|
www.timberships.fora.pl Forum autorskie plus dyskusyjne na temat konstrukcji, wyposażenia oraz historii statków i okrętów drewnianych
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kgerlach
Administrator
Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6371
Przeczytał: 1 temat
|
Wysłany: Pią 6:40, 26 Lip 2024 Temat postu: Lutine |
|
|
Fregata „Lutine”
W historii żeglugi istniała oczywiście niezliczona ilość jednostek, które zatonęły w katastrofach i niesamowicie wiele takich, które rozbiły się z ładunkami uznanymi za tak cenne, że natychmiast przystąpiono do prób ich wydobycia. Kryteria owej cenności mogły się zmieniać – w czasach tonięcia szwedzkiego galeonu Wasa niezwykle drogie były brązowe działa, w które go wyposażono, podczas gdy półtora wieku później żeliwne i korodujące w wodzie morskiej armaty przestały być taką atrakcją. Pospolite rzeczy codziennego użytku bezpośrednio po stracie żaglowca nikogo nie przyciągały, a dziś mogą mieć wielką wartość muzealną. Ostatnio, wraz z rozwinięciem pojęcia podwodnego cmentarzyska, podejście do tych artefaktów dalej się zmienia. Nie zagłębiając się w rzeczy względne i abstrakcyjne albo metafizyczne, łatwiej skupić się tylko na transportach mających ponadczasową wartość materialną – cennych kruszcach i drogich kamieniach. W końcu XVIII w., kiedy poszła na dno fregata Lutine, do tej grupy ładunków należała też prawie zawsze gotówka, ponieważ opierała się przede wszystkim na monetach o stosunkowo nieznacznie zawyżanej wartości względem ceny metalu (srebra, złota, miedzi), z którego te monety bito.
Wspomniana fregata miała niezbyt nieciekawe – chociaż zmienne - losy, póki unosiła się na wodzie. Za to historia eksploracji jej szczątków była długa, miejscami fascynująca i zajmująca szczególne miejsce w dziejach żeglugi.
Jednostka powstała jako jedna z dość długiej serii (tuzin sztuk) 32-działowych fregat francuskich typu Magicienne, klasy de 12 (czyli z dwunastofuntówkami w roli artylerii głównej), których projektantem był Joseph-Marie-Blaise Coulomb. Opisałem je dość dokładnie (i dodałem planik z podstawowymi liniami kadłuba) w swojej książce „Rok 1810 na Oceanie Indyjskim”, więc powtarzanie tych informacji tutaj jest zbędne. Lutine została zwodowana 11.09.1779 w Tulonie. Jej nazwa własna – z pewnego powodu dość ważna w tej historii, jak zobaczymy na końcu – oznaczała figlarkę, psotnicę, swawolnicę. Fregatę ukończono i wcielono do służby w listopadzie 1779 r.
CDN.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kgerlach
Administrator
Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6371
Przeczytał: 1 temat
|
Wysłany: Sob 7:36, 27 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
CD.
