Forum www.timberships.fora.pl Strona Główna www.timberships.fora.pl
Forum autorskie plus dyskusyjne na temat konstrukcji, wyposażenia oraz historii statków i okrętów drewnianych
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Wątki morskie w Ulm 1805 z serii HB

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.timberships.fora.pl Strona Główna -> Okręty wiosłowe, żaglowe i parowo-żaglowe / Pytania, odpowiedzi, polemiki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kgerlach
Administrator



Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6372
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pią 10:34, 23 Sie 2019    Temat postu: Wątki morskie w Ulm 1805 z serii HB

Książka Roberta F. Barkowskiego jest o kampanii całkowicie lądowej, więc problematyka morska występuje w niej zupełnie marginalnie. Stąd pomyłki i przeinaczenia w tym zakresie nie mają żadnego głębszego znaczenia. Mimo wszystko występują, więc warto je sprostować, po prostu dla porządku.
Autor, w typowy dla popularyzatorów historii "lądowej" sposób, jak już czuje się w obowiązku coś o morzu wspomnieć, sięga do opracowań innych badaczy "uniwersalnych", czyli takich, którzy również o kwestiach wojennomorskich nie mają/nie mieli zielonego pojęcia, ale za to podają informacje "w pigułce". Błędy pochodzą zatem niemal na pewno w większości ze źródeł i opracowań, na których oparł się pan Barkowski. Sądzę jednak, że jeden z drobiazgów, ale mocno drażniący, może być "wkładem własnym" autora. Sądząc po bibliografii, szczególnie gustuje on w opracowaniach niemieckich (nawet jeśli w oryginale były w innych językach), stąd moje przypuszczenie, do którego wrócę.

Wątki morskie koncentrują się na dwóch osobach i dwóch zagadnieniach - po pierwsze, na wiceadmirale Villeneuve, czyli koncepcji (i jej realizacji) wywabienia flot brytyjskich poza kanał La Manche, dla umożliwienia wojskom napoleońskim inwazji na Wyspy Brytyjskie; po drugie, na holenderskim wiceadmirale, któremu cesarz zlecił zadanie najpierw zrujnowania marynarki swojego kraju, dla wyposażenia francuskiej flotylli inwazyjnej, a potem przeprowadzenia chmary małych jednostek z Holandii do Boulogne i pobliskich portów.
Stopnie oficerów flagowych określa się jako admiralskie, więc nie ma formalnego błędu w nazwaniu każdej z tych osób admirałem. Jednak marynarka Napoleona miała swoich kontradmirałów, wiceadmirałów i admirałów, więc warto uszczegółowić, że wspomniani na str. 59 Villeneuve i Ganteaume byli w 1805 r. wiceadmirałami (zresztą nigdy nie awansowali na admirałów).

Villeneuve przy wychodzeniu pod koniec marca z Tulonu nie musiał "omijać" angielskiej blokady admirała Nelsona (notabene też wiceadmirała), bo ta - poza dozorującymi fregatami, które oczywiście same musiały ustąpić z drogi 11 liniowcom - znajdowała się wtedy po wschodniej stronie Sardynii - lecz załóżmy, że to tylko figura retoryczna. Tym niemniej jest już zupełną nieprawdą, jakoby Francuz dopłynąwszy do Kadyksu "rozbił angielską eskadrę blokującą port" - do żadnego rozbicia ani do żadnych walk w ogóle nie doszło, ponieważ dysponujący tylko 6 liniowcami wiceadm. Orde, w porę ostrzeżony, po prostu umknął na północ. Do Villeneuve'a istotnie przyłączyło się ostatecznie 6 hiszpańskich okrętów, chociaż nie tak prosto i nie od razu (początkowo tylko dwa, pozostała czwórka dogoniła go dopiero w Indiach Zachodnich, dołączając na Martynice). Natomiast - czego autor opracowania, z którego pan Barkowski korzystał, chyba nie zauważył (albo on sam to przeoczył) - razem z tą pierwszą dwójką do Villeneuve'a dołączył też dodatkowy liniowiec francuski (74-działowiec Aigle, już od 1804 r. chowający się przed Anglikami w Kadyksie). Tylko dzięki niemu matematyka na str. 59 może być uratowana, ponieważ 11 + 6 +2 liniowce kadm. Magona, to bynajmniej nie jest 20.

