|
www.timberships.fora.pl Forum autorskie plus dyskusyjne na temat konstrukcji, wyposażenia oraz historii statków i okrętów drewnianych
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kossakowski
Dołączył: 27 Mar 2011
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pon 21:47, 29 Sie 2011 Temat postu: Opieka medyczna na dawnych żaglowcach |
|
|
Zdaję sobie sprawę, że zadane pytanie jest bardzo obszerne, jednak zainteresował mnie nieco ten temat. W związku z tym mam kilka pytań do Pana Krzysztofa zahaczających o tę tematykę.
Po pierwsze kiedy zaczęto do tego przykładać jakąkolwiek uwagę. Kiedy na okrętach pojawili się ludzie z wykształceniem medyczny, których jedynym obowiązkiem było niesienie pomocy rannym i chorym ?
Po drugie czy istnieje jakaś statystyka wyleczeń po bitwach. Ile mniej więcej procent rannych udało się odratować po wielkich bataliach. Chodzi mi tutaj głównie o epokę napoleońską, ale jeżeli to możliwe to okres wcześniejszy i niewiele późniejszy również wchodzą w rachubę ?
Czy istniała jakaś wymaga liczba medyków na okrętach doby wojen napoleońskich i jeżeli jacyś byli na okręcie to jaką cieszyli się estymą wśród marynarzy oraz jak przedstawiały się ich zarobki na tle pozostałych członków załogi ?
Które choroby najbardziej trapiły załogę w czasie rejsów. Najbardziej znaną jest oczywiście szkorbut, a co poza nim bywało największym utrapieniem dla żeglarzy ?
Z góry dziękuję za odpowiedzi na powyższe pytania. Oczywiście jeżeli będzie Pan chętny rozwinąć szerzej temat to będzie mi bardzo miło przeczytać jakiś krótki artykulik o tym
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kgerlach
Administrator
Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6376
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Wto 11:17, 30 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Nie jestem zbytnim znawcą problematyki socjalnej w dawnych marynarkach. Ale zrobię, co mogę. Na część pytań (liczba lekarzy na okręcie w epoce napoleońskiej, ich estyma wśród marynarzy) dopiero co odpowiedziałem w temacie „Admirał Hornblower” – proszę tam zajrzeć. Mogę tylko dodać liczbę pomocników chirurga – na trójpokładowcach było ich trzech, na dwupokładowcach dwóch, na pozostałych okrętach po jednym, obywano się bez nich tylko na branderach, jachtach, awizach oraz tych szkunerach i kutrach, które miały chirurga (na mniejszych jego obowiązki pełnił samodzielnie taki właśnie pomocnik).
Natomiast co do reszty.
• O lekarzach na okrętach wspominają już mity greckie i Homer. Z dokumentów historycznych wiemy o zaokrętowaniu, w 415 r. p.n.e., podczas wyprawy ateńskiej na Sycylię jednego (na flotę) lekarza, który miał doglądać zdrowia załóg okrętowych. Ksenofont twierdził, że w czasie wojen perskich na 100 marynarzy i żołnierzy przypadał jeden lekarz, który miał pomocników. Typowi medycy okrętowi, czyli z etatem przywiązanym do jednego, konkretnego okrętu, pojawili się w epoce hellenistycznej. Według Cassona na każdej większej galerze tego okresu był iatros, czyli lekarz okrętowy (wielu pochodziło z wyspy Kos, ojczyzny Hipokratesa), nie traktowany na prawach oficera i z niską pensją. Także na rzymskich galerach służył medicus, o podobnym miejscu w okrętowej hierarchii, chociaż może z nieco wyższym żołdem. Na francuskich i papieskich galerach epoki nowożytnej zmieniły się prawie wyłącznie nazwy – teraz byli to odpowiednio chirurgien i cerusico, a ich płace równały się płacy marynarza doglądającego wioseł. Nie było w ogóle lekarzy okrętowych we wczesnym średniowieczu. Potem najwcześniejszy dokument poświadczający okrętowego medyka dotyczy galer z Genui i roku 1337 – medyka dobrze płatnego, ale tylko jednego na 40 galer. Eugeniusz Koczorowski w książce „Z Eskulapem na morzu” pisze o „dokumentach źródłowych z XIV i XV w.” potwierdzających istnienie różnych stanowisk lekarskich „w zależności od wielkości okrętu” i wymienia w tym kontekście oraz w spadającej gradacji: lekarzy (biegłych w teorii medycyny), chirurgów (praktyków), cyrulików, aptekarzy oraz przyuczonych