Francja była już wtedy oficjalnie (od 1778 r.) zaangażowana w wojnę Wielkiej Brytanii z jej zbuntowanymi koloniami w Ameryce Północnej. Pierwszym dowódcą Lutine został kmdr (kapitan liniowca) François-Marie de Cambray (Decambray). Fregata operowała na Morzu Śródziemnym w składzie eskadry kawalera de Fabry. De Cambray otrzymał rozkaz eskortowania konwoju do Bône i na Morze Egejskie. Pisał raporty z Foilleri, Smyrny, Malty i Tulonu. Zdał komendę nad Lutine w 1780. W latach 1780-1781 fregatą dowodził kmdr Joseph-François-Félix Garnier de Saint-Antonin. Dalej wypełniała zadania na Morzu Śródziemnym, skierowana na wody Lewantu, w 1781 krążąca w okolicach Malty i Tulonu. Następnym kapitanem wciąż bazującej w Tulonie Lutine był kmdr Joseph de Flotte d'Argençon (d'Argenson); w 1781 i 1782 eskortował konwoje na Morzu Śródziemnym. Od 13 lipca 1782 r. przez rok i trzy dni dowodził jednostką kmdr Félix Magdelon (Magdelos) de Gineste. W tym czasie Lutine nadal osłaniała konwoje zmierzające z krajów lewantyńskich do Kadyksu i Tulonu. Wybuch wielkiej rewolucji francuskiej zastał fregatę w Tulonie. Lutine znalazła się w marynarce ogarniętej chaosem i rozprężeniem, niszczonej materialnie i pod względem osobowym, ale za to bombardowanej ogromną liczbą dziwacznych pomysłów. Jednym z nich było przekształcanie „normalnych” jednostek w rozmaite konstrukcje eksperymentalne, pojawiające się w wizjonerskich umysłach osób niekompetentnych albo nawet kompletnych dyletantów, ale za to z wystarczającym zapałem rewolucyjnym. Obok tak genialnych idei, jak rezygnacja z artylerii na rzecz ataku (okrętami) na bagnety, był też pomysł szerokiego użycia moździerzy – mających kłopoty z trafieniem w cel wielkości małego miasta – do indywidualnych walk między żaglowcami. Dlatego we wrześniu 1792 r. Lutine wyposażono jako „bombardę”, co we francuskiej terminologii oznaczało właśnie moździerzowiec. Rzecz jasna, w tamtej epoce już nie „kecz moździerzowy”, jak ciągle wydaje się tożsame zbyt wielu autorom, tylko okręt trójmasztowy. W przypadku omawianej fregaty modyfikacja polegała na wzniesieniu w „dziurze” śródokręcia masywnej konstrukcji z wielkich belek, sięgającej od nadstępki po główny pokład działowy. Na niej miały być osadzone dwa lub jeden ciężki moździerz, a na dolnych „piętrach” usytuowano zapewne, jak na moździerzowcach brytyjskich, półki dla bomb moździerzowych.
CDN.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kgerlach
Administrator
Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6371
Przeczytał: 1 temat
|
Wysłany: Nie 8:12, 28 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
CD.
Lutine nie zdążyła tymi wielkimi granatami nikogo zbombardować, bowiem wpadła w ręce Anglików, kiedy ci na zaproszenie kontrrewolucjonistów zajęli Tulon pod koniec sierpnia 1793 r. Nie wiadomo, czy moździerze już na niej były - na pewno stało ich łoże, pokazane na brytyjskich planach - ale Brytyjczycy nie wzruszyli się tym pomysłem (co najwyżej wzruszyli ramionami). Przynajmniej formalnie zabrali fregatę jeszcze przed ostateczną ewakuacją Tulonu w grudniu 1793 r., oddając ją w październiku pod rozkazy commandera Jamesa Macnamary. Praktycznie bardziej chodziło o pretekst, by wiceadm. Hood mógł awansować (22.10.1793) porucznika Jamesa Macnamarę. Fregaty nie przemianowano. Na początku 1794 r. Lutine przewiozła z Wysp Hyères do Livorno grupę francuskich emigrantów-rojalistów. Przy okazji przechwyciła koło Korsyki dwa statki z Genui, próbujące przerwać brytyjską blokadę i przewieźć zaopatrzenie dla Francuzów w Calvi. W czerwcu 1794 r. Macnamara nadal był zaangażowany w działania związane z oblężeniem tego korsykańskiego miasta, a na początku września 1794 r. ponownie zawinął do Livorno. Z końcem 1794 dano mu inny okręt, zaś fregata Lutine przechodziła pod tymczasowe komendy następnych dowódców. Wiadomo na pewno, że we wrześniu 1795 r., kiedy należała do eskorty