyprawy egipskiej generała Bonaparte. W 1802 powierzono mu dowodzenie eskadrą wyposażaną w Breście dla osłaniania przyszłej inwazji na Anglię. Nie krył się jednak ze swym sceptycyzmem i dezaprobatą, więc w październiku 1803 wydalono go ze służby (albo sam się musiał zwolnić). Zmarł koło Tonnerre 12.03.1808.
Pozdrawiam, Krzysztof Gerlach
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Janusz Kluska
Dołączył: 01 Sie 2010
Posty: 1493
Przeczytał: 2 tematy
Skąd: Wodzisław Śląski
|
Wysłany: Śro 22:33, 11 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Panie Krzysztofie dziękuję za odpowiedź.
Poproszę o opisanie losów oficera francuskiego, jest nim Admirał Pierre Martin (29.01.1752 - 1820).
Pozdrawiam Janusz.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kgerlach
Administrator
Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6377
Przeczytał: 1 temat
|
Wysłany: Czw 10:23, 12 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Pierre Martin urodził się 29.01.1752 w Louisbourgu we francuskiej Kanadzie. Jego rodzicami byli małżonkowie Pierre Martin i Madelaine Schein. Przeszedł w Rochefort kurs hydrografii i zaciągnął się do marynarki w 1764 w charakterze chłopca okrętowego. Awansował do pozycji pierwszego pilota, odniósł ranę w bitwie pod Ouessant w 1778, walczył w wojnie amerykańskiej pod Savannah, Grenadą i Dominiką. W 1785 uzyskał stanowisko oficera portu w Senegalu, prowadził badania hydrograficzne na archipelagu Bissagos (u wybrzeży Senegambii). Na razie jego kariera toczyła się drogą typową dla oficerów „niebieskich” w marynarce wojennej (nie-szlacheckiego pochodzenia), czyli bez szans na osiągnięcie wyższych szarż. Dopiero rewolucja francuska, której idee przyjął z zapałem, miała to zmienić. W 1792 Martin został porucznikiem, a następnie – z szybkością niemal nadświetlną – w 1793 komandorem i zaraz po nim kontradmirałem! Dowodził eskadrą we flocie Villaret-de-Joyeuse’a. Po odbiciu przez rewolucjonistów Tulonu (w grudniu 1793) powierzono mu reorganizację arsenału w tym mieście. Następnie dowodził flotą Morza Śródziemnego, organizował rozmaite ostrożne wypady i próbował bronić francuskiej władzy na Korsyce. Stale uciekając przed Anglikami, stoczył w odwrocie dwie bitwy z brytyjską flotą śródziemnomorską wiceadm./adm. Hothama (w marcu 1795 koło przylądka Noli i w lipcu 1795 koło wysp Hyères). Obie zostały przegrane przez Francuzów, ale z na tyle małymi stratami, by pozwolić autorom francuskim na pisanie o bitwach „nierozstrzygniętych”, i by zupełnie nie zaszkodziły Martinowi w dalszej karierze. Mianowano go komendantem marynarki w Rochefort i w 1796 awansowano do wiceadmirała. Tu się jednak wszystko załamało, bowiem Martin odmówił udziału w poronionej inwazji na Irlandię (zakończonej ciężką klęską Francuzów na przełomie 1796 i 1797 r.), za co usunięto go z aktywnej służby. Dopiero w 1800 został prefektem morskim Rochefort. Konflikty z ministrem marynarki Decrèsem przyczyniły się do ponownego odsunięcia w 1810, chociaż na osłodę Napoleon nadał mu wówczas tytuł hrabiego Cesarstwa - za wielkie wysiłki (na lądzie) w przygotowaniach zaopatrzenia dla operacji morskich. W 1815, podczas Stu Dni Napoleona, Martin przygotował jego wizytę w Rochefort i po klęsce namawiał na ucieczkę do Ameryki. Zmarł w Rochefort 1.11.1820.
Pozdrawiam, Krzysztof Gerlach
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Janusz Kluska
Dołączył: 01 Sie 2010
Posty: 1493
Przeczytał: 2 tematy
Skąd: Wodzisław Śląski
|
Wysłany: Pią 21:32, 20 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Panie Krzysztofie dziekuję za odpowiedź.
Poproszę o opisanie losów oficera francuskiego, jest nim Kontr-Admirał Lallemand (1771 - 1840). Nie wiem czy te daty sa prawidłowe.
Pozdrawiam Janusz.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kgerlach
Administrator
Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6377
Przeczytał: 1 temat
|
Wysłany: Sob 10:10, 21 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Obawiam się panie Januszu, że bez jakichś dodatkowych szczegółów trudno będzie ustalić, o kogo Panu chodzi. Daty urodzenia i śmierci odpowiadają np. kontradmirałowi Delamare de Lamellerie. Natomiast w starszej literaturze francuskiej spotyka się czasem pisownię Lallemand przy odnoszeniu do wiceadmirała Zacharego (Zacharie) Allemanda. Życiorys tego ostatniego już tu przedstawiłem.
Pozdrawiam, Krzysztof Gerlach
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Janusz Kluska
Dołączył: 01 Sie 2010
Posty: 1493
Przeczytał: 2 tematy
Skąd: Wodzisław Śląski
|
Wysłany: Sob 17:54, 21 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Panie Krzysztofie, bvć może w błąd wprowadziła mnie wikipedia np. [link widoczny dla zalogowanych] , konkretnie na dowódcę francuskiego Duquesne.
Drugi przykład [link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kgerlach
Administrator
Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6377
Przeczytał: 1 temat
|
Wysłany: Sob 19:46, 21 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
To niekoniecznie błąd, być może dopuszczalna odmienna pisownia nazwiska Allemand (na zasadzie L'Allemand = Lallemand). W każdym razie bohaterem obu "wygooglowanych" przez Pana wątków jest właśnie, jak przypuszczałem, Zacharie Allemand. Jego losy podałem tu 5.09.2011.
Pozdrawiam, Krzysztof Gerlach
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Janusz Kluska
Dołączył: 01 Sie 2010
Posty: 1493
Przeczytał: 2 tematy
Skąd: Wodzisław Śląski
|
Wysłany: Sob 20:59, 21 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Panie Krzysztofie dziękuję za odpowiedź. Teraz się nie dziwię, że były "trudności" z wygooglowaniem danych o tym gościu.
Poproszę o opisanie losów oficera francuskiego, jest nim Joseph Pierre André Malin (16.12.1755 - 23.09.1816).
Pozdrawiam Janusz.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|