do zawodu członków załogi, a nawet mówi o stanowisku naczelnego lekarza (floty weneckiej), ale wszystko to mogło odnosić się tylko do Morza Śródziemnego, ponieważ dla Europy północnej jest poświadczony brak jakiegokolwiek zróżnicowania członków załogi (poza szyprem, rzecz jasna) do XIV w., a w XV w. istnienie szturmanów, bosmanów, kucharzy, ale nie lekarzy. Oczywiście w wielkich wyprawach królom czy książętom towarzyszyli nadworni medycy. Natomiast w XVI w. z pewnością już powrócono do chirurgów na etatach wśród załóg konkretnych okrętów. Na Mary Rose, straconym w 1545, odkryto kabinę takiego cyrulika-balwierza, z pełnym wyposażeniem. We wspomnianej książce Koczorowski omawia rozbudowaną opiekę lekarską w hiszpańskiej Armadzie 1588 r., z chirurgami, ich pomocnikami, medykami cywilnymi i członkami zakonów rycerskich zaangażowanymi w tym celu na prawie każdej jednostce. Dokumenty z początku XVII w. (konkretnie z 1626) mówią o zmianie stawki potrącanej z żołdu każdego marynarza floty angielskiej na chirurga okrętowego, czyli reguła taka weszła w życie jeszcze wcześniej.
• Nie wiem, czy istnieje jakaś statystyka wyleczeń rannych w bitwach. Ostatnio wyżywienie i służba zdrowia na okrętach żaglowych stały się bardzo modnymi tematami wśród młodego pokolenia historyków (historyczek) i pojawiło się wiele nowych opracowań – może w nich to jest. Ja mogę podać tylko parę konkretnych przykładów: w pojedynku francuskiego okrętu Duc d’Aquitaine z brytyjskim 60-działowcem Eagle, stoczonym 30.05.1757, na tym ostatnim żaglowcu rany odniosło 32 ludzi, a z nich pięciu potem zmarło. Po bombardowaniu Algieru przez flotę brytyjską w 1816 r., spośród rannych wymagających amputacji zmarło 33,3 procent na tych okrętach, gdzie lekarze dokonywali tych operacji natychmiast, oraz 45,8 procent na tych, gdzie je opóźniano w mylnym przekonaniu, że należy dać organizmowi czas na „dojście do siebie”. Oczywiście przy lżejszych ranach śmiertelność była znacznie niższa, lecz przy ówczesnym stanie medycyny związek między raną a śmiercią osoby, która zdążyła opuścić izbę chorych, dało się określić tylko jako „możliwy”. W bitwie pod Kopenhagą 2.04.1801, na okręcie Elephant Nelsona było 13 rannych, z których jeden zmarł. Spośród Duńczyków walczących w tej samej bitwie na przebadaną grupę 635 rannych zmarło około 100. W innej ich grupie, na 30 rannych zmarło 6.
• Bezpośrednie zarobki lekarzy okrętowych były do końca XVIII wieku marne. W marynarce polskiej w 1628 na 10 okrętów był tylko jeden cyrulik, a zarabiał 18 florenów miesięcznie, czyli 6 razy mniej niż admirał tej mini-floty. W marynarce angielskiej w 1653, kiedy – przynajmniej teoretycznie - na każdym okręcie był już jeden chirurg, zarabiał on za 28-dniowy miesiąc rozliczeniowy 2 funty 10 szylingów (bez względu na rangę jednostki), podczas gdy kapitan okrętu 1 rangi otrzymywał 21 funtów, a 6 rangi – 7 funtów. Zarazem żołd chirurga stanowił 62,5 procent żołdu bosmana na okręcie 1 rangi i 125 procent żołdu bosmana na okręcie 6 rangi. Jednak wcale nie oznaczało to, że lepiej było chirurgowi służyć na najmniejszych żaglowcach, ponieważ dostawał też procent z żołdu każdego marynarza (w 1626 były to dwa pensy, co przy 500-osobowej załodze oznaczało już ładną sumkę 25 funtów!). W latach 1700-1796 angielski chirurg okrętowy zarabiał już 5 funtów miesięcznie (kapitan okrętu 1 rangi – 28 funtów, zaś 6 rangi – 8 funtów 8 szylingów, podczas gdy żołd bosmana pozostał taki jak w 1653), ale nadal miał te dwa pensy od głowy członka załogi. Natomiast w tym samym czasie lekarz floty dostawał funta dziennie, gdy był na morzu, albo 200 funtów rocznie, kiedy pozostawał na lądzie. Znaczna poprawa płac nastąpiła w 1802 i 1805. Odtąd lekarz floty zarabiał miesięcznie od 29 funtów 8 szylingów do 58 funtów 16 szylingów (w zależności od starszeństwa), a chirurg okrętowy – od 15 funtów 8 szylingów do 25 funtów 4 szylingów (zaś jego pierwszy pomocnik – 11 funtów 18 szylingów). W 1807 był to już bardzo wysoki żołd, niewiele niższy od żołdu dowódców okrętów.