bardzo cennego i dużego konwoju lewantyńskiego (63 statki), osłanianego między Gibraltarem a Anglią, dowodził nią tymczasowo commander William Haggitt. Konwój natknął się pechowo 7.10 koło Przylądka Św. Wincentego na potężną eskadrę francuską kadm. Richery i poniósł ogromnie ciężkie straty (30 statków i jeden 74-działowiec z eskorty), ale fregata, ostrzeliwana przez francuskie 74-działowce, wymknęła się bez problemów. Zawinęła do Woolwich 8.11.1795. Tam ją remontowano, lekko przebudowywano i wyposażano do stycznia 1798 r. Brytyjczycy nie zmodyfikowali jej uzbrojenia w znaczący sposób. Kiedy pływała pod banderą Royal Navy, na głównym pokładzie artyleryjskim nadal stało 26 dział 12-funtowych, tyle że cztery z ośmiu dział 6-funtowych pokładu rufowego zamieniono na cztery karonady 24-funtowe, a do dwóch dział 6-funtowych pokładu dziobowego dodano dwie karonady 24-funtowe. Od października 1797 r. do maja 1799 r. jej kolejnym kapitanem był kmdr John Monkton, a nowym akwenem operowania – Morze Północne. Schwytała tutaj wiele nieprzyjacielskich żaglowców.
CDN.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kgerlach
Administrator
Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6371
Przeczytał: 1 temat
|
Wysłany: Pon 8:16, 29 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
CD.
W maju 1799 r. dowództwo Lutine objął kmdr Lancelot Skinner (Skynner). W sierpniu tego samego roku jednostka weszła w skład eskadry wiceadm. Mitchella, która osłoniła lądowanie armii brytyjsko-rosyjskiej pod Helder oraz wzięła do niewoli (bez wystrzału) niemal całą holenderską flotę. Chociaż dla sił lądowych ta ekspedycja zakończyła się katastrofą, nie stało się tak od razu, wymagając zatrudniania okrętów w różnym charakterze. Sytuacja poszczególnych jednostek ulegała ciągłym zmianom. W październiku 1799 r. Lutine nie podlegała już wiceadm. Mitchellowi, stojącemu wtedy na Vlie, tylko adm. Duncanowi, głównodowodzącemu na Morzu Północnym, który kotwiczył na redzie Yarmouth. Ostatni rejs fregaty wiąże się z wieloma do dzisiaj nie wyjaśnionymi aspektami, czego powody leżą w zniszczeniu poważnej części dokumentów (w pożarze w 1838 r.), sprzecznych zeznaniach świadków, natłoku fałszywych informacji prasowych, rozwijaniu kretyńskich legend (przez miłośników historii o ukrytych lub zatopionych skarbach zmyślanych niemal z takim samym zapałem i bez cienia żenady jak w przypadku „trójkąta bermudzkiego” czy „skarbów kapitana Kidda”), a głównie w mieszanym, cywilno-militarnym charakterze tej ostatniej misji Lutine. Okręty podlegały oczywiście admiralicji, ale ona sama była częścią rządu, któremu przewodniczył z reguły lord skarbu, a na wybór gabinetów decydujący wpływ miała elita arystokratyczno-kupiecka. Interesy skarbu państwa wiązały się ściśle z polityką narodową oraz prywatnymi interesami wielkich kupców, właścicieli ziemskich oraz spółek, więc rozdzielenie tego jakimiś sztucznymi granicami było nierealne. Kiedy rankiem 9 października 1799 Lutine opuściła redę Yarmouth w tym samym czasie co eksperymentalny slup Arrow, miała na pokładzie nie tylko załogę, ale i wielu pasażerów, a przede wszystkim ładunek składający się ze złotych i srebrnych monet (hiszpańskich, sycylijskich, francuskich, brytyjskich, niemieckich) oraz sztab złota i srebra. Zarówno przeznaczenie tego ładunku, jak i port docelowy fregaty budzą kontrowersje. Kapitan (commander) Nathaniel Portlock, dowódca Arrow, twierdził w liście, że Lutine zmierzała do Texel, a wg wiceadm. Mitchella podobnie utrzymywał jedyny ocalały świadek z jednostki. Rozmaite gazety z tamtego czasu wymieniały – mniej czy bardziej ściśle – pieniądze warte około 600 tysięcy dolarów albo 140 tysięcy funtów, przeznaczone na żołd dla brytyjskich żołnierzy korpusu ekspedycyjnego w Holandii. Niektórzy współcześni autorzy (np. David J. Hepper) przyjęli więc automatycznie, że tak być musiało, ignorując inne informacje.