Na str. 60 czeka nas prawdziwy kwiatek - Villeneuve miał w Ferrol połączyć się "z 5 francuskimi i 9 hiszpańskimi okrętami (admirałowie Bourbon i Grandellana)", z czego wynikałoby, że przeszło 12 lat po ścięciu Ludwika XVI i pół roku po mianowaniu się cesarzem, Napoleon w roli jednego ze swoich dowódców morskich trzyma członka rodziny Burbonów - no, chyba że to "Grandellana" był Francuzem! W rzeczywistości mamy po prostu bełkot, ponieważ okrętami francuskimi w Ferrol dowodził od 1804 r. kadm. (w tym stopniu od 1.03.1805) Adrien de GOURDON. Natomiast owa "Grandellana" to hiszpański kontradmirał Domingo Grandallana.

Drugim dowódcą morskim, którego pan Barkowski wspomina, miał być rzekomo holenderski adm. Berhuell, co to (str. 60) "wyszedł w morze na czele 36 szalup kanonierskich i MOCNEJ OSŁONY OKRĘTÓW LINIOWYCH", a "na wysokości Granville" natknął się "na silny patrol angielski złożony z 15 okrętów, w tym 3 trzymasztowców". Ponieważ z przypisu zdaje się wynikać, że wszystkie te zabawne kawałki ("trzymasztowce" kontra okręty liniowe - można dostać skrętu kiszek ze śmiechu) przepojone cesarską propagandą i potraktowane cesarską cenzurą autor zaczerpnął wprost z niemieckiego opracowania z 1837 r., mam podejrzenie, że ktoś tu nie umiał odróżnić w gotyku dużych liter "B" i "V". Fakt, że są bardzo trudne do odróżnienia, w tym wypadku niczego nie usprawiedliwia, ponieważ chodzi o postać historyczną - Holendra służącego Francuzom, o którym przecież można wiele znaleźć we współczesnych pracach holenderskich i francuskich, wcale nie pisanych gotykiem. Owym oficerem flagowym był bowiem Carel Hendrik (dla Francuzów Charles-Henri) Ver Huell (Verhuell, VerHuell, Ver-Huell), żyjący w latach 1764-1845. Zaczął on przeprowadzać "drobnoustroje" z Vlissingen (oczywiście bez żadnej absurdalnej "mocnej osłony okrętów osłony okrętów liniowych", które musiałby iść daleko od wybrzeża i stałyby się wspaniałym łupem dla Brytyjczyków, gdy naprawdę chodziło właśnie o wykorzystanie płycizn przybrzeżnych dla bezpiecznego przemknięcia się) już od 5.03.1804. Był wtedy kontradmirałem. Niezależnie od ciężkich strat, jakie z konieczności ponosił, Verhuell doprowadził do flotylli bulońskiej (stacjonującej nie tylko w samym Boulogne) zdecydowaną większość jednostek, więc odniósł absolutny sukces - w nagrodę awansowano go na wiceadmirała. Taki miał właśnie stopień podczas walk z lipca 1805 r. - opisywanych tu oczywiście w specyficzny sposób, gdyż w ówczesnych francuskich raportach zawsze zwyciężano, to przeciwnik niezmiennie uchodził, a i straty były wyłącznie jego udziałem, zaś naszym autorom nigdy nie chce się zaglądać (albo nie potrafią) do francuskich rzetelnych prac współczesnych.