• Co do chorób trapiących żeglarzy, odpowiedź zależy od przyjęcia złożenia, o jakie schorzenia chodzi – te o bardzo wysokiej śmiertelności czy codzienne. Z pierwszych (oprócz szkorbutu, rzecz jasna) najgroźniejszy był tyfus, zwany wówczas gorączką okrętową. Na drugim miejscu należy postawić epidemie nagminne w tropikach, czyli „żółtą febrę” (wg dzisiejszych pojęć kombinacja gorączki i żółtaczki) oraz malarię. Statystycznie mniejsze znaczenie miała ospa, lecz oczywiście mogła czynić spustoszenia w indywidualnych przypadkach. Dużo ludzi umierało na skutek wypadków na służbie. Natomiast na co dzień największym utrapieniem marynarzy były przepukliny, reumatyzm i choroby weneryczne. Pijaństwo też zbierało swoje żniwo.
Krzysztof Gerlach
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Killick
Dołączył: 26 Lip 2010
Posty: 18
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Wto 18:35, 30 Sie 2011 Temat postu: Re: Opieka medyczna na dawnych żaglowcach |
|
|
kossakowski napisał: | Które choroby najbardziej trapiły załogę w czasie rejsów. Najbardziej znaną jest oczywiście szkorbut, a co poza nim bywało największym utrapieniem dla żeglarzy ? |
W eseju "Medyczny świat doktora Stephena Maturina" załączonym do polskiego wydania powieści Patricka O'Briana "Port zdrady" można wyczytać, że zagrożeniem nr 2 były, jakże by inaczej, choroby weneryczne. Sam tekścik polecam bo jest tam parę ciekawostek dotyczących medycyny tamtego okresu, nie tylko na okrętach.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kgerlach
Administrator
Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6376
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Wto 20:02, 30 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
W wydanej w 1961 pracy „Medicine and the Navy” Lloyda i Coultera podano ciekawostkę, że do 1795 r. Admiralicja brytyjska uważała choroby weneryczne za zawinione całkowicie przez chorego, w związku z tym marynarz poddany kuracji płacił karę w niebagatelnej wysokości 15 szylingów, kiedy przez cały miesiąc zarabiał tylko 19 szylingów, i to nie licząc licznych potrąceń z różnych innych tytułów. Dopiero lekarz floty, dr Trotter, przekonał władze, że w ten sposób skłaniają żeglarzy do ukrywania swoich dolegliwości, co nie pomaga w podnoszeniu stanu zdrowotnego na okrętach.
Krzysztof Gerlach
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kossakowski
Dołączył: 27 Mar 2011
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Wto 20:56, 30 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Dziękuję Panie Krzysztofie, właśnie o taką wypowiedź mi chodziło.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
robal3333
Dołączył: 24 Lis 2012
Posty: 114
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Śro 8:35, 28 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Jeśli chodzi o flotę Zygmunta III Wazy to w latach 1627-1628 pracowało dla niej kilku cyrulików. Na Gelbe Löwe - Späte Caspar - zwolnił się w 1628 roku ze względu na wiek (ale obiecał przysłanie w zastępstwie jednego lub dwóch cyrulików). Na Sankt Georg - Unger Leonhard. Na Meerman w różnych okresach Keller Valentin i Lobeck Hans. Dla floty pracował również cyrulik Kizero Elias (np. opiekował się rannymi po bitwie oliwskiej), nie jest jednak znany jego ewentualny przydział na konkretny okręt (nie można wykluczyć, że był tylko lekarzem sprawującym swe obowiązki w "porcie")
Ostatnio zmieniony przez robal3333 dnia Śro 8:38, 28 Lis 2012, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|