CDN.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kgerlach
Administrator
Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6371
Przeczytał: 1 temat
|
Wysłany: Wto 8:04, 30 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
CD.
Tymczasem, chociaż sama potrzeba przewiezienia tej kwoty na Texel nie ulega żadnej wątpliwości (Sekretarz Skarbu pisał o tym do admiralicji pod koniec września 1799), to wiadomo, że: transport (może tylko części?) zrealizowano już w dniach 6-9 października 1799 r. na innej fregacie; naczelny dowódca armii wśród wielu braków absolutnie nie wymieniał kłopotów z wypłatą żołdu (jakoby zatopionego z Luitne); miejsce zatonięcia jednostki słabo pasuje do kursu wiodącego z Yarmouth do Texel – zwłaszcza przy wietrze z północnego zachodu - a wiele ówczesnych źródeł omawiających ładunek w ogóle nie wymienia pieniędzy dla armii w Holandii. Nie można jednak całkiem wykluczyć, że Lutine wiozła małą część żołdu dla brytyjskiego korpusu ekspedycyjnego, a z kursu zepchnęły ją prądy. Data transportu została w takim razie nieco osobliwie dobrana, skoro wyprawa rosyjsko-brytyjska zbliżała się już do żałosnego końca – od 7 października Brytyjczycy byli w odwrocie, a 11 dni później podpisano zawieszenie broni mające pozwolić całemu korpusowi na ewakuowanie się z ziem Republiki Batawskiej. Być może zawiniła zła komunikacja. Jest jednak absolutnie pewna obecność na fregacie znacznie większego skarbu – o gigantycznej nawet wtedy wartości, może między pół a milionem funtów szterlingów – składającego się też ze złotych i srebrnych sztab, ubezpieczonych przez stowarzyszenie Lloyd’s of London. Ten super cenny ładunek zmierzał do Cuxhaven (i ostatecznie miał trafić do Hamburga) w wyniku wielkich operacji finansowych brytyjskiego skarbu, giełdy oraz prywatnych kupców i bankierów. Chodziło o powstrzymanie lub zrekompensowanie krachu finansowego w Hamburgu, który po zajęciu Holandii przez Francuzów (i przekształceniu w wasalną Republikę Batawską) przejął od Amsterdamu rolę europejskiego centrum bankowego i handlowego oraz umożliwiał ekspansję towarów brytyjskich (zwłaszcza tekstyliów) na rynki północnej Europy. Niektórzy pasażerowie na Lutine także przewozili do Hamburga znaczne sumy pieniędzy w ramach rozliczeń i wsparcia prywatnych spółek. Na skutek tajemnic bankowych i handlowych, niepełnej dokumentacji oraz nieco niechętnego stosunku do całej sprawy admirałów (mieli wtedy na głowie walkę z Francuzami, Holendrami i Hiszpanami oraz ochronę własnej żeglugi na wszystkich morzach i oceanach świata, więc używanie państwowych okrętów wojennych w roli transportowców kierowanych częściowo życzeniami prywatnych instytucji - giełd, ubezpieczycieli, banków, domów handlowych – ich irytowało), pełna wartość ładunku nigdy nie będzie znana.