Motywy morskie, z dość niefrasobliwą korektą, trafiają się w książce "Ulm 1805" jeszcze w kilku innych miejscach, jako luźne wzmianki. Np. na str. 8 autor pisze o "straszliwej klęsce połączonej francusko-hiszpańskiej floty w bitwie z okrętami angielskimi, stoczonej niedaleko przylądka Cabo Fisterra 22 lipca 1805 roku". Rzecz jasna, to kompletny nonsens, polegający na zbitce myślowej - z pewnością niezamierzonej - opisów dwóch różnych bitew. 22 lipca 1805 r. flota hiszpańsko-francuska istotnie stoczyła bitwę koło tego hiszpańskiego przylądka (bardziej znanego pod francuską nazwą Finisterre) z eskadrą brytyjską wiceadm. Caldera i rzeczywiście przegrała, ale straciła tylko dwa liniowce, więc o żadnej "straszliwej klęsce" nie było w ogóle mowy. Nawet trwałe (nie doraźne) zaniechanie dalszej żeglugi w kierunku kanału La Manche absolutnie nie wynikło wyłącznie z tego starcia (jak przyjmuje autor fałszywie na str. 61/62), ponieważ już w sierpniu Villeneuve wyrównał w Ferrol straty swojego zespołu z wielką nawiązką. Przyczyny były dużo bardziej złożone. "Straszliwa klęska" połączonej floty to oczywiście dopiero bitwa koło przylądka Trafalgar 21 października 1805 r. Pan Barkowski wie o tym doskonale, ponieważ wspomina w rozsądny sposób o obu tych starciach jeszcze na stronach 58, 61, 216 i 219 - można zatem odnieść wrażenie, że przedmowę, w której jest ten passus, pisał mocno zmęczony lub "pod wpływem".

Na str. 36 czytamy, jak to "Dla przypieczętowania rozpoczęcia wojny angielski okręt Doris otworzył 16 maja 1803 roku ogień do francuskiej korwety w porcie Audierne". Otóż zupełnie niezależnie od tego, co miał o tym do powiedzenia jakiś XIX-wieczny Niemiec, akcja toczyła się na pełnym morzu, koło wyspy Ouessant, dwa dni później, a brytyjska fregata 36-działowa Doris nie tylko "otworzyła ogień" ale i zdobyła francuski lugier 14/16-działowy Affronteur, który w takim starciu nie miał oczywiście najmniejszych szans, pomimo bohaterskiego oporu stawionego przez załogę.

Ze str. 38 dowiadujemy się, że "Najpierw zmarło w krótkim czasie dwóch w miarę uzdolnionych francuskich admirałów. W maju 1804 roku admirał Latouche-Treville otrzymał rozkaz przełamania angielskiej blokady Tulonu... Francuski admirał zaatakował zwycięsko angielskie okręty pod Tulonem i przerwał blokadę, lecz zmarł, zanim dopłynął do Kadyksu. Krótko po nim zmarł jego następca, równie uzdolniony admirał Bruix". Wszystko to jest mocno nieścisłe, przez co zawiera wiele informacji całkiem fałszywych. Wiceadmirał (od grudnia 1803) Latouche-Tréville istotnie wyszedł 14 czerwca 1804 r. z Tulonu na czele eskadry 8 liniowców, 2 fregat i korwety, faktycznie odpędził najbardziej wysunięty w kierunku portu liniowiec brytyjski i 2 fregaty Royal Navy, po czym jednak uchylił się od walki z 5 liniowcami Nelsona i następnego dnia wrócił sobie do Tulonu. Bynajmniej więc nie "płynął do Kadyksu" kiedy umierał w sierpniu 1804, gdy jego okręty z powrotem stały zablokowane w porcie.
Admirał (pełny od marca 1801) Bruix zmarł 18.03.1805, lecz wzmianka o nim jako "następcy" Latouche-Tréville'a jest w tym kontekście absurdalna, bowiem nigdy nie przewidywano go w roli dowódcy floty w Tulonie. To tylko pomylone echo sytuacji z flotyllą bulońską. Latouche-Tréville, zanim znalazł się w Tulonie, bronił w 1801 r. (z powodzeniem) tego zbiorowiska "drobnoustrojów" przed atakami Nelsona. Potem żeglował gdzie indziej (na San Domingo), zaś 15.03.1803 Napoleon mianował dowódcą flotylli bulońskiej właśnie Bruixa. Czyli na znanej zasadzie, jak w Radiu Erewan - coś jest na rzeczy, tylko zupełnie nie to, co napisano.

Łatwo zgadnąć, że te drobiazgi nie umniejszają istotnie wartości opracowania wypełnionego treścią na 261 stronach, do której oceniania nie mam kompetencji. Jednak komuś, kto chciałby po tę książkę sięgać czasem dla odświeżenia wiedzy o 1805 r., przydadzą się może moje uwagi w formie sprostowań na marginesach.
Krzysztof Gerlach
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.timberships.fora.pl Strona Główna -> Okręty wiosłowe, żaglowe i parowo-żaglowe / Pytania, odpowiedzi, polemiki Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin