 |
www.timberships.fora.pl Forum autorskie plus dyskusyjne na temat konstrukcji, wyposażenia oraz historii statków i okrętów drewnianych
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ramond
Dołączył: 06 Sty 2011
Posty: 94
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Nie 21:24, 19 Lut 2012 Temat postu: HMS Victoria (1859) - uzbrojenie |
|
|
Jak był uzbrojony parowo-żaglowy okręt liniowy HMS Victoria? Na Wiikipedii [link widoczny dla zalogowanych] na dolnym i środkowym pokładzie działowym widzę enigmatyczne działa 8-calowe - co to było?
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kgerlach
Administrator
Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6504
Przeczytał: 1 temat
|
Wysłany: Nie 23:11, 19 Lut 2012 Temat postu: |
|
|
Na dolnym pokładzie znajdowały się 32 takie działa, a na środkowym – 30. Chodziło o gładkolufowe, odprzodowe działo przystosowane do bezpiecznego wystrzeliwania ówczesnych granatów kulistych. Niemcy nazywają je Haubitzkanone, Francuzi – cannon-obusier, Anglicy i Amerykanie – shell gun, dla Rosjan to bombowaja puszka, dla Piotra Olendra – haubica Paixhansa, dla mnie – działo haubiczne.
Ta konkretna odmiana brytyjska ważyła około 65 cetnarów (z lawetą 78 cetnarów), miała kaliber 8,05 cala, strzelała pociskami o średnicy 7,925 cala, które mogły być w formie granatu 51-funtowego (z zapalnikiem czasowym lub uderzeniowym), pustej w środku czaszy żeliwnej o masie 56-funtów albo zapalającego pocisku Martina wypełnionego 26 funtami płynnego żeliwa. Pełna obsada: 15 ludzi. Armata opracowana przez generała Millara.
Na górnym pokładzie działowym okręt Victoria miał 32 standardowe (długość 9’6”) działa 32-funtowe o masie 58 cetnarów każde. Na spardeku było 26 dział 32-funtowych w krótkiej (długość 8’) i lekkiej wersji o masie około 42 cetnarów każde plus jedno obracane (na torach kierunkowych) działo 68-funtowe, które też miało kaliber 8 cali, ale ważyło aż 95 cetnarów i strzelało pełnymi kulami na znacznie większą odległość niż 8-calowe działa haubiczne, charakteryzując się również inną niż one budową komory prochowej oraz proporcjami.
Krzysztof Gerlach
Ostatnio zmieniony przez kgerlach dnia Pon 19:18, 20 Lut 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ramond
Dołączył: 06 Sty 2011
Posty: 94
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Wto 17:29, 21 Lut 2012 Temat postu: |
|
|
Dziękuję bardzo za odpowiedź. Pamiętam takie działa z Pańskiego cyklu "Historia artylerii okrętowej"
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
de Villars
Dołączył: 27 Lip 2010
Posty: 124
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Śro 22:51, 04 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
zaciekawił mnie ten pocisk zapalający z płynnym żeliwem, nigdy o czymś takim nie słyszałem. Chyba nie było to zbyt praktyczne - jak rozumiem żeliwo trzeba było rozgrzewać na okręcie, wlewać do pocisku - w warunkach bojowych pewnie samemu można sobie było prędzej zrobić szkodę niż przeciwnikowi..
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kgerlach
Administrator
Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6504
Przeczytał: 1 temat
|
Wysłany: Czw 7:39, 05 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
Niewątpliwie nie był to pocisk łatwy w użytkowaniu, ale przy dobrej organizacji oraz odpowiednim oprzyrządowaniu dało się go napełnić i wystrzelić DOŚĆ bezpiecznie. Wynalazek Martina przypada na lata wojny krymskiej. Do żeliwnej czaszy z otworem na szpunt, wyłożonej wewnątrz włosiem, wlewano płynne żeliwo w ilościach zależnych od kalibru (no i, rzecz jasna, całość szpuntowano). Pociski 10-calowe miały 45 funtów płynnego żeliwa, 8-calowe – 26 funtów, a tzw. 32-funtowe (czyli praktycznie o kalibrze około 6,4 cala) wypełniano 16 funtami płynnego żeliwa. Po uderzeniu w cel czasza pękała, a żeliwo rozlewało się na wszystkie strony, powodując natychmiastowy pożar. Oczywiście na okręcie strzelającym takimi pociskami musiało być specjalne palenisko, więc na „czystych” żaglowcach nie było sensu czegoś takiego organizować, dopiero na parowcach. Broń ta została zaakceptowana przez Urząd Artylerii i skierowana do praktycznego użycia po próbach przeprowadzonych w kwietniu 1857. Udowodniły one wielką przewagę pocisków Martina nad tradycyjnymi kulami rozgrzanymi do czerwoności. Stanowiły coś w rodzaju nowego „ognia greckiego” – okazało się, że płynny metal był w ówczesnych warunkach absolutnie nie do ugaszenia.
W rezultacie brytyjskie Ministerstwo Wojny zdecydowało o wyposażeniu w specjalne paleniska do kul z płynnym żelazem wszystkich najnowszych żelaznych fregat i okrętów do obrony wybrzeża. Zarazem pocisk Martina pozostawał wyłącznie bronią specjalną, nigdy nie używaną powszechnie czy wystrzeliwaną naraz ze wszystkich dział. Palenisko na słynnym okręcie Warrior miało wydajność zapewniającą napełnienie trzydziestu kul 8-calowych w ciągu godziny, więc jest jasne, że nie chodziło o odpalanie salw burtowych z czegoś takiego.
Pocisk Martina nie jest zbyt znany, ponieważ pojawił się za późno – w rozpoczynającej się epoce pancerników jego wartość była mizerna. Ponadto od początku wzbudził gwałtowne emocje i sprzeciwy z wielu środowisk, m.in. z grona oficerów marynarki. Wyrażano moralną odrazę do oblewania ludzi płynnym metalem (skutki zapewne można by było porównywać do napalmu). Nigdy też nie zastosowano takich pocisków w realnym boju, więc trudno orzec, co by było gdyby, mimo bardzo dobrych prób poligonowych i braku wypadków na ćwiczeniach.
Krzysztof Gerlach
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|