CDN.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kgerlach
Administrator
Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6371
Przeczytał: 1 temat
|
Wysłany: Śro 11:44, 31 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
CD.
Dla załogi i pasażerów Lutine było to już obojętne, bowiem potężny sztorm z północno-północnego zachodu zagnał fregatę na piaszczyste łachy u zewnętrznej ławicy przy wejściu na Vliestroom (między wyspami Vlieland oraz Terschelling) i natychmiast ją zatopił. W momencie uderzenia jednostka szła pod sporą powierzchnią żagli z prędkością 8 węzłów. Panowała tak fatalna pogoda, że ani z Arrow ani z brzegu nikt nie mógł przyjść z pomocą – slup był na dodatek odpychany przez pływ. O świcie po Lutine nie było już ani śladu. W końcu udało się podjąć z wody dwóch rozbitków, z których jeden wkrótce zmarł z wyczerpania. Jednak nawet ta historia jest opowiadana na wiele różnych sposobów. Zdaniem jednych, ocalałego uratowali holenderscy rybacy z Vlieland, wg innych dokonał tego bryg Espiègle – ówczesna prasa pisała, że zdarzyło się to koło Borkum – niezwykle daleko na wschód od miejsca katastrofy – co wydaje się absurdalne. Jedyną osobą, jaka przeżyła katastrofę, miał być notariusz publiczny, który na Lutine podróżował jako pasażer, ale wg innych był to pisarz okrętowy.
Niezależnie od ludzkiej tragedii (którą poza rodzinami zmarłych raczej nikt się nie przejął – ostatecznie na fregacie zginęło około 270 ludzi, w trakcie krótkiej kampanii wojsk brytyjskich i rosyjskich w północnej Holandii - tysiące, a podczas całych wojen napoleońskich – miliony), wielkość skarbu wiezionego na Lutine, natychmiast poruszona i jeszcze rozdmuchiwana przez prasę, wzbudziła zainteresowanie nie słabnące przez wieki. Z konieczności jedną z organizacji zdecydowanych na podjęcie akcji wydobywczej było stowarzyszenie ubezpieczeniowe Lloyd’s z Londynu. Agenci towarzystwa szybko jednak uznali, że z uwagi na warunki panujące w miejscu spoczywania wraku, szanse na to są zerowe. Co prawda od razu rozpowszechniły się pogłoski, jakoby już nazajutrz po katastrofie holenderskim rybakom udało się znaleźć szereg cennych rzeczy. Klęska ekspedycji brytyjsko-rosyjskiej spowodowała, że od listopada 1799 r. Anglicy i tak mogli na długo zapomnieć o Lutine. Fregata (a właściwie jej ładunek) znalazła się za to w kręgu zainteresowania władz Republiki Batawskiej. Oficjalne prace wydobywcze, na licencji państwowej, zaczęły się już z samym początkiem 1800 r. Mimo kłopotów personalnych i ubóstwa ówczesnych środków technicznych, już te pierwsze akcje potwierdziły, że opowieści o rzekomym wiezieniu wyłącznie pieniędzy na żołd dla armii – mimo powtarzania ich do dzisiaj – były nieprawdziwe. Do połowy września 1800 r. Holendrzy wydobyli nie tylko blisko 30 tysięcy hiszpańskich piastrów, ale i około 30 złotych oraz srebrnych sztabek (którymi szeregowcom nie płacono), zaś do grudnia 1801 r. odzyskana wartość wzrosła jeszcze o połowę.
CDN.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kgerlach
Administrator
Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6371
Przeczytał: 1 temat
|
Wysłany: Czw 7:08, 01 Sie 2024 Temat postu: |
|
|
CD.
Mniej lub bardziej udane wyprawy dla odzyskania cennego ładunku Lutine, z wykorzystaniem coraz bardziej nowoczesnych środków technicznych, organizowano – albo przynajmniej próbowano organizować - do 1957 r., uzyskując w sumie spore sukcesy. Jest to historia sama w sobie warta opisania i znalazła własnego kronikarza. Sytse Jan van der Molen napisał książkę, którą ja znam z angielskiego wydania (z 1970 r.) pt. „The Lutine Treasure. The 150-year search for gold in the wreck of the frigate Lutine”. Oczywiście przepisywanie jej tutaj nie ma najmniejszego sensu, praca nadal funkcjonuje w obiegu antykwarycznym i jest dostępna dla każdego bardziej zainteresowanego. Dziejów poszukiwań skarbu z Lutine to bynajmniej nie zakończyło, kwestia odżyła ponownie w drugiej połowie lat 70. XX wieku i doprowadziła do eksploracji dna w rejonie wraku w 1979 i 1980 r. Od tego czasu znowu minęło prawie pół wieku, więc być może były następne próby, ale już tego nie śledzę, ponieważ obecnie szansa wydobycia ze szczątków czegoś, co miałoby wartość dla historii żeglugi, wydaje się zerowa.
Ja natomiast chciałbym zakończyć historię fregaty przypomnieniem osobliwej ciekawostki związanej z kwalifikacjami niektórych polskich dziennikarzy - niby bardzo dawnych, ale i dzisiaj takich można łatwo znaleźć. Jednym z artefaktów wydobytych z Lutine, nie dotyczących ani złota, ani srebra w żadnej postaci, ale mających nieprzemijający wymiar symboliczny, jest dzwon podniesiony z dna 17.07.1858. Zawisł ostatecznie w siedzibie Lloyda i obwieszczał ważne dla udziałowców wydarzenia (a nie odbębniał każde zatonięcie na morzu, jak niektórzy próbują wmówić czytelnikom).
W 1976 r. we wrocławskiej gazecie, przy okazji aktualnej wtedy wiadomości o zatonięciu norweskiego tankowca, dziennikarz (i wspomagający go tłumacz) postanowili wzbogacić informację – nie zadowoleni monstrualnymi nonsensami jakie zamieścili w wątku głównym – o różne ciekawostki na temat Lloyda. Trafili w angielskim tekście na opowieść o biciu w dzwon odzyskany z fregaty Lutine. W oryginale miało to zapis „Lutine’s bell”, więc nasi dzielni publicyści przestudiowali leksykony angielskie, aby dowiedzieć się, o co mogło chodzić. Wyszło im, że skoro w języku angielskim termin „lute” w jednym ze znaczeń opisuje kit (cementowy, gliniany), to właściwe będzie przetłumaczenie frazy na „gliniany dzwon”. Imponujące dokonanie zostało szybko wykryte przez redaktorów dawnego „Morza” i ośmieszone w notce zatytułowanej „Wskutek przeciążenia miecza nieporozumieniami językowymi – we Wrocławiu biją w gliniany dzwon”.
W ten nieoczekiwany sposób francuska „Psotnica” sprawiła po blisko 200 latach od wodowania paskudny figiel przedstawicielom polskiej publicystyki i tłumaczy z języków obcych.
W ZASADZIE KONIEC
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kgerlach
Administrator
Dołączył: 20 Lip 2010
Posty: 6371
Przeczytał: 1 temat
|
Wysłany: Pią 8:42, 02 Sie 2024 Temat postu: |
|
|
Z pewnego nieistotnego powodu poświęcę, niejako w aneksie, trochę uwagi monetom przewożonym przez Lutine. W XVIII w. nie istniała jeszcze taka potrzeba wymiany pieniędzy, jak później. Rzecz jasna władcy „od zawsze” próbowali ściągać od poddanych cenne monety, o wysokiej zawartości drogich metali, by zamieniać je na swoje, dużo gorsze, lecz o sztucznie zawyżanym nominale. Jednak w normalnym obiegu handlowym wartość monety zależała właśnie od zawartości kruszcu, więc nie było powodu do odrzucania lub zamiany jakiejkolwiek na „narodową”. W każdym państwie można było uiścić lub przyjąć opłatę w dowolnej walucie, ponieważ na realny kurs nie wpływały decyzje żadnego banku emisyjnego czy „rad polityki”. Oczywiście później kryzysy wywołane wojnami napoleońskimi i koniecznością finansowania ich papierkami (do 1797 r. brytyjskie banknoty papierowe wymieniano zresztą jeszcze bez ograniczeń na złoto) zaburzyły ten prosty obraz, jednak w 1799 r. chęć przyjmowania określonych monet zależała tylko od zaufania do mennic. Hiszpanie, zasilani ogromnymi strumieniami kruszców z Ameryki, bili pieniądze bardzo cenione na obu kontynentach amerykańskich, w Europie, Azji i Afryce – stąd było ich najwięcej także w ładunku Lutine. Hiszpańskie talary srebrne, warte 8 reali (peso de á ocho o zawartości – po 1772 r. - 24,43 g srebra) stały się tak poszukiwane, że pod rozmaitymi nazwami (często jako piastry) wybijali je i inni. Poza tym robiono monety – w złocie i srebrze – stanowiące wielokrotności albo części peso de á ocho. W skarbie wydobytym z fregaty znajdowały się złote: pistole, „onzas” i dublony. Pistole o wartości dwóch escudo zawierały początkowo 6,20 g czystego złota, a pod koniec XVIII w. już tylko 5,92 g czystego złota; miały teoretycznie wartość 5 talarów, ale ich rzeczywisty kurs zależał oczywiście także od aktualnego w danym czasie stosunku cen złota do srebra. Dublony, tak ulubione przez autorów opowieści o piratach i skarbach, wcale nie miały jednego znaczenia (początkowo, czyli w XVI w., termin był równoznaczny pistolowi, gdzie „podwójność” odnosiła się do równowartości dwóch escudo). W czasach eksploatacji fregaty Lutine nazwa „dublony” przeniesiona została w Europie na podwójne pistole, zatem warte 4 escudo. „Onza” to określenie poczwórnego pistola hiszpańskiego, czyli o wartości 8 escudo. Od 1786 r. „onzas de oro” zwierały 23,451 g złota.
Ale na pokładzie fregaty znaleziono też mniejsze monety złote z Hiszpanii, jak escudo (pół złotego pistola), połówki escudo (escudillos o zawartości po 1772 r. 1,56 g złota), ćwiartki escudo i ósemki escudo.
Zdecydowanie najliczniej występowały srebrne piastry, czyli wspomniane peso de á ocho. Znacznie mniej było mniejszych monet srebrnych – połówek peso (po 4 reale), ćwiartek peso (po 2 reale) i srebrnych jedno-realówek (real de plata).
Złote monety reprezentowały też mennictwo innych państw. Z Sycylii pochodziły mniejsze oncia (o zawartości – ale dopiero w XIX w. - 3,77 g złota) i większe doppia, o wadze 6,9 g, lecz różnej stopie.
Bardzo dużo było francuskich złotych luidorów (ostatnie bito w 1793 r.) w wersji podwójnej (odpowiedniki pistoli) i pojedynczej. Nawet najgorsze, wpuszczane krótko przed Rewolucją, miały 6,78 g złota, zaś te z lat 1791-1794 zawierały 6,84 g złota. (Późniejsze napoleondory, bite dopiero od 1803 r., charakteryzowała zawartość tylko 5,8 g złota).
Brytyjskie złote monety reprezentowały gwinee (około 7,7 g złota) i półgwinee.
Były też talary inne niż hiszpańskie - w tych czasach oczywiście srebrne - niemieckie (dahler) i północnoniderlandzkie (daalder), teoretycznie o zawartości (ale znanej mi dla 1755 r.) około 23,4 – 25,7 g srebra.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|